Antoni Macierewicz w wywiadzie dla tygodnika Do Rzeczy o dostępie do broni palnej.

W jutrzejszym dla mnie, bo piszę po nocy wprawdzie, ale jeszcze w dniu 5 marca 2017 r., dla was dzisiejszym, wczorajszym, albo i sprzed tygodnia, wydaniu tygodnika Do Rzeczy (6 – 12 marca 2017) obszerny wywiad z Antonim Macierewiczem. Wywiad ciekawy, lubię takie wywiady. Szczerze pisząc bardzo mi się podoba co mówi pan minister. Mam wrażenie, że wyznajemy te same wartości, tak samo myślę mówiąc słowo Polska, patriotyzm, Żołnierze Wyklęci, zagrożenia, Rosja, zdrajcy. Nie mogę nie przytoczyć słów, które rozpalają moje emocje. Takimi właśnie słowami trzeba mówić do Polaków, bo skala metod ogłupiania stosowana wobec nas, właśnie tego wymaga. (Obiecajcie tylko, że jutro pobiegniecie kupić tygodnik, aby redakcja Do Rzeczy z mojego wpisu miała jakiś zarobek.)

W wywiadzie jest jedna sprawa, co do której nie podzielam zdania pana ministra tj. nie podzielam metod rozwiązania, chociaż zdiagnozowanie problemu i ocenę stanu Polski pan Macierewicz stawia moim zdaniem słuszną. To niestety sprawa dostępu do broni palnej przez cywilnych posiadaczy. Pan Macierewicz zagadnięty przez redaktora Macieja Pieczyńskiego o możliwość poszerzenia dostępu do broni palnej, gdy temat zszedł na bezgraniczny pacyfizm społeczeństwa polskiego, odpowiedział:

We wcześniejszej części wywiadu, który koniecznie w całości przeczytajcie, Antoni Macierewicz mówi o pacyfizmie, który jak gangrena toczy Polaków. Zgadzam się, że nienawiść do PiSu tych, którym koryto zostało odsunięte wzmaga się, a z tym wzrasta medialna agresja. Twitterowe wpisy np. towarzysza Lisa pokazują, że wzywa on przeróżnych cybów do ujawnienia się i do rozpoczęcia działania.

Niestety myli się pan minister w tym, jakie przedstawia na to rozwiązanie. Klasy mundurowe, przeszkolenie wojskowe w szkołach i wszystkie temu podobne działania, mające za cel naukę posługiwania się bronią i ogólne obycie z bronią, niemal nie mają związku z dostępem do broni dla cywilów. Nauka posługiwania się bronią, obycie z bronią, to naprawdę zupełnie drugorzędna sprawa dla stworzenia dobrych prawnych reguł dostępu do broni dla Polaków. To pewne mitologiczne podejście, albo odwrócenie uwagi. Tak jak człowiek nie specjalnie musi być przestrzegany przed wchodzeniem na ulicę pod pędzące auto, tak ten sam człowiek z całą pewnością będzie wiedział, że nie należy przystawiać lufy do swojej lub cudzej głowy. Ludzie z kręgu naszej cywilizacji bez nauki w szkole mają ten podstawowy instynkt i wiedzę, aby nie narażać się na śmiertelne niebezpieczeństwo. To wiedza zupełnie nie związana z nauką w szkole pokazuje co to jest zagrożenie ze strony broni palnej. Nie trzeba zatem całego ceremoniału nauki posługiwania się bronią aby wiedzieć, że broń jest niebezpiecznym narzędziem i można nią zabić. Dla opanowania podstawowych zasad bezpieczeństwa wystarczy naprawdę bardzo krótki kurs na strzelnicy. Wie o tym każdy kto broń ma w domu. Nie wie tego kto broni nie widział, ale szybko się dowie, gdy pójdzie na pierwszą lepszą strzelnicę. Wracając do wypowiedzi pana ministra. Nie są nam potrzebne szkoły mundurowe, nauka posługiwania się bronią, aby zmieniać przepisy regulujące dostęp do broni. To po pierwsze.

Po drugie na przestępczą agresję, taką made in członek PO Cyba, metodą nie jest wzmożona reglamentacja dostępu do broni. Broń cybowie mają nielegalną i tak jest zawsze. Z broni nielegalnej popełniane są przestępstwa. Dostęp bo broni ani tej agresji nie wzmoże, ani jej nie ostudzi. Chociaż już z tym ostatnim wnioskiem może warto się nie zgodzić, bo przecież kto broń posiada wie, że broń łagodzi obyczaje szczególnie agresywnych napastników. Wreszcie, gdyby ta medialna agresja jaką dostrzega Pan minister miała cokolwiek spowodować, to przecież od 13 lat już mamy niczym nieskrępowany, powszechny, niereglamentowany, dostęp do broni palnej rozdzielnego ładowania tzw. czarnoprochowej. Z taką bronią w rękach prowadzono niosące śmiertelne żniwo wojny na wielu kontynentach. No gdyby te niepożądane skutki miały się pojawić i narastać, to przecież narzędzia są dostępne w każdym sklepie z bronią, bez konieczności legitymowania się jakimkolwiek pozwoleniem. Jeszcze lepszy argument pokażę. Dzisiejsza struktura posiadaczy broni to struktura wojskowo milicyjna. Obrona większość myśliwych, posiadaczy broni do ochrony osobistej to byli towarzyszenie oficerowie i towarzysze milicjanci, a może i jaki stary ubek się trafi. Pośród posiadaczy broni sportowych też całkiem liczna grupa tak się trafi. Oni wszyscy przez dziesięciolecia komunizmu i postkomunistycznej Polski zapewnili sobie takie jak trzeba prawo o broni. Nie myśleli o Polakach, a właściwie to myśleli, aby w niepowołane polskie ręce broń nie trafiała. Gdy ktoś dzisiaj nie stawia na dostęp do broni palnej, utrzymuje starą ustawę, ten konserwuje zastany stanu pośród posiadaczy broni.

