Debata o broni palnej, powinna toczyć się bez udziału byłych milicjantów

(Komentarz na dzisiaj 22.06.2015 r.) Wczoraj uczestniczyłem w programie Państwo w Państwie. Mam nadzieję, że wkrótce program będzie dostępny w Internecie. W programie wziął udział, jak zwykle w tego rodzaju programach, pan Jerzy Dziewulski. Udział pana Jerzego Dziewulskiego, jakkolwiek bardzo sympatycznego gawędziarza, w programie o broni palnej uważam za niepotrzebny. Nie możemy godzić się na prezentowanie w mediach milicyjnego spojrzenia na problem dostępności broni palnej dla praworządnych Polaków. Argumentacja czysto emocjonalna i polegająca na straszeniu Polaków Polakami, jest daleka od debaty racjonalnej, opartej o argumenty merytoryczne. “Dajcie broń wszystkim i zobaczycie jak będą do siebie strzelać” – to zasadniczy “argument”. To podejście truje publiczną debatę o broni palnej. Tak, jak nie powinno się o zasadach dostępności do broni palnej rozmawiać z policjantami, bo oni są od wykonywania prawa, a nie od dyskusji o nim. Tak, a może tym bardziej, nie powinno się dyskutować o dostępności do broni palnej w byłymi milicjantami, szczęśliwie posiadającymi broń palną.

Z jakiego powodu o tym wspominam? Powód jest bardzo prosty. Przeciwnicy dostępu do broni palnej jak np. pan Jerzy Dziewulski, sprawując władzę w Polsce po 1989 roku, zapewnili nam ustawę o broni i amunicji czysto milicyjną. W PRL dostęp do broni palnej do roku 1961 regulowany był przedwojennym prawem. Następnie w 1961 rok uchwalono ustawę o broni, amunicji i materiałach wybuchowych. Było to milicyjne prawo, które zapewniało dostęp do broni palnej towarzyszom żołnierzom i towarzyszom milicjantom, towarzyszom ubekom i wszystkim tym towarzyszom, którzy dbali o lud pracujący miast i wsi i utrwalali władzę ludową, przy pomocy pał, karabinów, a od czasu do czasu czołgów na ulicach polskich miast.

Ustawa z 1961 roku w następujący sposób regulowała przesłanki wydania pozwolenia na broń:

1

 

Milicyjna uznaniowości, pozwolenia wydawane komu trzeba. Element niepożądany, czyli zwykły Polak, pozwolenia na broń nie dostawał.

Taka ustawa obowiązywała w Polsce po 1989 roku, aż do 1999 roku. W roku 1999 między innymi pan Jerzy Dziewulski, pełniąc wówczas funkcję posła, uchwalał nam nową ustawę o broni i amunicji. Ustawę w tzw. wolnej Polsce. Jednak ustawę, tak jak poprzednia, czysto milicyjną/policyjną. Ustawa z 1999 roku tak regulowała przesłanki wydawania pozwoleń na broń:

2

 

tabelka obrazująca różnice:

ustawa z 1961 r. (art. 5)

ustawa z 1999 r. (art. 10)

Organy Milicji Obywatelskiej wydają pozwolenia na broń, jeżeli okoliczności faktyczne, na które powołuje się osoba ubiegająca się o pozwolenie na broń, uzasadniają wydanie takiego pozwolenia.

Właściwy organ Policji wydaje pozwolenie na broń, jeżeli okoliczności, na które powołuje się osoba ubiegająca się o pozwolenie na broń, uzasadniają jego wydanie.

Jedyna różnica to zmiana Milicji Obywatelskiej na Policję, pozostałe różnice są merytorycznie nieistotne. Ta zmiana także pozorna, albowiem Milicja Obywatelska w 1990 roku została zamieniona w Policję, a nawet w dniu dzisiejszym Komendantem Głównym Policji jest był funkcjonariusz MO. Z tego powodu stawiam tezę, że ustawa z 1999 roku była (jest, bo wciąż obowiązuje) ustawą milicyjną, bo była wzorowana na komunistyczny prawie, wprost. Zmiana merytoryczna, przecinająca policyjną (zaczerpniętą z milicyjnej) uznaniowość, nastąpiła dopiero w 2011 roku.

Powyższe uwagi nakazują mi domagać się zaprzestania publicznej dyskusji o dostępie do broni palnej z udziałem byłych milicjantów, którzy uczestniczyli w tym, aby w Polsce po 1989 roku obowiązywało prawo czerpiące swoje pierwowzory w czysto komunistycznym i milicyjnym, antyobywatelskim prawie. Domagam się tego, albowiem nie odbudujemy podmiotowości czy obywatelskości Polaków, gdy w debacie o sprawach istotnych, słuchać będziemy argumentów, które już kiedyś pokazały swoje prawdziwe oblicze.

 

Dziewulski_cytaty