Prezydent Trump ma doradców zdecydowanych i o jednoznacznych poglądach

Po mianowaniu Johna Boltona na nowego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, a Mike’a Pompeo na sekretarza stanu prezydent Donald Trump ma najbardziej wojowniczy zespół doradców we współczesnej historii USA – komentują w piątek “New York Times” i “Atlantic”.

Bolton zastąpi na tym stanowisku generała Herberta Raymonda McMastera. Teraz doradcy Trumpa, zajmujący się polityką zagraniczną, stanowią “najbardziej radykalnie agresywny zespół” jaki pamięta Ameryka – pisze “NYT”.

Nowojorski dziennik i magazyn “Atlantic” koncentrują się w komentarzach na dynamice całego zespołu doradczego Trumpa w nowym składzie. Natomiast “Wall Street Journal” skupia się na perspektywach współpracy tandemu Trump-Bolton i zwraca uwagę, że o ile łączą ich poglądy na Iran i Koreę Północną, to problemem będzie ich całkowicie różne nastawienie do Rosji.

“Jeszcze miesiąc temu w Waszyngtonie przeważał pogląd, że triumwirat składający się z generała McMastera, sekretarza stanu Rexa Tillersona i ministra obrony Jima Mattisa jako jedyny wywiera moderujący wpływ na konfrontacyjne zapędy Trumpa” – przypomina “NYT”.

W nowym zespole jest dwóch “najbardziej radykalnych przeciwników porozumienia z Iranem z 2015 roku”, zerwanie tego paktu, w ramach którego w zamian za zawieszenie zachodnich sankcji Teheran zamroził program nuklearny, wydaje się teraz nieuniknione – ocenia “NYT”.

McMaster, mimo obiekcji prezydenta, zalecał utrzymanie układu z Iranem, respektowanie zobowiązań Ameryki wobec NATO i sojuszników i – tak jak Tillerson – potępiał agresywne posunięcia Rosji w sposób zdecydowany, czego Trump nie zrobił nigdy – przypomina magazyn “Atlantic”.

W sprawie Korei Północnej, czyli drugiej, najbardziej niepokojącej kwestii, z jaką zmierzyć musi się prezydent, Bolton jest zwolennikiem postawy konfrontacyjnej. Media przypominają, że gdy Trump zgodził się spotkać z północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem, Bolton powiedział, że należy mu natychmiast zagrozić “czymś innym” niż rozmowy, czyli atakiem prewencyjnym.

“Niewiele w przeszłości Boltona, czy Pompeo wskazuje na to, że chcą znaleźć czas na dyplomację w stylu +coś za coś+” – pisze “NYT”. Bolton, który był ambasadorem USA przy ONZ, proponował podjęcie działań militarnych przeciw irańskiemu przywódcy duchowo-politycznemu Alemu Chamenejowi i Kim Dzong Unowi – przypomina “Atlantic”

Magazyn podkreśla, że w bardzo trudnym momencie amerykańska polityka zagraniczna znalazła się w stanie kompletnej dezorganizacji. “Straciła głowę (McMastera) i serce (Tillersona i głównego specjalistę od Korei Północnej w Departamencie Stanu Joe Yuna” – wyjaśnia.

Teraz zespół do spraw polityki zagranicznej odradza się w składzie “bardziej agresywnym niż kiedykolwiek wcześniej” – konkluduje “Altantic”.

Stany Zjednoczone popadają w tarapaty, gdy “aparat bezpieczeństwa narodowego prezentuje tylko jeden pogląd, zamiast całego spektrum opinii” – ostrzegł w rozmowie z “NYT” David Rothkopf, ekspert od spraw bezpieczeństwa narodowego.

“WSJ” zwraca uwagę, że Bolton podziela poglądy prezydenta i zainteresowany jest “polityką zagraniczną motywowaną (hasłem) +Ameryka przede wszystkim+”.

Ale podejście Boltona do Rosji “może go postawić na kursie kolizyjnym z prezydentem” – zastrzega dziennik. Przypomina wprawdzie, że były ambasador przy ONZ bronił w mediach decyzji Trumpa, by pogratulować Władimirowi Putinowi zwycięstwa w wyborach prezydenckich, ale podkreśla, że w kwestii rosyjskiej jego poglądy są “diametralnie różne” od stanowiska prezydenta.

“Bolton jest wysoce nieufny wobec Rosji. W lutym (…) powiedział, że postawienie w stan oskarżenia 13 Rosjan przez wielką ławę przysięgłych za ingerowanie w wybory powinno dać Trumpowi sposobność, by zaostrzyć politykę wobec Rosji” – pisze “WSJ”.

Trump poinformował o mianowaniu nowego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w czwartek wieczorem na Twitterze. Bolton będzie trzecią osobą na tym stanowisku od początku prezydentury Trumpa. (PAP)

Serce rośnie, nabieram nadziei na jednoznaczną rozgrywkę Prezydenta Wolnego Świata z komunistami i islamskimi reżimami. Niestety ta nadzieja i radość jest przyćmiona przez marnych polityków, których do pierwszej linii postawił Kaczyński. Odstawiony został Macierewicz, jednoznacznie nastawiony na sojusz z USA, postawiono Morawieckiego, wychowanka niemieckiego banku.

Za sprawą prezydenta Trumpa świat zaczyna przybierać ostre rysy. Dobro jest nazywane dobrem, zło jest nazywane złem. Zamiast iść w tym kierunku – tj. jednoznacznego sojuszu z USA, Polacy zostali przez PiS zdradzeni, na czele rządu postawiono człowieka o skrajnie lewicowych poglądach, który sojusz z USA ceni jedynie słowami, w istocie wielbi Niemcy i to jedyny kierunek jego działań.

W czasie gdy zaczyna się decydująca rozgrywka z Chinami, być może i Rosją, Polska za sprawą Kaczyńskiego i głupoty całego PiS-u w sprawie relacji z Izraelem, stoi w ukrywanym przed Polakami konflikcie z USA. To bardzo zła sytuacja dla Polaków i Polski. To nie może pozostać bez skutków.

Coraz jaśniejsze staje się to co mówiłem, gdy tylko pojawił się spór wokół ustawy o IPN, a mianowicie, że tu chodzi na zerwanie sojuszu z USA i oddanie nas w lenno Niemcom. Moim zdaniem tylko absolutny ślepiec nie widzi, że to właśnie w tym kierunku wszystko zmierza. Morawiecki prowadzi Polskę do niemieckiej niewoli, szansa na wybicie się na niepodległość jest tylko u boku USA.

Te napięcia, które pojawiają się na całym świecie, mogą skończyć się nawet wojną. Dobrze by to było, gdyby Polska stała po właściwej stronie, ale mam poważne wątpliwości czy tak będzie. Bez cywilizacyjnego sojuszu z USA, nie będzie trwałego sojuszu militarnego i gospodarczego. Sojusz cywilizacyjny nie zaś istnieje, bo w USA rządzi chrześcijański konserwatysta, zwolennik tradycyjnych wartości, niskich podatków, małej biurokracji, prawa ludu do posiadania i noszenia broni, a w Polsce rządzą katoliccy wyznawcy skrajnej lewicy i socjalizmu z ludzką twarzą – czyli wyznawcy tego wszystkiego co jest uznawane za wartości konserwatywne w USA.

W Polsce potrzebny jest dzisiaj Ruch 11 Listopada, bo my mamy dokładnie takie poglądy jak doradcy prezydenta USA, w sprawach zasadniczych. Oby Polacy dostrzegli nas na czas.