Polski Związek Łowiecki przegrał batalię o zmiany Prawa łowieckiego na własne życzenie

Od wyroku TK ws. niekonstytucyjności części przepisów Prawa łowieckiego minęło blisko 4 lata. Po tym czasie o zwycięstwie mogą mówić lewicowe organizacje – ekolodzy, ponieważ większość ich postulatów m.in. zakaz udziału dzieci w polowaniach, znalazły się w znowelizowanych przepisach.

Nowe prawo łowieckie, które trafi na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, przede wszystkim wzmocni uprawnienia właścicieli nieruchomości przy tworzeniu obwodów łowieckich. Da możliwość wyłączania swoich gruntów z polowań.

Nowe przepisy będą też m.in.: zakazywać udziału w polowaniu dzieci, stosowania żywych zwierząt w szkoleniu ptaków łowczych i psów myśliwskich czy zwiększą też nadzór ministra środowiska nad Polskim Związkiem Łowieckim. Nowelizacja zmusi też myśliwych, posiadających broń, do przechodzenia okresowych badań lekarskich; zwiększona zostanie też odległość od zabudowań mieszkalnych (ze 100 do 150 metrów) obszaru, na którym myśliwi będą mogli polować. Nowela zniesie ponadto przepis, umożliwiający karanie osób za utrudnianie w łowach.

Biorąc pod uwagę liczbę zmian, które dotknęły pierwotny projekt nowelizacji, o zwycięstwie może mówić strona społeczna, którą reprezentowały lewackie organizacje ekologiczne i obrońców zwierząt. Większość z ich postulatów dotyczących, m.in. udziału dzieci w polowaniach, czy zwiększenia praw właścicieli nieruchomości w wyłączaniu swoich gruntów z polowań, znalazło się bowiem w nowelizacji Prawa łowieckiego. O przegranej mogą mówić za to myśliwi – moim zdaniem przegrali na własne życzenie.

Na stronie PZŁ opublikowany został list Federacji Związków Łowieckich Państw UE, w którym myśliwi apelują do prezydenta, by ten de facto nie podpisywał noweli Prawa łowieckiego. Wskazują oni bowiem, że jest ona niezgodna z Konwencją Berneńską oraz art. 2 Protokołu do Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Federacja twierdzi, że np. zakaz udziału młodzieży w polowaniach do 18 roku życia, eliminuje możliwość przekazywania tradycji z pokolenia na pokolenie. Krytykuje również uprawnienie ministra środowiska do powoływania i odwoływania Łowczego Krajowego. W ustawie znalazł się przepis, że minister będzie powoływał go z trzech przedstawionych przez myśliwych kandydatów, a odwoływał po zasięgnięciu opinii Naczelnej Rady Łowieckiej. Według organizacji, taki przepis eliminuje samorządność PZŁ i “stanowi bezpośredni atak na demokrację”. Federacja dodaje, że uniemożliwienie szkolenia ptaków łowczych z wykorzystaniem żywych zwierząt uderza w sokolnictwo, które zostało uznane przez UNESCO za niematerialne dziedzictwo kulturowe.

Historia zmian w Prawie łowieckim rozpoczęła się 10 lipca 2014 roku, kiedy Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obowiązujące Prawo łowieckie w niewystarczający sposób uwzględnia prawa właścicieli nieruchomości przy tworzeniu obwodów łowieckich. Właściciele nie musieli być pytani o zgodę przy włączaniu ich nieruchomości do obwodu łowieckiego. Musieli się oni też godzić na polowanie na swoim terenie. Przedstawiciel Prokuratury Generalnej wskazywał wówczas, że Prawo łowieckie powinno być generalnie poprawione i zastąpione nowe aktem prawnym dostosowanym do wymogów Konstytucji z 1997 roku.

Trybunał dał wtedy 18 miesięcy, czyli możliwie najdłuższy czas, na zamianę przepisów. Nowe prawo powinno zacząć obowiązywać od stycznia 2016 roku. Tak się jednak nie stało.

W 2015 roku za próbę znowelizowania przepisów wzięła się koalicja PO-PSL. Projekt został przygotowany, skonsultowany i trafił do Sejmu. Głównym założeniem, miało być wykonanie wyroku TK oraz zwiększenie nadzoru nad PZŁ. W projekcie pojawił się też krytykowany przez ekologów przepis, który nakazywał właścicielom nieruchomości udowodnienie przed sądem tego, że ze względów religijnych bądź etycznych nie zgadzają się na polowania na swoim gruncie.

Projekt w trakcie prac sejmowych został jednak tak “przepracowany” przez posłów, że już nie przypominał tego wniesionego przez rząd. Ówczesny wiceminister środowiska Piotr Otawski w rozmowie z PAP mówił, że ma wątpliwości, czy projekt wyraża interes publiczny czy interes myśliwych.

