Na Wołyniu w 1943 “Broń palna staje się bezcennym skarbem”

2018-07-07 07:21 (PAP) 75. rocznica kulminacji Zbrodni Wołyńskiej

Obchody 75 rocznicy Zbrodni Wołyńskiej, której ofiarami stało się ok. 100 tys. Polaków, rozpoczną się w niedzielę 8 lipca. Rocznica związana jest z wydarzeniami z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu.

Akcja UPA z 11 i 12 lipca 1943 r. była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domostw, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków. Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach swoich polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”. To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków.

Pierwszy masowy mord na ludności polskiej na Wołyniu został dokonany 9 lutego 1943 r. przez oddział Ukraińskiej Armii Powstańczej, który zamordował 173 Polaków we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim.

Wpływ na nasilenie się fali zbrodni miało porzucenie w marcu i kwietniu 1943 roku przez policjantów ukraińskich służby na rzecz Niemiec i przejście w szeregi UPA. Wielu z tych policjantów brało wcześniej udział w zagładzie Żydów. Jednej z największych zbrodni ukraińscy nacjonaliści dokonali w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku; UPA spaliła osadę Janowa Dolina i zamordowała ok. 600 Polaków.

Szczególne nasilenie zbrodni nastąpiło w lipcu 1943 roku. Zamordowano wówczas ok. 10-11 tys. Polaków. 11 i 12 lipca UPA dokonała skoordynowanego ataku na Polaków w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. Doszło do mordów w świątyniach m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie. Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych i zburzonych. 16 lipca 1943 r. oddziały UPA we wsi i w majątku Pułhany (pow. Horochów) zamordowały około 120 Polaków, a w Kupowalcach (pow. Horochów) około 150.

Zbrodnie na Polakach dokonywane były niejednokrotnie z niebywałym okrucieństwem, palono żywcem, wrzucano do studni, używano siekier i wideł, wymyślnie torturowano ofiary przed śmiercią a także gwałcono kobiety.

Ogółem zbrodni na Polakach dokonano w 1865 miejscach na Wołyniu. Największych masakr dokonano w Woli Ostrowieckiej, gdzie zamordowanych zostało 628 Polaków, w kolonii Gaj – 600, w Ostrówkach – 521, Kołodnie – 516.

UPA atakowała bazy samoobrony polskiej na Wołyniu, w których chroniła się ludność, m. in. Przebraże, gdzie uratowało się ok. 10 tys. Polaków. Tylko część baz samoobrony przetrwała. Pomocy bazom samoobrony udzielała partyzantka sowiecka, a także żołnierze węgierscy sprzedając amunicję. Były przypadki pozyskiwania broni od Niemców. Polacy szukali ratunku uciekając do miast i miasteczek kontrolowanych przez wojsko niemieckie. Wielu z nich zostało wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec. Niewielkie szanse na przeżycie mieli ci, którzy na własną rękę opuszczali bazy samoobrony. Np. 16 lipca 1943 r. oddziały UPA wymordowały co najmniej 155, być może nawet 600 Polaków, którzy opuścili Hutę Stepańską (pow. Kostopol), ośrodek polskiej samoobrony.

Określenie Zbrodnia Wołyńska dotyczy nie tylko masowych mordów dokonanych na terenach Wołynia, czyli byłego województwa wołyńskiego, ale także w województwach: lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim (Galicja Wschodnia), a także w województwach: lubelskim i poleskim.

UPA, kierowana przez Romana Szuchewycza „Tarasa Czuprynkę”, rozpoczęła „antypolską akcję” w Galicji Wschodniej w kwietniu 1944 roku. Miała ona być w założeniu nie tak drastyczna, jak ta przeprowadzona na Wołyniu. Zamierzano zmusić Polaków do opuszczenia domów pod groźbą śmierci. W przypadku odmowy mieli być zabijani tylko mężczyźni. W praktyce często dochodziło do zbrodni na wszystkich mieszkańcach. Masowych mordów dokonano m. in. w Podkamieniu (100–150 zabitych), Bryńcach Zagórnych (100-145 ofiar) Berezowicy Małej (130-135 ofiar). W zbrodniach oprócz UPA wzięli udział ukraińscy żołnierze, ochotnicy do dywizji SS „Galizien” (Huta Pieniacka, 600-900 zabitych).

Z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły także rodziny polsko-ukraińskie, Ukraińcy odmawiający wzięcia udziału w zbrodniczej akcji oraz ratujący Polaków. „Kresowa Księga Sprawiedliwych” (wyd. IPN) opracowana przez Romualda Niedzielkę podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 Ukraińców zapłaciło życiem.

Według szacunków polskich historyków ukraińscy nacjonaliści zamordowali około 100 tys. Polaków. 40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, co najmniej 4 tys. na terenie dzisiejszej Polski. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do centralnej Polski. Zbrodnia Wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego zginęło ok 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA, za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.

W 2016 r. Sejm ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. Sejm – głosi uchwała – oddaje hołd „wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów”.

Nie świętuję klęsk. Wspominanie klęski rzezi na Wołyniu dla zadawania sobie bólu, tylko po to aby wspomnieć tamte czasy, jest moim zdaniem jakąś formą szaleństwa. Świętowania klęsk nauczono Polaków tłocząc im to głów piekielną naukę żeśmy Chrystusem narodów, że nasze klęski, cierpienia Narodu Polskiego są dowodem wybrania i szczególnej roli Polski. To jakiś obłęd, objaw destrukcyjnej dla naszego istnienia beznadziei. Im gorzej tym lepiej – to rozumowanie obłąkanego. To jakaś forma przyjemności z odczuwania bólu. Nie akceptuję takie formy “świętowania”.

