65 lat temu – 24 lutego 1953 r. – wykonano wyrok śmierci na gen. Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu”

65 lat temu, 24 lutego 1953 r. w więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie komunistyczne władze wykonały wyrok śmierci na generale Emilu Fieldorfie. Do historii przeszedł jako generał „Nil”, dowódca Kedywu Komendy Głównej AK i organizacji „Nie” walczącej z sowiecką okupacją Polski.

August Emil Fieldorf urodził się 20 marca 1895 r. w Krakowie. Był najmłodszy z czwórki rodzeństwa. Ich ojciec – Andrzej był maszynistą kolejowym; rodzice zapewnili swoim dzieciom solidne wykształcenie. Emil (tak nazywali go domownicy) nie był jednak prymusem. W nauce przeszkadzała mu fascynacja rozwijającym się pod koniec pierwszej dekady XX w. galicyjskim ruchem paramilitarnym. Wielką rolę w kształtowaniu osobowości przyszłego oficera odegrał mieszkający po sąsiedzku profesor Odon Bujwida, mikrobiolog, społecznik i pedagog. Dzięki niemu zetknął się z rodzącymi się w Krakowie drużynami skautowskimi i strzeleckimi.

W grudniu 1912 r. siedemnastoletni Emil wstąpił w szeregi Towarzystwa „Strzelec” blisko związanego z nielegalnym Związkiem Walki Czynnej, założonym przez Kazimierza Sosnkowskiego z inicjatywy Józefa Piłsudskiego. Wraz ze swoim bratem – Janem przeszli przeszkolenie wojskowe i niższy kurs oficerski.

Niespełna dwa lata później nabyte na kursach umiejętności wojskowe zostały sprawdzone w boju. Na początku sierpnia 1914 r., w obliczu wybuchu wojny w Europie, Józef Piłsudski zarządził mobilizację wszystkich galicyjskich organizacji strzeleckich. 6 sierpnia w szeregach powstającego zalążka polskiej armii – Pierwszej Kompanii Kadrowej znalazł się August Emil Fieldorf. Osiem dni później walczył w bitwie pod Brzegami.

W kolejnych miesiącach Fieldorf uczestniczył we wszystkich kolejnych bitwach Legionów Polskich. W 1923 r. za postawę podczas bitwy pod Hulewiczami w sierpniu 1916 r. został odznaczony orderem Virtuti Militari V klasy. Fieldorf utrzymał się na pozycji w trakcie ciężkiego ostrzału Rosjan. Mimo ogłuszenia wybuchem „nie został tym wypadkiem zdemoralizowany, szybko pobiegł po karabin maszynowy, naprawił małe uszkodzenie, oczyścił go z piachu, postawił na pozycję i zaczął ostrzeliwać pokazującego się nieprzyjaciela”.

Na charakter młodego legionisty wielki wpływ wywarła postać dowódcy I Brygady. Jak po latach wspominała jego żona: „drugie miejsce w jego sercu [po Polsce] zajął Komendant [Piłsudski]. On, Wódz, prowadził ich drogą, która na pewno była słuszna, choć nieraz jeszcze ciężka”.

Wiosną 1917 r. wykorzystując wycofanie się I Brygady z linii frontu ukończył niższą szkołę oficerską. W tym samym żołnierze Legionów odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzom Niemiec i Austro-Węgier. Fieldorf, podobnie jak większość żołnierzy z Galicji, odmówił służenia w Polskim Korpusie Posiłkowym, przez co jako „politycznie podejrzany” trafił do karnych kompanii walczących na froncie włoskim. We wrześniu 1918 r. starszy sierżant August Emil Fieldorf, po otrzymaniu krótkiego urlopu wyjechał do rodzinnego Krakowa. Nie zamierzał już wracać w szeregi armii rozpadającego się cesarstwa.

Niemal natychmiast po powrocie do Galicji wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej. 31 października 1918 r. brał udział w wyzwoleniu miasta spod władzy austriackiej. W powstającym w Galicji Wojsku Polskim Fieldorf wstąpił do odtwarzanego pułku piechoty, w którym służył w Legionach. Za służbę w I Brygadzie i POW otrzymał awans na chorążego.