Wówczas zaczęto mówić głośno o tzw. polskiej partii myśliwych, której członkowie zasiadali we wszystkich klubach i blokują niekorzystne dla łowczych zmiany.

Projekt noweli – krytykowany przez ministerstwo – został przyjęty przez komisję środowiska, a następnie zwrócony do niej przez marszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską. Na błędy w procedowaniu projektu wskazało Biuro Analiz Sejmowych. Komisja następnie lekko poprawiła projekt, choć ministerstwo nadal go nie popierało, podobnie jak ekolodzy.

Ostatecznie projekt noweli ugrzązł w Sejmie, a za próbę wprowadzenia nowych przepisów po wyborach wzięło się PiS.

Pierwszą próbę zmian pod koniec 2015 r. zaproponowali posłowie PiS. Jednak na początku stycznia 2016 roku rzeczniczka klubu Beata Mazurek poinformowała, że projekt noweli Prawa łowieckiego zostanie wycofany. Wzbudzał on kontrowersje również wśród polityków PiS. Zakładał on m.in. możliwość polowania z bronią krótką, np. rewolwerem.

W czerwcu 2016 r. do konsultacji trafia projekt przygotowany przez resort środowiska kierowanego wówczas przez ministra Jana Szyszko. Następnie we wrześniu zostaje on przyjęty przez rząd. Znalazł się w nim przepis, który wcześniej był w projekcie Platformy, chodziło o sądy i wyłączanie swojej ziemi ze względów na przekonania religijne i etyczne. W projekcie jest też przepis przewidujący kary grzywny za przeszkadzanie w polowaniu. W ustawie pojawia się też zapis, który zrzucał na barki Lasów Państwowych obowiązek szacowania i wypłat odszkodowań za szkody łowieckie, choć tego rozwiązania nie było wcześniej w dokumencie przygotowanym w MŚ.

Projekt jest krytykowany przez większość opozycji jak i obrońców zwierząt. Nie zgadzają się m.in. z koniecznością udowadniania przez sądem swoich przekonań religijnych, które miałyby stać w sprzeczności z polowaniami, czy możliwość karania za utrudnianie w łowach. Twierdzą oni też, że jest ona szkodliwa dla przyrody. Ekolodzy postulują ponadto, by w ustawie znalazł się przepis dotyczący zakazu udziału dzieci w polowaniach. Składają apel podpisany przez 50 tys. osób do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, by wstrzymał prace nad projektem w parlamencie.

Ustawa nie podoba się też rolnikom, którzy uważają że projekt nie rozwiązuje problemu szacowania i wypłat szkód za szkody łowieckie, jak również nie uwzględnia roli rolników w tym procesie.

Po grudniowym pierwszym czytaniu projektu i ukonstytuowaniu się specjalnej podkomisji, prace nad nowym prawem zatrzymują się prawie na rok. W kulturach sejmowych jak i w mediach panuje opinia, że prace wstrzymał właśnie Jarosław Kaczyński. Media przypominają jeden z wywiadów prezesa sprzed 20 lat, w którego wynika, że – delikatnie mówiąc – nie przepada on za myśliwymi i polowaniami.

W trakcie tej “przerwy” uwidacznia się konflikt między ministerstwami środowiska i rolnictwa, choć ogniskuje się on na ostrzale dzików i walce z afrykańskim pomorem świń (ASF). Ówczesny minister Jan Szyszko przekonuje, że polski model łowiectwa powinien być wzorem dla Europy i że stanowi on przykład zrównoważonego rozwoju. Z kolei szef resortu rolnictwa Krzysztof Jurgiel w jednym z wywiadów radiowych mówi, że jest zwolennikiem rozwiązania PZŁ w obecnym kształcie. Zarzuca myśliwym nieskuteczny odstrzał dzików, który powoduje rozprzestrzenianie się ASF.

Podkomisja wraca do prac nad nowelą pod koniec 2017 roku, czyli tuż przed rekonstrukcją rządu. Projekt zostaje w znacznej części okrojony, choć część przepisów znajdzie się w uchwalonej w grudniu specustawie dot. zwalczania ASF (popartej przez wszystkie kluby parlamentarne). Jest tam m.in. przepis mówiący o karach za umyślne przeszkadzanie w polowaniu. Po pewnym czasie PO i Nowoczesna przepraszają za poparcie tej specustawy i zapowiadają złożenie poprawek.

