Z cyklu broń ratuje życie: 17 letnia dziewczyna z pistoletem ojca przepędziła z domu włamywacza. W Polsce ta historia miałaby finał tragiczny.

USA, stan Waszyngton. Około 5 rano w poniedziałek rano (17.07.2017 r.) 17-letnia Kimber Wood odebrał telefon od swojego chłopaka i rodziców. Ostrzegali ją przed przestępcą, który uciekł zastępcom szeryfa z hrabstwa Spokane w stanie Waszyngton. Mężczyzna był podejrzewany o kradzież samochodu. Rodzicie i chłopak dziewczyny zaalarmowali ją bowiem słyszeli doniesienia medialne o incydencie z przestępcą. Gdy dziewczyna rozmawiała z ojcem zapytała, czy może użyć jego broni. Ojciec wyraził zgodę. Kimber Wood schowała pistolet pod poduszkę i poszła spać.

W krótkim czasie przestępca wdarł się do domu gdzie była 17 letnia Kimber Wood. Dziewczyna wycelowała mu pistolet prosto w twarz i kazał mu wyjść. Kimber wybiegła na zewnątrz za uciekającym bandytą i wystrzelił jeden strzał w ziemię. Przestępca nie został jeszcze ujęty, ale został zidentyfikowany przez dziewczynę.

Kimber Wood gdy rozmawiała z dziennikarzami o tym wydarzeniu mówiła, że czy czuła się pewna, bo miała w ręku broń. Stwierdziła, że wiedziała jak jej używać, broń dała jej przekonanie, że ma przewagę i będzie bezpieczna. Okazuje się, że Kimber dorastała w domu, w którym była na broń. Od wielu lat obserwowała posługiwanie się bronią przez ojca i dziadka. Gdy podrosła ojciec uczył ją jak posługiwać się bronią. Kimber mówiła, że wiedziała, że broń może być niebezpieczna, ale widziała też, że jeśli potrafi się nią prawidłowo posługiwać jest się bezpiecznym. Ojciec Kimber, Lenny, mówił dziennikarzom, że wychowywał córkę tak w środowisku gdzie była broń, a gdy zaczynała być świadoma, nauczył ją bezpieczeństwa w posługiwaniu się broną. Ojciec uważa, że to powinien zrobić każdy rodzić dla swojego dziecka. Zdaniem ojca dziewczyny domy, w których nie ma broni są bardziej niebezpieczne niż domy w których jest broń, przecież dzięki broni może swoją córkę przytulać.

źródło www.breitbart.com bearingarms.com)


Historia ciekawa, pouczająca, pokazująca jak niema broń działa w obronie. Zdarzenia z USA pokazują, że broń jest wielkim wyrównywaczem szans i niweluje przewagę przestępcy nad kilkunastoletnią dziewczyną. Broń jest w pewnych sytuacjach warunkiem zachowania bezpieczeństwa, być może życia. Broń jest urządzeniem niebezpiecznym, ale w rękach praworządnego człowieka wyłącznie niebezpiecznym dla przestępcy.

Nauka zasadnicza. Warto mieć broń w domu, warto potrafić się nią posługiwać. Oczywiście ten przypadek jest skrajny, wyjątkowy i wcale nie częsty. Tylko komu i kiedy się przytrafi? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi…

Takie wydarzenia nie mógłby się zdarzyć w Polsce. Nawet gdyby się zdarzyły zakończyłyby się tragicznie, dla ojca i dla dziewczyny. Przyjmijmy, że w Polsce było jak w powyższym opisie. Te fakty ocenię w świetle prawa obowiązującego w Polsce.

Po pierwsze policja po pierwsze z niedowierzaniem przyjęłaby twierdzenia, że włamywacz był w domu. Po wtóre ojciec dziewczyny miałby co niemiara kłopotów. Użycie broni przez córkę zakończyłoby się utratą możliwości posiadania broni w przyszłości, sprawą karną i sprawą o pozbawienie praw rodzicielskich. Już wyjaśniam postsowieckie polskie regulacje prawne.