Odradzająca się w Małopolsce armia niemal natychmiast przeszła chrzest bojowy w walkach z Ukraińcami o Przemyśl. W Wigilię Bożego Narodzenia Fieldorf z rozkazu Naczelnego Dowództwa w Galicji Wschodniej został podporucznikiem. Wiosną objął dowodzenie nad kompanią karabinów maszynowych w 1. Dywizji Piechoty, która pod dowództwem Edwarda Śmigłego-Rydza wyzwoliła spod władzy bolszewików Wilno. Nad Wilejką wsławił się w walkach o jeden z mostów. Jego wysiłek został doceniony Krzyżem Walecznych i Krzyżem „Wilno-Wielkanoc”. Drugi Krzyż Walecznych Fieldorf otrzymał jesienią za odwagę okazaną w walkach pod Dyneburgiem.

18 października 1919 r. wykorzystując krótki urlop ppor. August Emil Fieldorf wziął ślub z Janiną Kobylińską, poznaną kilka miesięcy wcześniej w jednym z wileńskich teatrów. Ich związek przetrwał do śmierci generała. Z tego okresu pochodzą zachowane opinie przełożonych oceniające służbę młodego oficera. Kapitan Jan Kruszewski, dowodzący jego batalionem zapisał: „umie żyć z żołnierzami i wychowywać ich w zamiłowaniu dyscypliny i porządku; bardzo lubiany przez swoich podkomendnych. Spokojny, taktowny, pracowity […] Ogólna ocena: nadzwyczajny”.

W kolejnych miesiącach Fieldorf walczył pod Kijowem i Żytomierzem. Jego dywizja odegrała kluczową rolę w trakcie decydującej o losach Bitwy Warszawskiej ofensywy znad Wieprza. Jego udział w wojnie z Rosją Sowiecką odnotowany został przez stalinowskich oprawców z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W akcie oskarżenia z listopada 1950 r. twierdzili: „Wrogość swą do ruchu lewicowego i Związku Radzieckiego Fieldorf August wykazał już w latach 1920, podczas których będąc w stopniu porucznika jako dowódca kompanii 1. Pułku Legionów Polskich brał czynny udział w marszu Piłsudskiego na ZSRR i za szczególne wyróżnienie się w walkach został czterokrotnie oznaczony Krzyżem Walecznych oraz awansowany do stopnia kapitana”.

Po zakończonych działaniach wojennych nowym rodzinnym miastem Fieldorfa stało się Wilno. Pełnił tam służbę w 1. Pułku Piechoty Legionów. Był uwielbiany przez podwładnych za dość tolerancyjne podejście do nudzących go procedur regulaminowych. W wolnych chwilach oddawał się dwóm pasjom: majsterkowaniu i filatelistyce. W Wilnie na świat przyszły jego dwie córki: Krystyna i Maria, znana z walki o pamięć o swoim ojcu w okresie PRL i po 1989 r.

Dla Fieldorfa największą tragedią tego okresu był zamach majowy, w którym walczył po stronie marszałka Józefa Piłsudskiego. Do końca życia wspominał wydarzenia na ulicach Warszawy przywołując słowa Piłsudskiego o „bratobójczej waśni”. Dzięki prowadzonym przez niego negocjacjom udało się doprowadzić do poddania się wiernych rządowi żołnierzy ze Szkoły Podchorążych. W kolejnych latach dowodził batalionem „Troki” Korpusu Ochrony Pogranicza.

Na początku 1938 r. wrócił do armii obejmując jako podpułkownik dowództwo 51. Pułku Piechoty w Brzeżanach. Przy okazji kolejnych awansów i odznaczeń był określany przez swoich przełożonych jako wybitny i lojalny oficer.

W kampanii polskiej 1939 r. dowodzony przez Fieldorfa pułk wchodził w skład 12. Tarnopolskiej Dywizji Piechoty. W trakcie odwrotu przed naporem wojsk niemieckich w okolicach Skarżyska-Kamiennej dowodzeni przez Fieldorfa żołnierze osłaniali wycofujące się oddziały ponosząc ogromne straty sięgające 70 proc. stanu. Dowodzący dywizją generał Stanisław Skwarczyński już 10 września zdecydował się rozwiązać zgrupowanie i pozostawić decyzje o losach pułków ich dowódcom. Podpułkownik Fieldorf w rozkazie skierowanym do swoich oficerów rozkazał przebijanie się z okrążenia niewielkimi grupami: „przebijać się z bronią, nie ma niewoli”. Po wyrwaniu się z okrążenia pod Suścem na Lubelszczyźnie wraz z towarzyszącymi mu oficerami dowiedział się o sowieckiej agresji na Polskę. Wobec beznadziejnej sytuacji militarnej zdecydowali się na zrzucenie mundurów i dotarcie do Krakowa w celu zdobycia kontaktów z tworzącą się konspiracją. Tam podjęli decyzję o przedarciu się do Francji i wstąpieniu do odtwarzanej tam armii.