Na początku stycznia br. dochodzi do rekonstrukcji rządu i zmiany na stanowisku ministra środowiska. Funkcję po Szyszce, przejmuje Henryk Kowalczyk. W kilka dni po objęciu stanowiska sygnalizuje, że ministerstwo przedstawi rekomendacje zmian w procedowanym projekcie, część ma być zbieżna z propozycjami strony społecznej. Organizuje też spotkanie, w którym biorą udział przedstawiciele rolników, ekologów i myśliwych. Nowy minister wskazuje, że chciałby, by ustawa była kompromisowa.

Na początku lutego, sejmowe komisje środowiska i rolnictwa przyjmują sprawozdanie z prac nad projektem. Najważniejszą zmianą – w stosunku do pierwotnego projektu, jest danie możliwości prywatnym właścicielom gruntów wyłączania swoich nieruchomości z obwodów łowieckich bez podawania przyczyny, na podstawie oświadczenia poświadczonego notarialnie. W toku późniejszych prac ten przepis staje się łagodniejszy, gdyż oświadczenie o wyłączeniu swojej ziemi z polowań będzie można złożyć staroście.

Komisje zgadzają się też na zwiększenie ze 100 do 150 metrów odległości od zabudowań mieszkalnych obszaru, na którym myśliwi będą mogli polować. Ekolodzy postulowali, by ta odległość wynosiła 500 m. Kolejne zmiany dotyczą m.in. zwiększenia nadzoru ministra środowiska nad PZŁ, czy dekomunizacji związku.

Zmiany nie podobają się myśliwym. Przekonują oni m.in, że ingerencja ministra w wybór organów PZŁ idzie za daleko, a Związek jest organizacją samorządną.

Komisje negatywnie oceniają poprawki opozycji, zbieżne z postulatami ekologów, które dotyczyły m.in. zakazu wykorzystywania żywych zwierząt w szkoleniu ptaków łowczych i psów myśliwskich. Myśliwi argumentują, że taki zakaz “zabije polską kynologię”, hodowle psów myśliwskich w Polsce. Poparcia nie ma też zakaz udziału dzieci w polowaniach.

W drugim czytaniu projektu PiS składa jednak kolejne poprawki. Dotyczą one zakazu wykorzystywania żywych zwierząt w szkoleniach, a także udziału w polowaniach osób niepełnoletnich. W tej ostatniej kwestii część posłów jak i przedstawicieli PZŁ wskazuje, że to ingerencja w prawa rodziców do wychowywania dzieci. Dodawali, że myśliwy, by był skuteczny, powinien być wychowywany od najmłodszych lat.

6 marca Sejm nowelizuje Prawo łowieckie. Pojawia się w nim m.in. zakaz udziału dzieci w polowaniach, czy wykorzystywania żywych zwierząt w polowaniach. Nowela reguluje też kwestie szacowania szkód i wypłat odszkodowań za szkody łowieckie. Myśliwi będą nadal wypłacać odszkodowania za szkody, ale szacować szkody mają specjalne komisje z przedstawicielami gminy (nie tak jak jest teraz sami myśliwi). Organem odwoławczym będzie z kolei nadleśniczy, a później sąd.

Kiedy projekt trafia do Senatu, wraca ponownie sprawa udziału dzieci w polowaniach. Pojawia się też poprawka PiS, by polować mogły osoby, które ukończą 15 rok życia. Ostatecznie wyższa izba parlamentu odrzuca ten pomysł i proponuje kolejne zmiany dotyczące m.in. okresowych badań lekarskich dla myśliwych posiadających broń, czy rozszerzających katalog osób, które nie będą mogły zasiadać we władzach PZŁ o współpracowników organów bezpieczeństwa w PRL. Obie te poprawki wnieśli senatorowie PO. (PAP)

Moim zdaniem nowela do Prawa łowieckiego to klęska Polskiego Związku Łowieckiego i łowiectwa w Polsce. Władze tego zrzeszenia okazały się niewydolne, nierozumne, a może i zwyczajnie głupie, nie potrafiące pojąć dzisiejszych warunków. Może nawet choroba jest bardziej poważna, bo przecież oni sami się nie wybrali. Władze PZŁ to emanacja stanu polskich myśliwych. Ten stan jest bardzo poważny.

