O projekcie ustawy o broni i amunicji i o tym jak “Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”.

Komentarz na dzisiaj (1.02.2016 r.) Wczoraj pisałem, że nie ma czegoś takiego jak ostateczny projekt ustawy. Nie ma i nie będzie póki ten dokument nie zostanie podpisany przez co najmniej 15 posłów i nie stanie się drukiem sejmowym. Jaka do tego droga, dzisiaj tego nie wiem. Zaczynam podejrzewać, że jakieś siły, które nie mają zbyt czystych intencji robią bardzo wiele, aby ta propozycja nie stała się prawem.

Aby potwierdzić moje słowa zamieszczam poniżej dwa projekty. Z jednej chwili, różniące się w zakresie zwolnień z egzaminów. Jedna wersja jednym się podoba, druga innym i tak właśnie trzeba kombinować, aby w końcu ktoś zaakceptował całość.

projekt 1

Download (PDF, 252KB)

projekt 2

Download (PDF, 250KB)

Osobiście nie mam wątpliwości, że ten projekt jest dziełem przełomowym. Myślę tak patrząc na każdą z tych wersji. Nie takie czy inne wyjątki od zasady nadają tą wyjątkowość. Zasada, idea jest ważna, a ta dla Polski jest jak pisałem – przełomowa. Nikt to zapoznał się z tym dokumentem, będąc szczery i elementarnie kompetentny, nie może poddawać tego w wątpliwość.

Ku mojemu zdziwieniu, muszę napisać niestety, napotykamy jakiś niezwerbalizowany opór materii. Materii,  która całkiem niedawno pełną gębą była zwolennikiem wszelkiego prawa do broni. Co o tym sądzić? Nie wiem, składam w całość myśli. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek zdołam poznać prawdę. Oby nie było tak, że w Sejmie pełnym zwolenników prawa do broni, ocalona zostanie komunistyczna ustawa.

 

Na koniec zachęcam do przypomnienia bajki Ignacego Krasickiego. Panie i Panowie Posłowie, w zadumie, do wszej rozwagi!

“PRZYJACIELE”

Zajączek jeden młody

Korzystając z swobody

Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie

Z każdym w zgodzie.

A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,

Bardzo go inne zwierzęta lubiły.

I on też, używając wszystkiego z weselem,

Wszystkich był przyjacielem.

Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące,

Słyszy przerażające

Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.

Stanął… Słucha… Dziwuje się…

A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,

Zając w nogi.

Wspojźrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel

Strwożon wielce,

Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.

Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:

“Weź mnie na grzbiet i unieś!” Koń na to: “Nie mogę

Ale od innych będziesz miał pewną załogę”.

Jakoż wół się nadarzył. “Ratuj, przyjacielu!”

Wół na to: “Takich jak ja zapewne niewielu

Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,

Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię.

A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże”.

Kozieł: “Żal mi cię, niebożę!

Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:

Oto wełniasta owca niedaleko chodzi,

Będzie ci miętko siedzieć”. Owca rzecze:

Ja nie przeczę,

Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,

Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę.

Udaj się do cielęcia, które się tu pasie”. –

“Jak ja ciebie mam wziąć na się,

Kiedy starsi nie wzięli?” – cielę na to rzekło;

I uciekło.

Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,

Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.