W Paryżu Fieldorf długo czekał na przydział zadań. Ostatecznie, już jako pułkownik, został skierowany do sztabu gen. Kazimierza Sosnkowskiego dowodzącego Związkiem Walki Zbrojnej, gdzie przygotowywał się do misji kurierskiej do Polski. Jego podróż do kraju opóźnił upadek Francji. W drogę wyruszył w lipcu 1940 r. Jego trasa wiodła przez Afrykę Południową, Kair i Węgry. W kraju przyjął pseudonim „Sylwester Maj”. Charakterystyczne dla wyznawanego przez Fieldorfa etosu oficerskiego jest to, że jednym z pierwszych jego działań po powrocie do Polski było odnalezienie zakopanego we wrześniu 1939 r. sztandaru pułkowego, który przechował się do końca wojny wśród krakowskich działaczy podziemia. Przez przeszło dwa lata Fieldorf pełnił obowiązki sztabowe w Komendzie Głównej ZWZ i był komendantem ZWZ w Białymstoku.

Przełomem dla konspiracyjnej kariery płk. Fieldorfa było nominowanie go w styczniu 1943 r. na dowódcę Kierownictwa Dywersji, kryptonim Kedyw. Fieldorf do swoich oficjalnych pseudonimów dodał wówczas nowy – „Nil”, na pamiątkę długiej podróży z Wielkiej Brytanii do Polski latem 1940 r. Zadaniem Kedywu było planowanie i organizowanie akcji dywersyjnych przeciwko niemieckiej machinie wojennej oraz siłom bezpieczeństwa, takim jak Gestapo i SS.

22 stycznia 1943 r. gen. Stefan Rowecki stwierdzał w rozkazie powołującym Kedyw: „Wchodzimy w ostatnią fazę wojny – w związku z tym odcinek walki czynnej wysuwa się na czoło zagadnień”. Rozkaz stawiał zadanie dokonywania coraz silniejszych ataków na okupanta niemieckiego poprzez akcje dywersyjne i sabotażowe, a także przygotowywanie żołnierzy AK do udziału w powstaniu powszechnym i utrzymywanie w społeczeństwie ducha bojowego. W ciągu niemal dwóch lat działania Kedyw pod dowództwem „Nila” przeprowadził 1200 akcji – od niszczenia niemieckich obiektów wojskowych, po wykonywanie wyroków śmierci na szczególnie brutalnych funkcjonariuszach Gestapo i donosicielach. Najgłośniejszą akcją Kedywu było wykonanie wyroku śmierci na szefie SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Franzu Kutscherze.

W obliczu zbliżającej się do granic II RP Armii Czerwonej pułkownik Fieldorf otrzymał od nowego dowódcy Armii Krajowej gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” polecenie stworzenia organizacji „Niepodległość” pod kryptonimem „Nie”.

„Nie” miało być ściśle tajną organizacją kadrową złożoną z najlepszych żołnierzy i oficerów walczących w szeregach Armii Krajowej oraz cywilnych przedstawicieli Państwa Podziemnego. W nowej organizacji służyć miało około 400 osób. Ich pierwszym zadaniem było zerwanie wszystkich dotychczasowych kontaktów konspiracyjnych i wejście w jeszcze głębszą konspirację.
Funkcję dowódcy Kedywu KG AK „Nil” pełnił do lutego 1944 r. Zastąpił go na tym stanowisku ppłk Jan Mazurkiewicz „Radosław”.

Wyznaczony na nowe stanowisko Fieldorf pozostawał w głębokiej konspiracji, nie biorąc udziału w Powstaniu Warszawskim. Pod koniec września nawiązał ponownie kontakt z komendantem AK gen. Komorowskim. 28 września 1944 r. Fieldorf został przez generała Sosnkowskiego awansowany do stopnia generała brygady za „wybitną postawę i gotowość podjęcia najcięższych zadań”.

