Z cyklu broń ratuje życie: obywatel z bronią w ręku skutecznie obronił się przed dwoma uzbrojonymi bandytami

USA, Georgia, Hrabstwo Gwinnett. W Sylwestra około 15 mężczyzna pracujący na co dzień jako ochroniarz spotkał się na parkingu przed Walmart z dwoma mężczyznami, którym miał sprzedać telefon.

W pewnym momencie dwaj mężczyźni wyciągnęli broń i zabrali telefon pokrzywdzonemu. Napadnięty mężczyzna dobył własną broń.

Nie jest jasne kto pierwszy zaczął strzelać. Jeden z atakujących został postrzelony, a samochód napadniętego miał wiele dziur od kul.

Policja aresztowała dwóch przestępców. Napadniętemu mężczyźnie nie postawiono żadnych zarzutów uznano, że jest ofiarą przestępstwa.

(źródło wsbtv.com)

Taki typowy pan Dziewulski czy wychowanek milicyjnej/policyjnej (tu nie ma różnicy) szkoły posiadania broni uważają, że lepiej aby ofiara nie miała broni, bo to stwarza dla niej poważne zagrożenie. Po pierwsze broń może ofierze być zabrana przez przestępców. Po drugie broń w ręku ofiary może wywołać agresję kryminalistów. Innymi słowy lepiej nie mieć broni, lepiej oddać co przestępca chce, dla zachowania życia najważniejsza jest uległość wobec bandyty. Naruszyciel prawa to ludzki człowiek, nie zaatakuje jak będzie miał przed sobą bezbronną ofiarę. Poważnie, modelowy pan Dziewulski do tego jest szczerze przekonany.

Niestety życie pokazuje zupełnie odmienne scenariusze. Powyżej jeden z nich. Tu nie dość, że ofiara została zaskoczona, to miała naprzeciwko siebie dwóch uzbrojonych przestępców, a jeszcze ofierze nie zabrano broni i gdy ofiara okazała się niepokorna, to przestępcy przegrali, a ofiara odniosła zwycięstwo. Tak, panie typowy Dziewulski, tak właśnie wygląda życie, a wiedza aplikowana Polakom przez typowego Dziewulskiego nie jest warta funta kłaków.