Przysposobienie obronne w szkołach? Zajęcia strzeleckie są możliwe już dzisiaj. Tylko trzeba chcieć.

Minister obrony narodowej stwierdził, że skoro rząd wprowadza duże zmiany w systemie oświaty, to być może warto przy okazji przywrócić przysposobienie wojskowe, które wykładano w szkołach w latach 60. i 70.

Wstępne rozmowy w tej kwestii są prowadzone. Mam nadzieję, że od roku 2018 wejdzie przysposobienie wojskowe do programu szkolnego, ale to jest wstępna koncepcja – powiedział Antoni Macierewicz. Zaznaczył, że rząd jeszcze żadnej decyzji w tej sprawie nie podjął. – Ale dobrze by było, gdyby to się zrealizowało – dodał szef MON.

Do 2012 roku w szkołach ponadgimnazjalnych był przedmiot o nazwie przysposobienie obronne. Zakres nauczania obejmował szeroko pojętą obronę cywilną, metody ochrony przed różnymi zagrożeniami, przygotowanie do postępowania w wypadku katastrof oraz tematykę czysto wojskową. Podczas nauki uczniowie byli także szkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy. Od 1 września 2012 roku przysposobienie obronne zastąpiono przedmiotem “edukacja dla bezpieczeństwa”, który od 2009 roku realizowany jest również w gimnazjach.

(źródło polskieradio.pl)


Krótki komentarz. Pomysł, bo przecież to tylko wypowiedziane są słowa, jest naprawdę dobry. Tylko czy ta dobroć nie obróci się w niwecz, albo pod ładnymi słowami będzie pusta treść. Na słowa polityków trzeba szczególnie uważać, także tych z patriotycznej części sceny politycznej. Wprawdzie minister Macierewicz jest wyróżniającym się ministrem, ale staropolskie przysłowie poucza “strzeżonego Pan Bóg strzeże”.

A teraz szczegóły. Przysposobienie obronne w szkole będzie miało sens wyłącznie wówczas gdy będzie połączone z nauką strzelania, z pierwszym zapoznaniem się młodych ludzi z bronią. Gdyby przysposobienie obronne miało polegać na nauce udzielania pierwszej pomocy, to powinno być raczej nazwane nauka bycia ofiarą. Może słuszne jest tworzenie wykwalifikowanych ofiar, ale nie jest tak moim zdaniem.

Powinniśmy wychowywać wojowników, mężczyzn zdolnych do noszenia broni, a nie uczonych jak zakładać opatrunki bandaże. Ten aspekt jednak jest o tyle wątpliwy, że szkolne magazyny broni są już dzisiaj zupełnie puste. Obserwuję już od jakiegoś czasu wyprzedaż i likwidację kabekaesów w szkołach. Moim zdaniem dzisiaj jest stan faktyczny taki, że szkoły nie dysponują zapleczem sprzętowym umożliwiającym naukę strzelania.

Sytuacja nie jest jednak beznadziejna, tylko trzeba chcieć pochylić się nad problemem. W Polsce dość dynamicznie rozwija się strzelectwo sportowe. Są kluby strzeleckie, a jak ich nie ma dostatecznie dużo, to może warto zmienić przepisy prawa, aby mogły łatwiej powstawać. Stosownym projektem ROMB oczywiście dysponuje. Klub sportowy posiada instruktorów obeznanych z zasadami bezpiecznej obsługi broni i zasadami strzelania. Szkoły już dzisiaj mogą z pomocy tych klubów korzystać. Nawet bez czekania na zmiany programowe w szkołach. Już dzisiaj mądry samorząd, w którego kompetencjach jest edukacja, może organizować zajęcia z zasad obsługi broni palnej i strzelania.