Po powstaniu nowy dowódca AK gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” napisał w depeszy do Londynu: „przechodzę do konspiracji rozwijając ją na +Nie+”. Organizacja miała stać się następcą Armii Krajowej w walce z nowym okupantem. Niewiadomą pozostawało to, czy ma to być organizacja kadrowa, czy też rozbudowana i gotowa do podjęcia na nowo walki. Wszystkie plany pokrzyżowało przypadkowe aresztowanie Fieldorfa 7 marca 1945 r. w Milanówku pod okupacyjnym nazwiskiem Walenty Gdanicki. „Nil” nie został jednak rozpoznany jako dowódca organizacji, o której istnieniu Sowieci wiedzieli już od kilku miesięcy. Przy „Nilu” znaleziono niewielką ilość dolarów i kawy, co było wystarczające do postawienia mu zarzutu spekulacji. Nie udało się na czas przygotować akcji odbicia generała z więzienia w Rembertowie i 26 marca Fieldorf wraz z dwoma tysiącami innych więźniów znalazł się w transporcie do obozów pracy na Uralu.

W tym samym czasie sytuacja w okupowanym kraju stała się dramatyczna. 27 marca NKWD aresztowało przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, wśród nich gen. „Niedźwiadka”. W obliczu niemal całkowitego paraliżu struktur konspiracyjnych 7 maja 1945 r. gen. Władysław Anders rozwiązał organizację „Nie”. NKWD i jej sojusznicy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wciąż poszukiwali tajemniczego generała „Nila”. Dla zmylenia przeciwnika w kraju rozpowszechniano plotkę o ucieczce „Nila” do Wielkiej Brytanii.

Tysiące kilometrów na wschód Fieldorf znosił koszmar sowieckiego łagru. W skrajnie trudnych warunkach syberyjskich pracował przy wyrębie tajgi. Zaledwie kilku współwięźniów znało jego prawdziwą tożsamość. Ponurą rzeczywistość łagru próbował Fieldorf rozjaśnić opowieściami o akcjach dywersyjnych prowadzonych przez Kedyw. Wreszcie jesienią 1947 r. wrócił do Polski. W punkcie repatriacyjnym na nowej granicy podał konspiracyjne nazwisko – Walenty Gdanicki. Osiedlił się pod fałszywym nazwiskiem w Białej Podlaskiej. Przebywał następnie w Warszawie i Krakowie, a w końcu zamieszkał w Łodzi.

W odpowiedzi na ogłoszoną w 1947 r. amnestię, ujawnił się w lutym 1948 r.

10 listopada 1950 r. Fieldorf został aresztowany, gdy wychodził z jednego z urzędów w Łodzi, do którego wezwano go pod pretekstem dopełnienia formalności związanych z ujawnieniem. Niemal natychmiast przewieziono go do aresztu MBP na ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Śledztwu przewodzili znany z sadyzmu wobec oskarżonych płk MBP Józef Światło oraz stalinowska prokurator Helena Wolińska. Podstawą oskarżenia był wydany przez PKWN dekret „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego”. Jak można przeczytać w uzasadnieniu wyroku Fieldorf miał „iść na rękę” niemieckim okupantom zwalczając organizacje komunistyczne, takie jak Polska Partia Robotnicza, Gwardia Ludowa i Armia Ludowa. Dla uwiarygodnienia stawianych Fieldorfowi zarzutów w akcie oskarżenia wymieniono jego rzekome „zbrodnie przeciwko działaczom lewicowym”.

Gen. Fieldorf konsekwentnie zaprzeczał wszelkim stawianym mu zarzutom. Prokuratorzy i funkcjonariusze MBP próbowali złamać „Nila” nieprawdziwą informacją o aresztowaniu jego żony i dzieci. Inną metodą stosowaną dla złamania jego woli była złożona mu na początku propozycja wydania odezwy do innych oficerów Armii Krajowej, która miała ich zachęcać do ujawnienia się i zaufania komunistycznym władzom. „Nil” kategorycznie odmówił. W odpowiedzi funkcjonariusze stwierdzili, że odezwa i tak zostanie opublikowana bez jego zgody. Riposta Fieldorfa zszokowała przedstawicieli MBP. Generał stwierdził, że przewidując aresztowanie poinformował swoich przyjaciół, że wszelkie ogłaszane pod jego nazwiskiem dokumenty będą sfałszowane. Był to moment, w którym zapadł faktyczny wyrok na „Nila” wygłoszony słowami przesłuchującego go w celi śmierci oficera bezpieki: „jeśli tak, to między nami wszystko skończone. Nie skorzystaliście z niesamowitej okazji. Za prawie że nic mogliście uratować życie. Teraz już nam nie jesteście potrzebni. Pożałujecie. Będziecie wisieć”.