Po trzecie wreszcie. Tworzenie przysposobienia wojskowego w szkole, jako koniecznego elementu poprzedzającego liberalizację dostępu do broni palnej, niczego nie załatwi. Skoro pan minister mówi o kilku latach, to przez kilka lat przez klasy wojskowe przejdzie tylko kilka dość młodych roczników, a co z 30, 40 – latkami, którzy przecież też prochu w wojsku nie powąchali, bo do wojska nas nie brali, a Przysposobienia Obronnego już w szkole nie było albo nic nie pamiętają. Jaki związek klas wojskowych z dostępem do broni Polaków, tych młodych, starych i tych w średnim wieku? Ta argumentacja niestety panu ministrowi nie bardzo wychodzi. Rozłożenie jej na czynniki wskazuje, że nijak ma się do omawianej sprawy.

Po ostatnie wreszcie i najważniejsze. Dostęp do broni palnej to przede wszystkim wartości. Można nie mieć broni wcześniej w rękach, ale wyznawać wartości cywilizacji chrześcijańskiej i pewne jest, że sąsiadowi takiego kogoś nic nie grozi. W przypadku broni nie o naukę składania, rozkładania, celowania i strzelania chodzi. W sprawie broni o wartości idzie sprawa. Broń w rękach człowieka posługującego się wartościami, nawet nie obytego z nią, nie obcującego z nią każdego dnia, nie niesie ze sobą zagrożenia. Jestem przekonany, że nie można o Polakach stawiać tezy, że już nie są z kulturowego kręgu tej cywilizacji i chęć mordu w nich drzemie – czekają tylko na stosowne narzędzia, także gdy mielibyśmy ocenić przeciętnego wyborcę innych niż PiS partii politycznych np. .Nowoczesnej czy Platformy Obywatelskiej.

Wreszcie warto także spojrzeć na prawa podstawowe. Broń to wartość podstawowa, to fundament wolności obywatelskiej, a prawo posiadania broni to prawo naturalne, którego rząd nie nadaje, a tylko oddaje to co Stwórca postanowił. Mówi się, że w Ameryce strzelaniny, że broń powszechna, niesie śmierć i zniszczenie. Pomimo tego Amerykanie nie dali sobie odebrać tego prawa. Co oznacza, że jest to prawo ważniejsze niż się panu ministrowi zdaje. Ważna to rzecz nie tylko dla Amerykanów, ale i Polaków także. Nieważną sprawę z broni uczynili – tabu, broń dla wybranych, o szczególnych kwalifikacjach, broń w nagrodę – komuniści, których tak szczerze nienawidzimy.

Gdybym mógł do Antoniego Macierewicza kilka słów powiedzieć. Powiedziałbym tak:

Panie ministrze, tak jak szuka Pan (i słusznie) schronienia dla Polski pod skrzydłami niezwyciężonej amerykańskiej armii, przeciwko ruskiej agresji (ta jest rzeczywista), tak niech Pan czerpie wzorce z Ameryki. Jednym z fundamentów ich siły jest druga poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Niech Pan spróbuje zapytać amerykańskiego obywatela, żołnierza, kogokolwiek (poza wyznawcą lewackiej ideologii) czy do prawa posiadania broni konieczne jest przeszkolenie w klasie mundurowej, upływ kilku lat od momentu gdyby zechciał broń posiadać. Ja nie pytałem, ale wiem co Panu przeciętny Amerykanin odpowie… Ale zanim odpowie, najpierw zrobi wielkie oczy, zdziwi się straszliwie, może nawet poprosi o powtórzenie pytania. Ja sobie z Pana wcale nie żartuję, ja tylko chcę pokazać jak ważna to dzisiaj jest dla Polski sprawa. To co komuniści nam zabrali wy musicie nam oddać!

A teraz drodzy czytelnicy, biegiem po tygodnik Do Rzeczy, naprawdę jest co czytać!

Uzupełnienie z dnia 6.03.2017 r.

Minęła noc, przemyślałem sprawę. To absolutnie nie jest możliwe aby Antoni Macierewicz, człowiek niewątpliwie o wyjątkowym intelekcie, posługiwał się takimi jak powyżej użył argumentami w sprawie tak ważnej, jaką jest posiadanie broni. Stawiam tezę, że używane argumenty są zastępcze. Rzeczywiste powody sprzeciwu wobec zmian prawa o broni muszą być zupełnie inne. W głowie mi się nie mieści, że człowiek o takiej umysłowości jak Antoni Macierewicz, posługuje się takimi słabymi argumentami. W związku z tym nadzieja na zmianę stanu prawnego nie istnieje do momentu, do którego te rzeczywiste powody nie znikną. Moim zdaniem te rzeczywiste powody są takie jak opisałem tu: Nieufność polityków wobec Polaków oraz zupełny brak wiedzy, to główne powody braku pozytywnych zmian w prawie o broni palnej. Ergo, póki politycy nie nabiorą do Polaków zaufania nie możemy liczyć na zmiany, prędzej totalitarna kontrola nas czeka.

Dziękuję za uwagę.