Obchody Dnia Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy – czy będzie wezwanie o prawo Polaków do broni?

2018-09-29 08:02 (PAP) Obchody Dnia Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy – 30 września

Mszą św. w stołecznej katedrze polowej Wojska Polskiego, rozpoczną się w niedzielę Obchody Dnia Pamięci o Cywilnej Ludności Powstańczej Warszawy. Po nabożeństwie odbędzie się marsz pamięci “Tędy przeszła Warszawa”.

Obchody rozpocznie uroczysta msza św. w intencji powstańców, ludności cywilnej Warszawy oraz osób niosącym im pomoc, która zostanie odprawiona 30 września o godz. 10.00 w katedrze polowej Wojska Polskiego przy ul. Długiej 13/15. Przewodniczyć jej będzie ks. Stanisław Maciej Kicman – naoczny świadek rzezi Woli, który wraz z całą rodziną został wypędzony z Warszawy i osadzony w obozie przejściowym Dulag 121 w Pruszkowie, a następnie przeszedł przez obozy pracy w Niemczech – poinformowała PAP Anna Cisek z Wydziału Komunikacji Społecznej Instytut Pamięci Narodowej.

Po mszy św. uczestnicy obchodów przejdą pod pomnik upamiętniający Akcję pod Arsenałem, znajdujący się przed Narodowym Muzeum Archeologicznym “Arsenał” przy ul. Długiej 52, gdzie rozpocznie się warszawska część marszu pamięci “Tędy przeszła Warszawa”. Ruszy on w kierunku dworca Warszawa Śródmieście WKD.

Jak poinformowała Anna Cisek, marsz będzie miał charakter rekonstrukcji historycznej – jego uczestnicy będą mogli zobaczyć m.in. grupę powstańców oddających się do niewoli, jak i sceny przymusowego wysiedlania ludności cywilnej z miasta po upadku Powstania Warszawskiego .

Po dotarciu na dworzec Warszawa Śródmieście WKD można będzie przejechać kolejką do Pruszkowa, gdzie marsz warszawski połączy się z marszem pruszkowskim.

O godz. 15.00 rozpoczną się oficjalne uroczystości oraz rekonstrukcja historyczna selekcji obozowej.

Obchody zakończą się pod pomnikiem “Tędy przeszła Warszawa” na terenie dawnego obozu Dulag 121, utworzonego przez Niemców w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego, przy ul. 3 Maja 8A w Pruszkowie.

“Organizując Marsz Pamięci, pragniemy upamiętnić mieszkańców stolicy, którzy latem i jesienią 1944 r. zginęli w masowych egzekucjach i bombardowaniach, którzy przeżyli gehennę wypędzenia z walczącego, a potem grabionego, burzonego i palonego przez okupanta miasta. Większość z nich trafiła do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie – szacuje się, że nawet do 650 tys. osób. Wypędzani ze swoich domów, zabierali ze sobą tylko to, co było pod ręką” – napisali organizatorzy obchodów z Muzeum Dulag 121 i Fundacji Edukacji Historycznej.

Instytut Pamięci Narodowej jest współorganizatorem marszu pamięci. (PAP)


dulag121.pl: Polityka niemieckich władz wobec ludności cywilnej była bezwzględna. Ustny rozkaz Adolfa Hitlera, wydany na wieść o wybuchu powstania, nakazywał wymordowanie wszystkich mieszkańców Warszawy oraz zrównanie miasta z ziemią. Pierwsze egzekucje na ludności cywilnej miały miejsce już 1 sierpnia 1944 roku. Rezultaty wprowadzonej przez niemieckie władze polityki terroru najmocniej dotknęły mieszkańców Woli, gdzie w masowych egzekucjach dokonanych między 1 a 12 sierpnia przez żołnierzy grupy bojowej dowodzonej przez Heinza Reinefartha zginęło od 30 do 60 tysięcy osób. Masowych egzekucji dokonywano m.in. w fabryce „Ursus” przy ulicy Wolskiej 55, w Fabryce Franaszka przy ulicy Wolskiej 41/45, na Moczydle, w Parku Sowińskiego, na terenie kościołów św. Wawrzyńca i św. Wojciecha, gdzie znajdował się również punkt zborny utworzony dla ludności cywilnej Warszawy. Aktów ludobójstwa dopuszczały się także słynące z brutalności, dowodzone przez Bronisława Kamińskiego, oddziały SS RONA. Miały one miejsce m.in. w sierpniu na terenie tzw. „Zieleniaka”, targu warzywnego na Ochocie, gdzie w egzekucjach zginęło ok. 300 warszawiaków. Egzekucji dokonywano także w Instytucie Radowym, na terenie Kolonii Staszica oraz w wielu domach, m.in. przy ulicy Grójeckiej, Wawelskiej, Opaczewskiej. Na Mokotowie egzekucji na cywilach dokonywano m.in w rejonie ulic Olesińskiej, Puławskiej, Belgijskiej, a także w klasztorze oo. jezuitów i na terenie Więzienia Mokotowskiego przy ulicy Rakowieckiej; w Śródmieściu Południowym m.in. w ruinach gmachu Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Alejach Ujazdowskich, gdzie od pierwszych dni sierpnia do listopada 1944 roku Niemcy zamordowali około 5-6 tysięcy osób.