Towarzysze „Nila” z celi mokotowskiego aresztu wspominali jego postawę w ostatnich miesiącach życia: „Bywały dni, kiedy na podstawie swojej absolutnej niewinności w stosunku do stawianych zarzutów gen. Nil przewidywał swoje uwolnienie, wszak mimo wszystko znajdował się wśród Polaków, którzy znali jego prawdziwą nieskazitelną, bohaterską działalność okupacyjną. […] Następowały jednak i ciężkie chwile, kiedy mocując się sam ze sobą przeciwstawiał swoją nieskazitelną przeszłość zarzutom stawianym przez organa śledcze, a znając dogłębnie metody NKWD, przeniesione żywcem na teren Polski, popadał w wątpliwość i bezsilność wobec metod stosowanego fałszu, zakłamania i przeinaczenia faktów. […] Gnębiły go potwarze, zarzuty druzgocące jego honor żołnierski i nade wszystko bezsilność”. W trakcie śledztwa obrońca z urzędu Jerzy Mehring zwrócił się do jego żony: „Pani mąż to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że nie jest po naszej stronie”.

16 kwietnia 1952 r. po trwającej osiem godzin rozprawie zapadł wyrok skazujący generała Fieldorfa na śmierć. W kolejnych miesiącach składane przez generała wnioski o rewizję sprawy i prośby rodziny o złagodzenie wyroku zostały odrzucone przez komunistyczne władze.

24 lutego 1953 r. wykonano wyrok. Relacje o tych chwilach pozostawił komunistyczny prokurator Witold Gatner. W zeznaniach składanych w 1992 r. stwierdził: „Byłem zdenerwowany, napięty. Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Nikt go nie podtrzymywał. Po odczytaniu dokumentów zapytałem skazanego, czy ma jakieś życzenie. Na to odpowiedział: Proszę powiadomić rodzinę. Oświadczyłem, że rodzina będzie powiadomiona. Zapytałem ponownie, czy jeszcze ma jakieś życzenia. Odpowiedział, że nie. Postawę skazanego określiłbym jako godną. Sprawiał wrażenie bardzo twardego człowieka. Można było wprost podziwiać opanowanie w obliczu tak dramatycznego wydarzenia”.

Po powołaniu Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w więzieniu przy Rakowieckiej rozpoczęto poszukiwania miejsc związanych z mordami na żołnierzach podziemia antykomunistycznego i innych więźniach tego miejsca. Pod koniec 2017 r. dzięki analizie materiałów archiwalnych, znaleziono ukryte części szubienicy, na której stracono gen. Fieldorfa „Nila”.

Wciąż nieznane jest miejsce pochówku zwłok generała. Prowadzone w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach poszukiwania i badania genetyczne odnalezionych szczątków nie przyniosły rezultatu.
Funkcjonariusze reżimu komunistycznego odpowiedzialni za mord sądowy na „Nilu” nie ponieśli kary za tę i inne popełnione zbrodnie, pomimo podejmowanych po 1989 r. prób pociągnięcia ich do odpowiedzialności. W 1992 r. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wszczęła śledztwo w sprawie zamordowania generała Fieldorfa. Objęło ono wszystkich zaangażowanych w śledztwo i proces „Nila”, wśród nich między innymi Helenę Wolińską-Brus, wówczas prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Trwające kilkanaście lat starania o ekstradycję z Wielkiej Brytanii i osądzenie Wolińskiej za bezprawne więzienie żołnierzy Armii Krajowej nie przyniosły rezultatów. Wolińska zmarła w 2008 r. Druga z oskarżonych, Maria Gurowska, sędzia Sądu Wojewódzkiego w Warszawie do końca życia uważała wydany przez siebie wyrok za słuszny. Zmarła kilkanaście dni po rozpoczęciu procesu, 4 stycznia 1998 r. Pozostali funkcjonariusze objęci śledztwem zmarli przed postawieniem zarzutów, lub jeszcze w okresie PRL.

