Z cyklu broń ratuje życie, czasem inaczej niż byście się tego spodziewali

Zatoka Maine, Ocean Atlantycki. Phillip Langevin wraz z trójką przyjaciół wybrał się w ostatni weekend na wędkowanie w zatoce. Około 15 km od brzegu, dryfując z prądem, zarzucili wędki.

Jednak falujący ocean okazał się na tyle zmienny, że ich łódź zaczęła nabierać wodę, która zbierała się na dnie od strony rufy. Z każdą większą falą było jej coraz więcej. Grupa przesunęła się więc na dziób chcąc zrównoważyć jej ciężar. Jednak nadejście kolejnej, metrowej fali, wywróciło ich do góry dnem.

“Woda ścięła nas z nóg, a chwilę później łódź wywróciła się”—powiedział Phillip Langevin—”Znalazłem się po drugiej stronie niż reszta. Pomimo, że na łodzi mieliśmy w zasięgu ręki kamizelki ratunkowe, to w chwili wywrotki nikt nie miał ich na sobie. Wystarczyłoby po nie sięgnąć, ale niespodziewana sytuacja na to nie pozwoliła. Zabrakło nam czasu. Miałem swoją już w ręku, ale zaczepiła się o coś i nie mogłem jej wyciągnąć”, dodał.

Miał jednak na tyle szczęścia, że tak jak pozostałym dwóm mężczyznom, udało mu się wypłynąć na powierzchnię i wdrapać na wywróconą łódź. Niestety kobieta, która była z nimi na łódce nie miała tyle szczęścia.

“Jej chłopak powiedział nam, że trzymał ją, ale uderzenie wyrwało mu ją z ramion.”, powiedział Langevin. “Ostatnią rzeczą jaką wszyscy usłyszeliśmy od niej było ‘Nie umiem pływać’. Nie wiedzieliśmy czy utonęła, czy może tylko zmyło ją z pokładu”.

Rozbitkowie ocaleli tylko dlatego, że Langevin przypomniał sobie o pistolecie swojego kolegi.

“Pistolet alarmowy i wszystko inne było pod wodą,” wspomina Langevin. “Powiedziałem Jimowi, żeby wystrzelił w powietrze z pistoletu, który miał przy sobie.”

Załoga łodzi, która znajdowała się niecały kilometr od nich, usłyszała wystrzał i przypłynęła im z pomocą.

Historia ta uczy, żeby warto zawsze nosić ze sobą broń. Nigdy bowiem nie wiadomo czy nie uratuje wam to życia.

(źródło bearingarms.com tłumaczenie Tomasz Trocki)


 

Zastanawiam się jak to skomentować? Nie wiem… może tak, że jak coś jest normalnie ułożone w życiu, to pomaga w najmniej oczekiwanym momencie? Do ludzi wyznających lewicowe antywartości i tak nie dotrze. Moim zdaniem nie ma cudownego zaklęcia, dzięki któremu ktoś sceptyczny wobec broni, uzna ją za do życia konieczną.

Trzeba pisać. Zapraszam innych do pisania o broni. Chętnie będę publikował wasze przemyślenia.