Oto przykład z dzisiaj, scenka rodzajowa, ani słowa fałszu. Dzieje się na stacji benzynowej, gdzieś w Polsce. Stoję i czekam na zamówioną kawę, obok siedzi dwóch starszych panów już pijących kawę, ucinających sobie miła pogawendkę. Rozmawiają o polowaniach zbiorowych o kandydatach do koła łowieckiego. Myślę sobie – myśliwi – zagadnę może dowiem się co myślą o zmianie prawa, która tak bardzo ich dotknęła. Pytam: – panowie myśliwi? Nie czekając na odpowiedź mówię dalej: – i co teraz, będziecie mieli badania co 5 lat? Oni na to: – w naszym wieku? Dopytuję ze zdziwieniem panów, z których jeden wyglądał na wiek około 70 lat, drugi nieco młodszy: – a co nie dożyjecie? Oni na to: – my tu mamy trzech lekarzy z odpowiednimi pieczątkami i nie będzie problemu. Przyszła córka, więc nie było sposobności na prowadzenie dalszej rozmowy, powiedziałem – do widzenia i poszedłem do samochodu.

Oto obraz polskich myśliwych: oni sobie załatwią. Kombinatorzy, nic po prostej, wszystko po układzie, parzcież w Polsce podobno jest partia myśliwych. Przepraszam za stwierdzenie, w dupie mają stare dziady to, że te badania to niepotrzebna i nadmierna restrykcja, że część myśliwych zupełnie niepotrzebnie straci pozwolenia, że będą musieli oddać broń. Im się zdaje, że mają opanowane układy i myślą, że nikt im nic nie może zrobić. Tak wygląda ten cały zardzewiały PZŁ ze swoimi członkami.

To oczywiście nie jedyny przykład, na podstawie którego wyrobiłem sobie zdanie. Kto czyta bloga ten wie, że opracowałem bardzo merytoryczne podsumowanie naruszeń prawa przy procedowaniu zmiany o badaniach w ustawie o broni i amunicji. Wysłałem to oczywiście do PZŁ z prośbą o rozpowszechnianie. Internetowe akcje czasem dają efekt. Nawet nie odpisali, abym spadał, oni mają układy im badania nie są straszne…

Jeszcze jedna sprawa, aby pokazać, że przegrana jest skutkiem zaniedbań myśliwych. Wyobraźcie sobie, że składka na PZŁ od każdego myśliwego wynosi 300 zł rocznie. Licząc ilość płacących składki tylko podług tego ile jest pozwoleń w celu łowieckim (aktualnie około 125 tysięcy) daje to ponad 37 milionów złotych rocznie! To pewnie nie cała kasa, która spływa na konto Polskiego Związku Łowieckiego. Czy ktoś widział w Polsce akcje społeczne z prawdziwego zdarzenia dotyczące łowiectwa, posiadania broni przez myśliwych, tradycji łowieckich? Jestem pewny, że za 10 % tej kwoty można przez cały rok wynająć profesjonalną firmę piarową i podbić serca Polaków, pokazać jak ważne jest łowiectwo, posiadanie broni, tradycje łowieckie. Nic z tego, ja takiej akcji nie widziałem. Oni mają układy, więc kto im co może zrobić…

Za to jak jakiś trzech durnych myśliwych siądzie do samochodu po polowaniu i po wypiciu kieliszka wódki, na całą Polskę afera, że myśliwi to pijacy z karabinami. Niesie się, pomimo waszych układów. To są efekty zbierania kasy i nie wydawania jej na to co dzisiaj konieczne, czyli na propagandę nowocześnie mówi się piar.

Mieliście Szyszkę, ale dostał kopa i Kaczyński mógł dać zielone światło na realizację obłąkańczych idei lewackich. Dali wam radę lewaccy aktywiści wielbiący kotki bardziej niż tradycje. Dali wam radę, bo jesteście dziadami w tym co robicie, może być leśnymi. Nie rozumiejcie dzisiejszego świata, myślicie, że wystarczy nałożyć gustowną zieloną marynarkę, aby Polska chciała stać po waszej stronie? Tak jak ci dwaj na stacji benzynowej uważacie, że macie układy i nikt wam się do dupy nie dobierze… no to właśnie się wam dobrali i to porządnie.

Wiecie z jakiego powodu o tym piszę? Myśliwi to wciąż największa grupa posiadaczy broni, a co za tym idzie mająca największe możliwości. W Czechach to dzięki myśliwym właśnie zatrzymano prace nad wdrożeniem unijnej dyrektywy. Łowiectwo to najstarsza tradycyjna ludzka aktywność związana z posiadaniem broni w czasie pokoju. Niegdyś do obrony ojczyzny uczono się posługiwać bronią na polowaniach. Dzisiaj byle głupek powie: po co łowiectwo, idźcie sobie na strzelnicę i wszyscy siedzą cicho. No cóż, przegrali. Obawiam się, że na tej klęsce klęski się nie zakończą. Lewactwo zainfekowało posłów w Sejmie, wyniszczanie tradycyjnych zachowań ludzkich będzie kontynuowane.

Podpisz petycję przeciwko zaostrzeniu prawa do broni. Poprzyj obywatelski projekt ustawy.