W lipcu 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył gen. Fieldorfa Orderem Orła Białego. W 55. rocznicę śmierci gen. „Nila” Sejm RP przyjął uchwałę, w której posłowie stwierdzili: „August Emil Fieldorf jest przykładem człowieka, który całe życie poświęcił walce o niepodległość i suwerenny byt Rzeczypospolitej Polskiej”.

W 2009 r. odbyła się premiera filmu biograficzno-historycznego „Generał Nil” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego; w roli generała wystąpił Olgierd Łukaszewicz. 31 lipca 2009 r. Jednostka Wsparcia Dowodzenia i Zabezpieczenia Wojsk Specjalnych otrzymała imię gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” i kontynuuje tradycje Kedywu AK. W 2011 r. decyzją ministra obrony zmieniono jej nazwę na Jednostkę Wojskową „Nil”.
Córka generała Maria Fieldorf w książce „Generał Fieldorf Nil. Fakty, dokumenty, relacje” przytoczyła słowa pułkownika Antoniego Sanojcy, oficera Komendy Głównej AK i jednego z dowódców Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość: „Wykonanie kary śmierci […] na gen. bryg. Nilu – Emilu Fieldorfie, na człowieku i żołnierzu najwyższej wartości moralnej, w pełni wszelakich sił, uznajemy za wielką i bolesną stratę, ciężką krzywdę wyrządzoną przez władze bezpieczeństwa Narodowi Polskiemu”. (PAP)

 

Download (PDF, 3,48MB)

Po pierwsze pan generał okazał się nierozsądny, ujawnił się wierząc komunistom w ich słowa na papierze zapisane w ustawie o amnestii. To kosztowało go życie. Niech to będzie przestroga dla każdego kto wierzyłby komunistom i tym wszystkim, którzy uskuteczniają ich ideologię. Każdego komunistę, który ma władzę, należy podejrzewać o mordercze plany.

Studia prawnicze zaczynałem w 1991 roku. chyba na 2 roku miałem prawo karne materialne. Dość popularny był podręcznik napisany przez prof. Andrejewa, sądowego kata generała Fieldorfa. Ze szczegółami nie pamiętam, ale wówczas pojawiały się już informacje, że Andrejew podpisał się pod zbrodniczym wyrokiem. Naiwny byłem, wprawiało mnie to w osłupienie, że profesor od prawa był zwyczajnym komunistycznym sługusem. Pamiętam jak przeróżni ważni wówczas doktorzy, dzisiaj już profesorowie przekonywali nas na wykładach, że to niegodziwość wyciągać wobec tak znamienitego profesora fakty z odległej przeszłości. Tak uczono studentów prawa sprawiedliwości…


2018-02-24 07:33 (PAP) Kustosz Muzeum AK: proces „Nila” miał zastraszyć całe społeczeństwo

Komuniści poprzez pokazowy proces chcieli propagandowo wykorzystać legendę „Nila”. Działanie to miało zastraszyć również całe społeczeństwo. Miało to pokazać „przyszłość” tym, którzy będą stawiać opór władzy komunistycznej – mówi Piotr Makuła, kustosz Muzeum Armii Krajowej im. gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie.

65 lat temu, 24 lutego 1953 r., władze komunistyczne wykonały w więzieniu na Mokotowie wyrok śmierci na jednym z najbardziej zasłużonych żołnierzy Armii Krajowej i polskiego podziemia niepodległościowego, gen. Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu”, organizatorze i dowódcy Kedywu KG AK.

PAP: Co zadecydowało o tym, że to właśnie August Emil Fieldorf objął dowództwo Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej?

Piotr Makuła: Dla prowadzenie niekonwencjonalnych działań dywersyjnych ważna była jego dotychczasowa służba wojskowa oraz cechy osobowościowe, które pozwalały mu na efektywną służbę w warunkach konspiracyjnych. Praca konspiracyjna różni się od tej prowadzonej w warunkach garnizonowych, między innymi niesztampowym podejściem do pewnych zagadnień i odejściem od przyjętych schematów, które często okazują się tragiczne w skutkach dla działalności konspiracyjnej. Konspiracja wymaga improwizowania, kreatywności, pomysłowości, wykazywania się wysokim poziomem inteligencji. Podjęcie się takich obowiązków, jakie przyjął na siebie gen. Fieldorf wymagało nie tylko wysokiego poczucia obowiązku, ale również odpowiedzialności za podległych sobie żołnierzy i zdolności organizacyjnych.

