“Wołyń” to film również o Polskich grzechach głównych.

Obejrzałem film “Wołyń”. To obraz o miłości w nieludzkich czasach. Ten film porusza do głębi, a to jedynie obraz filmowy, ruchome sceny w wykonaniu aktorów, bez bólu, bez smrodu, bez smaku krwi w ustach. Rzeczywistość tamtych dni była niewyobrażalna. Filmy był niezwykle potrzebny, bo ciekawa jest wyłącznie prawda, tą można przeczytać, jednak do masowego odbiorcy obrazem łatwiej dotrzeć. Obraz ruchomy daje namiastkę rzeczywistości. Pisząc o filmie nie chcę pisać o banderowcach, ich bestialstwo jest niezaprzeczalne. O tym powiedziano i napisano już wiele. Dla mnie opowieść z filmu “Wołyń” to również historia pokazująca polskie grzechy główne. Główne, bo dotyczące naszego fizycznego istnienia. Główne, bo dotyczące nas powszechnie. Główne, bo film opowiada o czymś co wciąż aktualne.

Wojna 1939 roku została przegrana. Mądra władza powinna, gdy myśli o wojnie, rozważać scenariusze co będzie gdy ją sromotnie przegra na froncie walki militarnej. Huraoptymizm na temat powodzenia to głupota, która zaciemnia myślenie o sprawach kolejnych. Każda przegrana wojna sprawie rzecz zasadniczą, jest nią likwidacja tych elementów państwowości, które opierają się o zbrojne ramię narodu. W 1939 roku zniknęło wojsko, nie było policji, dosłownie wyparowały z dnia na dzień formacje porządkowe przyjazne Polakom. Przegrana wojna 1939 sprawiła też i to, że ludzie – Polacy, pozostali w swoich domach we wsiach i miastach. Pozostali tam zupełnie bezbronni, na łasce i niełasce, jak się na Wołyniu okazało – sąsiadów. Ten film przypomina o tych podstawowych obserwacjach.

W filmie pojawia się scena, która opowiada o poważnym grzechu Polaków. Organizujmy się, kupmy broń od Węgrów. A po co, nasi Ukraińcy nas ostrzegą… i rozchodzą się Polacy każdy do swojego domu. Trochę trudno ubrać w słowa jak to, właściwe Polakom, niezorganizowanie się nazywa. Jak można w pożodze wojennej, gdy płoną nieodległe wioski, gdzie krew się leje z zarzynanych ojców, matek, dzieci, nie myśleć o trzymaniu w dłoni karabinu i staniu z podobnie uzbrojonym sąsiadem? Kto sprawił i kto to dzisiaj sprawia, bo ta postawa przeciętnego Polaka wciąż jest aktualna. Kto spowodował, że tak myśleliśmy wówczas i tak myślimy o codzienności? Naprawdę to jakaś niebywała duchowa głupota, która powoduje zanikanie instynktu zwanego samozachowawczym.

Ten stan ogłupienia istniał w czasie minionej pożogi wojennej pomimo tego, że w okresie między światowymi wojnami strzelectwo w Polsce rozwijało się niewspółmiernie lepiej niż ma to miejsce obecnie. Każdy żołnierz obywatelem – każdy obywatel żołnierzem to międzywojenne zawołanie. Wówczas władza aktywnie uczestniczyła we wspieraniu sportów strzeleckich, a posiadanie broni przez cywili było zjawiskiem znacznie bardziej powszechnym niż ma to miejsce obecnie.

Czasy dzisiaj inne niż tamte, ale zło drzemiące w człowieku wciąż jest takie same. Co proponuję, bo nauka jest dopiero wówczas pożyteczna, gdy niesie przesłanie dla czasów teraźniejszych. Proponuję abyśmy nie byli tak głupi, że będziemy musieli przekonywać się wzajemnie, że warto kupić broń od Węgrów, gdy już będą płonęły nasze miasta.

wolyn2