Odwiedziłem Muzeum Emigracji w Gdyni i mam smutną refleksję

Odwiedziłem Muzeum Emigracji w Gdyni. Naprawdę polecam, chwila zadumy jest potrzebna. Ekspozycja stała kończy się na 1989 roku, to takie poprawne politycznie, powinna być zobrazowana prawda, że emigracja trwa nadal, nie ustaje narasta. Emigracja z Polski ma jedną wspólną cechę na przestrzeni dziejów Polski. Polacy uciekali, wyjeżdżali z Polski, bo tu władza ich krzywdziła. Krzywdziła, bo nie pozwalała się rozwijać, krzywdziła, bo nie pozwalała myśleć i mówić, krzywdziła, bo odbierała niemal wszytko co człowiek ciężką pracą zarobił. Tak było kiedyś i jest obecnie.

Po obejrzeniu wystawy mam kilka przemyśleń. Polacy uciekali z Polski nie tam gdzie ktoś coś dawał za darmo i panował socjalizm, nie licząc paczki żywnościowej za 75 centów po przybyciu do Stanów Zjednoczonych Ameryki i gospodarstwa rolnego w Brazylii. Polacy uciekali z Polski tam gdzie mogli sami dbać o siebie, gdzie choć było ciężko, możliwości były w istocie nieograniczone. Polacy uciekali tam gdzie byli traktowani poważnie, nie jako przedmiot którym się ktoś pięknie i troskliwie opiekuje. Polacy uciekali tam, gdzie byli podmiotem praw i obowiązków, tam gdzie swój los mieli w swoich rękach, tam gdzie owoce pracy trafiały przede wszystkim do rąk pracującego Polaka.

Przed wyjściem do Muzeum przez chwilę oglądałem program o Tadeuszu Kościuszko, który przecież też był emigrantem. Utkwiło mi w głowie zdanie, że Kościuszko chciał w swoim czynie zbrojnym uobywatelnienia Polaków, a nie rewolucji socjalnej. Kościuszce się nie udało… Polacy uobywatelniali się zatem sami, uciekając z Polski. Tak dokładnie jest i dzisiaj. W Polsce aktualnie dokonuje się rewolucja socjalna, ale nie widać uobywatelnienia Polaków, w związku z tym Polacy uobywatelniają się sami, uciekając z Polski.

Moim zdaniem nie mamy szans na zrozumienie aspiracji i pragnień Polaków przez obecnych polityków. Pomijam złotoustych, którzy mówią co tylko chcielibyśmy usłyszeć, a jak przychodzi co do czego, to jeszcze bardziej chcą zaciskać smycz na szyi. Nie znajdziemy zrozumienia w obozie władzy. Kaczyński to człowiek, który nie pojmuje co to znaczy Polak-obywatel, zupełnie. Dla niego Polak-obywatel, to Polak, któremu da się parę złotych w zasiłku socjalnym i w wielkiej trosce o Polaka będzie się o wszystkim decydowało za niego. To dla Kaczyńskiego najwyższa forma obywatelskiego traktowania Polaka. Ekipa Kaczyńskiego wszystko wie lepiej, oni wiedzą lepiej i więcej co jest potrzebne Polakom.

Przykład odmowy publikacji aneksu do raportu o likwidacji WSI. Staje przed milionami Polaków Kaczyński i mówi, nic tam nie ma w związku z tym nie ma co publikować. Tak traktuje się naszą podmiotowość, jeden wie lepiej i decyduje za innych. Kolejna sprawa to dostęp do broni. Nie mamy co liczyć na pozytywne zmiany chyba, że jakimś cudem. Świadomość obozu władzy na temat dostępu do broni oddaje peerelowska myśl prawnicza wiceministra Zielińskiego.

Po wizycie w Muzeum Emigracji w Gdyni, które mieści się w okazałym gmachu dawnego pasażerskiego terminalu w Porcie Gdynia, moim zdaniem przyszłość Polski nie wygląda dobrze. Polacy wciąż nie wybili się na niepodległość, tzn. mają jakąś formę fasadowego państwa, które nawet coś czasami zrobi z korzyścią dla Polaków, ale Polacy nie są obywatelami w swojej Polsce. Obywatelami są z całą pewnością gdy o tym pięknie mówią politycy przed wyborami co 4 lata.

Nie twierdzę, że trzeba zaniechać aktywności społecznej, jednak czasami nie bardzo wiem co robić. Tak jest obecnie. Polakom myślącym podobnie jak ja potrzebna jest reprezentacja polityczna. Obecni politycy są przedstawicielami samych siebie, oni rzeczywistymi są obywatelami w Polsce.