Równie ważna jak cechy osobowościowe była jego służba wojskowa, która rozpoczęła się jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Przed 1914 r. był członkiem krakowskiego „Strzelca”. Ta działalność miała poniekąd charakter konspiracyjny. Fasadowo była to organizacja w pełni legalna, ale część z podejmowanych przez nią działań miała charakter nielegalny z punktu widzenia austriackiego prawa. Ten okres jego życia bez wątpienia wpływał pozytywnie na jego późniejsze działania w służbie w wojsku II RP i Armii Krajowej. Sprzyjała temu również służba w Legionach oraz pod koniec I wojny światowej w Polskiej Organizacji Wojskowej. Już wówczas uwidaczniały się cechy, za sprawą których był uważany za dobrego dowódcę.

W trakcie wojen o granice od 1918 r. jako dowódca pododdziałów wykazywał się dużą inicjatywą i pomysłowością. W okresie międzywojennym był doceniany przez przełożonych, czego świadectwem jest powierzenie mu obowiązków komendanta Związku Strzeleckiego we Francji. W ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej służył w Korpusie Ochrony Pogranicza jako dowódca batalionów KOP „Troki” i „Wilno”. Pamiętajmy, że była to formacja elitarna.

Po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji i Wielkiej Brytanii. Stamtąd w lipcu 1940 r. powrócił do Polski jako pierwszy emisariusz Naczelnego Wodza. Warto w tym miejscu podkreślić różnicę pomiędzy kurierem a emisariuszem. Pełniący tę drugą funkcję miał nieco inne obowiązki i możliwości działania. Oprócz przewożonych informacji był również upoważniony do prowadzenie rozmów w imieniu władz podziemnych w okupowanym kraju. Myślę, że warto pamiętać o tym okresie działalności generała „Nila”, ponieważ poprzez te działania można dostrzec zalety jego osobowości i przygotowanie wojskowe. Po powrocie do kraju działał między innymi w Warszawie, Białymstoku i Wilnie, które od 1941 r. były pod niemiecką okupacją.

W 1942 r. został mianowany dowódcą Kedywu AK i pełnił tę funkcję do marca 1944 r., gdy został dowódcą nowoutworzonej organizacji „Nie”. Powierzenie mu funkcji dowódcy i zadania stworzenia struktur Kierownictwa Dywersji KG AK potwierdza wcześniejsze opinie na temat walorów tego oficera.

PAP: Czym miało się odróżniać Kedyw od dotychczas istniejącego Związku Odwetu?

Piotr Makuła: Kedyw był strukturą wydzieloną, odrębną od struktur terenowych Armii Krajowej. Celem jego działań było połączenie wysiłku dotychczas działających Związku Odwetu oraz Organizacji „Wachlarz”, która działała na wschodnich terytoriach II RP.

Planowano również wzmocnienie tego pionu przez żołnierzy i oficerów, którzy jeszcze nie brali udziału w bezpośrednich działaniach konspiracyjnych i dzięki temu okupant nie miał na ich temat wiedzy. Celem było więc zreorganizowanie i skoordynowanie działań poprzez strukturę odrębną od dotychczasowej struktury AK. To założenie sprzyjało zachowaniu zakonspirowania tych działań. Niemcom trudniej było wniknąć do Kedywu, jeśli nie miał on powiązań ze znaną im strukturą AK.

Kedyw miał również takie elementy niezależności jak zaplecze materiałowe, produkcję broni i łączność, która była kluczowa dla prowadzenia działań konspiracyjnych. Reorganizacja dywersji i koordynacja działań były głównymi celami powstania Kedywu. Trzeba było doświadczenia takich oficerów jak gen. Fieldorf, aby zapewnić wypełnienie tych celów.

PAP: Czy wiemy w jaki sposób dowództwo Armii Krajowej oraz Rząd RP na uchodźstwie oceniały działalność Kedywu pod dowództwem gen. „Nila”?

Piotr Makuła: Dowództwo AK pozytywnie oceniało Kedywu. Świadectwem jego znaczenia jest fakt, że dziś w powszechnej pamięci historycznej działania podejmowane przez Kedyw są postrzegane jako najważniejsze dla Armii Krajowej. O Kedywie słyszeli wszyscy interesujący się historią II wojny światowej. Nimb walki dywersyjnej, którą dowodziły struktury Kedywu z generałem Fieldorfem jest silnie obecny w polskiej pamięci. Wydaje się, że jest to jedna z wielu zasług generała „Nila”.