Ojciec w rozumieniu prawa w Polsce naruszył art. 263§3 kodeksu karnego w brzmieniu: Kto, mając zezwolenie na posiadanie broni palnej lub amunicji, udostępnia lub przekazuje ją osobie nieuprawnionej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Gwarantuję, że nikt nie chciałby słuchać wyjaśnień, że to było dla bezpieczeństwa córki. Dla bezpieczeństwa, broń pod poduszką? – oburzałby się pan policjant lub prokurator? Po żadnym pozorem, przecież to przestępstwo! – dodałby stróż prawa. Trzeba było dzwonić na policję panie przestępco! Z zapobiegliwego ojca polskie prawo od razu zrobiłoby przestępcę, który naraził dziecko na niebezpieczeństwo pozwalając córce wziąć broń.

Dziewczyna w rozumieniu prawa w Polsce odpowiadałaby też karnie. Przecież posiadała broń palną, nie mając do tego stosownych uprawnień. Art. 263§2: Kto bez wymaganego zezwolenia posiada broń palną lub amunicję, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Trzeba było dzwonić na policję, a nie próbować dokonywać samosądów, powiedziałby do dziewczyny prokurator.

Kolejna sprawa rodzinna o odebranie władzy rodzicielskiej, albo co najmniej o jej ograniczenie. Przecież dziewczyna nie jest pełnoletnia. Sędzia w sądzie rodzinnym i opiekuńczym bardzo szybko nauczyłaby ojca, że bardzo nieodpowiedzialnie postąpił pozwalając córce bez jego nadzoru wziąć broń palną. O co najmniej nadzór kuratora dla nieodpowiedzialnego ojca by został ustanowiony. Kodeks rodzinny i opiekuńczy daje odpowiednie narzędzia zgodnie z art. 109§1 Jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd opiekuńczy wyda odpowiednie zarządzenia. Broń w ręku dziecka, samego w domu! Przecież to mogło zakończyć się tragedią, od czego była policja, trzeba było dzwonić nieodpowiedzialny ojcze 17 letniej dziewczyny!

 No i aby nigdy więcej broń nie mogła pomóc tej rodzinie w niebezpieczeństwie komenda wojewódzka policji odebrałaby ojcu pozwolenie na broń palną. Przecież pozwolenie 17 letniej córce wzięcia broni do obrony przed bandytą to naruszenie art. 32 ust. 1: Broń i amunicję należy przechowywać i nosić w sposób uniemożliwiający dostęp do nich osób nieuprawnionych. Naruszenie tej reguły to powód, zgodnie z art. 18 ust 2 pkt 4 ustawy o broni i amunicji: Właściwy organ Policji może cofnąć pozwolenie na broń w przypadku naruszenia przez osobę posiadającą pozwolenie zasad przechowywania, noszenia oraz ewidencjonowania broni i amunicji, o których mowa w art. 32.

Zamiast nagrody ojciec i nastolatka otrzymaliby karę, aby nigdy w przyszłości praworządny obywatel i jego najbliżsi nie mogli korzystać z broni do samoobrony. W ślad za tymi urzędowymi dolegliwościami inny wiedzieliby, że nie należy iść drogą tej rodziny. Tak, tak, Polska w zakresie dostępu do broni to kraj postsowiecki i barbarzyński, który potrafi z prawego człowieka zrobić w mgnienia oka przestępcę, bo zdarzyło mu się stać ofiarą przestępstwa. W najlepszym przypadku ta rodzina miałaby kilka lat wyjętych z życiorysu, sprawy w sądach, dowodzenie stanu wyższej konieczności, tysiące wydane na sądy i adwokatów.

Mam na koniec pytanie, na które odpowiedź dla mnie jest oczywista, a Was zachęcam do publicznej odpowiedzi: Czyim wspólnikiem jest państwo polskie, przestępcy czy ofiary?