Z cyklu broń ratuje życie: uzbrojony obywatel zapobiegł porwaniu dziecka

Mieszkaniec Las Vegas wychodząc 5 października 2011 7 roku ze swojego domu sięgnął po swój pistolet i umieścił go jak zwykle w kaburze przy boku. Justin Pearson jest posiadaczem pozwolenia na ukryte noszenie broni. Po chwili zobaczył pędzące po osiedlu auto BMW z zawrotną prędkością. Sięgnął po telefon aby zawiadomić policję. Policyjny dyżurny poprosił o podanie numeru rejestracyjnego pędzącego samochodu. Pearson ruszył ulicą aby aby ustalić numer samochodu. Na końcu ulicy zobaczył BMW oraz kierowcę samochodu, który próbował wepchnąć do samochodu 6 letniego chłopca. Mężczyzna był dobrze zbudowany, niemożliwe było zatrzymanie go rękoma. Justin Pearson wykonał jeden ruch, podniósł swoją koszulę a rękę położył na swoim pistolecie Heckler&Koch VP9, po czym krzykną do napastnika aby przestał. Porywacz zatrzymał się spojrzał na broń, chłopiec uciekł. Następnie porywacz odjechał.

Porywaczem okazał się biologiczny ojciec chłopca, który nie miał do niego praw rodzicielskich.

(źródło reviewjournal.com)


 

Gdyby Justin Pearson nie miał broni palnej, niewiele mógłby zrobić. Zazwyczaj nosił broń, co sprawiło, że udało mu się uratować przed porwaniem dziecko. Służby przyjechały do zdarzenia we właściwym czasie. Ten czas był już po przestępczym zdarzeniu. Tak jest niemal zawsze. Take jest reguła.

Broń zadziałała jak działa zazwyczaj, tj. sam jej widok wymusił porządek. Trzeba było ją jednak mieć pod ręką i mieć odwagę po nią sięgnąć. A i jeszcze jedno. Trzeba mieszkać w kraju w którym ministrowie nie powtarzają sowieckiego bełkotu, że za fizyczne bezpieczeństwo obywateli odpowiada państwo.