Chiny to totalitarny, komunistyczny kraj, tam za słowa trafia się do kryminału

Chiny poinformowały Szwecję o zwolnieniu z aresztu chińskiego księgarza o szwedzkim obywatelstwie, który publikował książki o życiu prywatnym prezydenta Chin Xi Jinpinga i innych przywódców partyjnych – podało we wtorek szwedzkie MSZ. Rodzina nie wierzy w zwolnienie.

Gui Minhai, Chińczyk ze szwedzkim paszportem, współwłaściciel wydawnictwa Mighty Current w Hongkongu publikującego książki nt. wysokich przedstawicieli Komunistycznej Partii Chin (KPCh), w 2015 roku został podczas wakacji uprowadzony w Tajlandii, podobnie jak czterej inni księgarze. Później okazało się, że przebywa w areszcie w Chinach kontynentalnych. Pozostałych księgarzy wkrótce zwolniono pod naciskiem międzynarodowym i wrócili do Hongkongu.

“Chińskie władze poinformowały nas, że w Chinach zwolniono Gui Minhaia” – powiedziała rzeczniczka szwedzkiego MSZ Sofia Karlberg, nie podając żadnych szczegółów.

Rodzina 53-letniego Gui kwestionuje jego zwolnienie. Córka księgarza podała w oświadczeniu, że ojciec miał zostać zwolniony 17 października, ale nie nawiązał po tej dacie kontaktu z nią ani nikim z rodziny. “Dzisiaj upływa tydzień od 17 października i wciąż nie wiem, gdzie znajduje się mój ojciec. Jestem głęboko zatroskana o jego zdrowie” – napisała Angela Gui.

Dodała, że szwedzki konsulat w Szanghaju otrzymał w poniedziałek “dziwny telefoniczny apel od kogoś, kto podszywał się” pod Gui Minhaia; “mówił po szwedzku i twierdził, że zamierza prosić o szwedzki paszport za miesiąc lub dwa, a na razie chce spędzić trochę czasu z chorą matką” – powiedziała córka księgarza. Podkreśliła, że jej babcia nie jest chora i ojca u niej nie ma.

Szefowa szwedzkiej dyplomacji Margot Wallstroem na swoim profilu na Twitterze napisała, że “zażąda szczegółów” na temat zwolnienia Gui.

Chińskie MSZ, poproszone o komentarz, nie udzieliło odpowiedzi.

Wcześniej w tym roku hongkońskiemu księgarzowi nagrodę za obronę wolności słowa i prasy przyznała szwedzka organizacja mediów Publicistklubben.

Rok temu chińska telewizja CCTV wyemitowała wywiad z Gui, który przeprowadzono w areszcie. Gui płacząc mówił, że z własnej woli udał się do Chin, by zgłosić się na policję. Twierdził, że 11 lat wcześniej uciekł przed karą wymierzoną mu w Chinach za popełnione przestępstwo. Jak mówił, uciekł, gdy został skazany w 2003 roku za śmierć studenta, którego potrącił, jadąc samochodem pod wpływem alkoholu. (PAP)


 

Gdyby nie fakt, że jesteśmy poddawani ordynarnej i kłamliwej propagandzie, że Chiny takie wolnorynkowe, to nie mielibyśmy wątpliwości, że zjawiska jak powyżej świadczą, że to kraj po prostu komunistyczny. Porwanie w celu zamknięcia komuś ust! Ale za co?! Za pisanie o towarzyszu prezydencie. Dobrze, że człowieka nie zamordowali, jak kiedyś czerwoni mordercy mieli to w zwyczaju.

No tak, w tym sensie to komunizm w Chinach jest cywilizowany. To tak jak w kawale o Stalinie, który będąc w przedszkolu uderzył dziecko w twarz, aż zalało się krwią. Na  to przedszkolanka mówi: dobry pan. Inne się pytają, jak to dobry? Przecież uderzył bezbronne dziecko. Na to pani odpowiada: dobry, tylko uderzył, a mógł zabić. Taki jest komunizm w Chinach, ludzką ma twarz. Mogli księgarza zabić za wydawanie książek, a tylko go porwali i zamknęli w więzieniu.

Szczerze współczuję wszelkim przygłupom, którzy kibicują rozwojowi komunistycznych Chin. Jakim trzeba być bałwanem, aby kibicować komunistom w rozwoju ich wpływów i sił? Przecież te ich zbójeckie standardy będą się roznosiły po świecie wraz z ich wpływami. Czy takie kibicowanie chińskim komunisto oznacza, że ten kto im kibicuje czeka na takie standardy?