Strzelaniny w USA: profil rasowy sprawców.

(hoplofobia.info) Zespół dziennikarzy nowojorskiego “Timesa” wyprodukował kolejny przepastny reportaż o broni palnej, tym razem będący niesamowicie udramatyzowaną i rozwleczoną analizą wszystkich strzelanin zarejestrowanych na terenie USA w 2015 roku z uwzględnieniem rasy sprawców. Kluczowe statystyki rozsiane są po całym tekście i ciężko przy pierwszym kontakcie ogarnąć ich zniuansowanie, dlatego przechodzę od razu do sedna.

NYT ujawnia, że spośród 358 strzelanin z minimum czterema osobami zabitymi i/lub rannymi w blisko połowie przypadków (160) nie udało się zidentyfikować tożsamości strzelca. Daje to 198 zweryfikowanych incydentów; trzy-czwarte z nich (144 albo 73 proc.) popełnili czarni. Wynik ten niemal na pewno nie odzwierciedla rzeczywistej skali murzyńskiej przemocy w Ameryce, ponieważ jest dobrze udokumentowanym faktem, że najwięcej zabójstw, w których nie zdołano ustalić rasy agresora, dotyczy konfrontacji z udziałem młodych czarnoskórych mężczyzn w roli ofiar, co nieuchronnie sugeruje zaangażowanie też czarnoskórego mordercy. Po odjęciu owych 144 “zamkniętych” spraw zostaje więc 160 nierozwikłanych i 54 z rozpoznanym nie-czarnym zamachowcem.

Pytanie: czy na podstawie tak okrojonego materiału można w miarę precyzyjnie oszacować, ile masowych strzelanin dokonują biali?

214 (54+160) przekłada się na 60 proc. ogółu strzelanin. W tym właśnie przedziale mieszczą się biali sprawcy. Autorzy felietonu wyraźnie podkreślają, że z powodu ułomności federalnych źródeł, które nie rozróżniają grup etnicznych, zaliczyli do kategorii “Whites” lwią część Latynosów, znacząco utrudniając wyizolowanie poszukiwanych przypadków, lecz z drugiej strony wspomnieli także, iż z początkowej puli 358 zdarzeń odnotowanych w 2015 roku 39 zaklasyfikowano jako wybuchy przemocy domowej zwieńczone rzezią członków rodziny. Biali dopuścili się 24 z tych zbrodni. Po dodaniu do tego najgłośniejszych medialnie masakr w miejscach publicznych, składających się na raptem kilka incydentów rocznie, można spokojnie przyjąć, że zamachowcy o białym kolorze skóry odpowiadają bezpośrednio za jakieś 30 (~8 proc.) masowych mordów z użyciem broni palnej. Resztę (~92 proc.) dopełniają czarni furiaci oraz latynoskie gangi, powszechnie znane ze swojego zamiłowania do drive-by-shootings.

mass-shootings-by-raceChciałbym wyraźnie podkreślić: znakomita większość zajść, w których uczestniczą biali Amerykanie, sprowadza się do eskalacji wewnętrznych rodzinnych konfliktów. Rozróżnienie to jest o tyle fundamentalne, że separuje od otwartej sfery publicznej zdarzenia dziejące się w ograniczonej przestrzeni prywatnej. Żeby zabić współmałżonka i potomstwo, nie potrzeba broni palnej, ba, broń palna może być nawet czynnikiem utrudniającym sfinalizowanie przestępstwa z powodu hałasu, który generuje. W roku 2009 wydarzyło się największe masowe morderstwo w historii stanu Georgia: siedmiu dorosłych i jedna nieletnia zostało zatłuczonych na śmierć podczas snu przy użyciu tępego przedmiotu; łącznie na ciałach ofiar zidentyfikowano 220 ran miażdżonych (link). Kilka miesięcy temu w Indiach znaleziono martwych czternastu domowników z poderżniętymi gardłami (link), z kolei dwa lata temu w Australii odnotowano największe masowe morderstwo od czasu masakry w Hope Forest (1971) popełnione na członkach jednej rodziny – zginęło łącznie ośmioro dzieci (link). Narzędziem zbrodni również był nóż.

(tekst z hoplofobia.info)