PAP: Komunistyczny „wymiar sprawiedliwości” oskarżał generała Fieldorfa o to, że jednym z głównych celów Kedywu było zwalczanie takich organizacji jak AL lub PPR. Czy rzeczywiście zwalczanie sowieckich agentur było zadaniem Kedywu?

Piotr Makuła: Głównym celem działań Kedywu było prowadzenie dywersji przeciwko niemieckiemu okupantowi. Zarzuty funkcjonariuszy komunistycznych były sfingowane i całkowicie pozbawione związku z rzeczywistością. Kedyw nie został założony w celu walki z komunistami.

PAP: Czy dowództwo Armii Krajowej zakładało, że zgromadzone przez gen. Fieldorfa doświadczenia pomogą mu przy tworzeniu organizacji „Nie”?

Piotr Makuła: Z pewnością czyniono takie założenia. Generał Fieldorf był jednym z najbardziej doświadczonych dowódców Armii Krajowej. „Nil” był postacią predestynowaną do tworzenia takiej organizacji. Zdawano sobie sprawę, że okupacja sowiecka, która nastanie po tak zwanym „wyzwoleniu” Polski przez Armię Czerwoną będzie miała zupełnie inny charakter. Również generał „Nil” zdawał sobie sprawę, że w tych warunkach geopolitycznych będzie to długa okupacja.

Gen. Fieldorf był człowiekiem bardzo racjonalnym w swoich decyzjach i zdawał sobie sprawę w jakich okolicznościach znalazła się Polska. Zakładał więc, że niemożliwe będzie podjęcie działań zbrojnych, takich jak w okresie okupacji niemieckiej. Organizacja „Nie” miała mieć więc inny charakter niż Armia Krajowa, nie było mowy o jej umasowieniu. Zakładano, że jej główne zadania będą obejmowały działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze oraz ewentualną samoobronę w wypadku działań komunistycznej bezpieki lub sowietów.

Organizacja „Nie” nie mogła spełnić tych założeń, ponieważ sytuacja militarna i polityczna była skrajnie niekorzystna. Zdawano sobie sprawę, że dezorganizacja struktur podziemnych po przejściu frontu oznacza niemożność realizowania tych zadań. Oficerowie delegowani do „Nie” wzięli udział w Powstaniu Warszawskim, co oznaczało ich dekonspirację, wbrew wcześniejszym założeniom o ich głębokim zakonspirowaniu. Nie było w tym winy dowódców „Nie”. O jej porażkę nie można obwiniać generała „Nila”, ale sytuację w jakiej znalazła się Polska i sama Armia Krajowa.

PAP: Dlaczego generał „Nil” był tak ważny dla propagandy komunistycznej?

Piotr Makuła: Pamiętajmy, że komuniści znali wartość „Nila” i chcieli go skłonić do współpracy, sprawić aby niejako legitymizował ich władzę. Generał odrzucił te sugestie, zdecydował się stawić opór nowej władzy. Zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego wyboru, ale podczas śledztwa i procesu gen. „Nil” przypuszczał, że czeka go długoletnie więzienie. Nie spodziewał się, że władze komunistyczne zdecydują się na skazanie go na karę śmierci. Było to dla niego zaskoczeniem.

Wydaje się więc, że komuniści poprzez jego pokazowy proces chcieli propagandowo wykorzystać legendę „Nila”. Chcieli pokazać jego podwładnym jak ginie ich dowódca. Działanie to miało zastraszyć również całe społeczeństwo. Ten propagandowy gest symboliczny miał pokazać „przyszłość” tym, którzy będą stawiać opór władzy komunistycznej.

„Nil” był więc symbolem, dziś jest legendą. Komuniści zdawali sobie sprawę, że pozostawienie „Nila” w spokoju będzie dla nich bardzo niebezpieczne. Jego wartość, którą pokazał w okresie okupacji niemieckiej, sprawiła, że wydano na niego taki wyrok. To pewien paradoks: komuniści docenili „Nila”, zdawali sobie sprawę, że jest dla nich człowiekiem niebezpiecznym. Był człowiekiem niezależnym, silnym, symbolizował opór i odmawiał współpracy z władzami komunistycznymi. Tacy ludzie nie byli im potrzebni.