Nie twierdzę zarazem, że nie trzeba wspominać o klęskach jakie nas dotykają. Trzeba ale dla nauki, dla wyciągnięcia wniosków na przyszłość jak uniknąć podobnych problemów. W lipcu trzeba wspomnieć o Wołyniu 1943, ale nie dla samego wspomnienia. W zeszłym roku przytoczyłem ważne pouczenie na tą okoliczność we wpisie pt. Broń cenna jak życie, wspomnienia o samoobronie Wicynia w powiecie lwowskim. W lipcu tego roku trafiłem na bardzo ciekawią książkę i polecam ją każdemu. Okładka powyżej.

Koniecznie każdy powinien wziąć tą pozycję do ręki i dowiedzieć się czego ważnego naucza nas historia samoobrony Przebraża na Wołyniu. To książka jakby napisana dla potrzeb dzisiejszego dążenia Polaków do posiadania broni, dzisiejszej coraz bardziej emocjonującej debaty o potrzebie posiadania broni. W tej książce mamy kapitalne świadectwo historyczne co daje cywilom, Polakom posiadanie broni palnej.

Moim zdaniem tytuł tej książki powinien być inny. To powinien być podręcznik do historycznego uzasadnienia tego, że praworządnym Polakom potrzebny jest dostęp do broni.

Broń palna staje się bezcennym skarbem.

To zdanie na stronie 80 jest esencją tego o czym jest ta książka i taki moim zdaniem powinien być jej tytuł. Cena książki to tylko 35 złotych i to powinna być obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego posiadacza broni i każdego kto rozumie, że posiadanie broni to bardzo pożądane zjawisko społeczne. Nalegam, kupujcie i czytajcie tą książkę, opowiadajcie o niej innym.

W książce Krwawy Wołyń  ’43 zobaczycie, że w chwili wojny i załamania się siły wojskowej państwa ludność cywilna znajduje się w obliczu następstw klęski wojennej. Te następstwa mogą być choćby takie jak poucza nas historia rzezi Polaków na Wołyniu. Nie ma powodu aby przypuszczać, że to dzisiaj nie jest możliwe. Wówczas też było to nie do pomyślenia, aż się wydarzyło.

W tej książce zobaczycie jakie są naturalne odruchy człowieka w takiej sytuacji. Człowiek, cywilny obywatel chce natychmiast sięgnąć po karabin, pistolet, jakieś skuteczne strzelające narzędzie do obrony. Dowiecie się, że zanim Ukraińcy zaczęli atakować Polaków bardzo troszczyli się aby Polacy zostali rozbrojeni z i tak bardzo skromnych zapasów broni. Dowiecie się jakich zabiegów dokonywali członkowie samoobrony Przebraża aby zdobywać broń i amunicję, bez której ich los byłby przesądzony.

Kilka zdań z kart książki, chociaż tak naprawdę w tej książce wszystko kręci się wokoło broni. To jej temat przewodni.

Broń palna staje się bezcennym skarbem.

 

Pospiesznie zaczęto gromadzić broń.

 

Kiedy wreszcie … poczuł w dłoni twardą kolbę karabinu, odzyskał spokój.

 

Wspólne zagrożenie, ten sam głód broni i amunicji ściśle łączył…

 

Tu, w Przebrażu, ludzie chwycili za broń i zdolni są stawić zdecydowany i zbrojny opór.

 

… wszyscy cywile posiadający broń palną udali się na miejsce walki.

 

… obowiązywało niepisane prawo, zgodnie z którym broń zdobyta na wrogu stawała się własnością zdobywcy, bez względu na jego wiek i płeć.

Teraz najważniejsze, to co sprawia, że ta książka to aksjologiczne uzasadnienie potrzeby posiadania przez Polaków broni palnej. To książka o cywilach, którzy się zorganizowali, zdobywali broń i bronili się przed Ukraińcami. To nie jest książka o wojsku, chociaż w pewnym momencie ci cywile, ale z własną bronią, zorganizowali się na sposób wojskowy.

Mam nadzieję, że was zainteresowałem i książka zniknie z księgarń. Zapewniam, że warto.

Na koniec kilka twittów, jakie pisałem w trakcie czytania.

 

Uzupełnienie 8.07.2018 r. Przeczytałem książkę do końca. To książka napisana w latach sześćdziesiątych. Trzeba mieć to na uwadze gdy się ją czyta. Kończy się znamiennie. Dokładnie tak jak powinna kończyć się książka o broni palnej na terenach zajmowanych przez komunistów.

Do obozu wkroczyły oddziały radzieckie. Wobec przedstawicieli władzy i wojska zdawaliśmy i rejestrowaliśmy broń.

Co później spotkało Polaków z rąk komunistów, to już inny rozdział naszej historii. Każdy kto nas mordował, każdy kto był naszym wrogiem dbał bardzo o to abyśmy, my Polacy, nie posiadali broni. Nie da się tego faktu oszukać. Jest jak pisałem na twitter, kto odmawia Polakom prawa do broni jest naszym wrogiem, choćby mówił po polsku i urzędował w polskim urzędzie.