3 sierpnia Niemcy rozpoczęli bombardowanie stolicy, które trwało nieprzerwanie do zakończenia Powstania. Warszawiacy chronili się przed bombami w piwnicach, w których szybko zaczęło brakować żywności, pitnej wody, środków opatrunkowych i lekarstw, a chorych, rannych i poparzonych wciąż przybywało. Niewiarygodny ścisk oraz fatalne warunki sanitarne sprzyjały rozwijaniu się chorób zakaźnych m.in. biegunki, tyfusu i czerwonki. Ukrywającym się nieustannie towarzyszył też strach przed zasypaniem oraz niemieckimi represjami.

Kiedy 5 sierpnia dowództwo nad oddziałami odpowiedzialnymi za tłumienie Powstania objął gen. Erich von dem Bach-Zalewski polityka wobec ludności cywilnej Warszawy uległa zmianie. Ustały masowe egzekucje – od 5 sierpnia kobiet, starców i dzieci, a od 12 sierpnia również mężczyzn. Wtedy zapadła także decyzja o przymusowym wysiedleniu mieszkańców stolicy i utworzeniu obozu przejściowego w Pruszkowie (Durchgangslager 121). Wraz z przejmowaniem kolejnych obszarów miasta spod kontroli powstańców, wojsko niemieckie wciąż dokonywało brutalnych pacyfikacji, podczas których dochodziło do gwałtów, grabieży, a także egzekucji na powstańcach i cywilach. Taka sytuacja miała miejsce między innymi podczas zajmowania we wrześniu Powiśla, Górnego Czerniakowa, Marymontu oraz Sadyby.

W trakcie 63 dni Powstania w wyniku egzekucji i działań wojennych zginęło – wedle różnych szacunków – od 130 tys. do 200 tys. cywilnych mieszkańców Warszawy. Według szacunków Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu co najmniej 63 tys. została zamordowana w egzekucjach dokonanych przez Niemców. Ludność cywilna Warszawy została przymusowo wysiedlona z miasta. Na jego terenie pozostali tzw. robinsonowie (maksymalnie do 1000 osób) – warszawiaków ukrywających się w ruinach miasta.

Czy to będzie kolejne świętowanie bez należytej puenty? Moim zdaniem jedynie wartościowych na przyszłość podsumowaniem wspominania pamięci setek tysięcy pomordowanych i wygnanych Polaków z Warszawy, powinno być stanowcze wezwanie do przywrócenia Polakom prawa do posiadania broni. To przez brak tego prawa Polacy zostali tak bestialsko potraktowani, a brak tego prawa w Polsce wróży, że w przyszłości może być podobnie. Historia bardzo lubi się powtarzać, gdy robi się te same błędy…

Świętowanie w taki sposób, że wspomina się Polaków jako nieustanne ofiary, świętowanie przez kultywowanie bezbronności Polaków, to złe świętowanie. To świętowanie utrwalające w Polakach przekonanie, że czeka nas wyłącznie klęska, a naszą narodową cechą wszechobecna klęska. Co kolejnym pokoleniom po wiedzy i pamięci o setkach tysięcy ofiar cywilnych z Warszawy, gdy ktoś stanowczo nie powie jak temu na przyszłość zaradzić? Co kolejnym pokoleniom po obrazach matek, dzieci, setek tysięcy wygnanych warszawiaków, gdy ktoś nie powie głośno, że uzbrojonego cywila w taki sposób, najbardziej okrutny agresor nie ma możliwości potraktować?

Kłamcą będzie ten, kto powie, że silna Polska armia jest jedynym gwarantem, że to co się wydarzyło, w przyszłości się nie powtórzy. W 1939 roku mieliśmy i wiele silniejszą Armię, o wiele bardziej zdeterminowane do obrony społeczeństwo, i co? I nic! To wszystko się w oka mgnieniu rozpadło, a bezbronni Polacy pozostali sami. Nie wierzcie kłamcom, politycznym i duchowym szarlatanom, że taki scenariusz dzisiaj się nie może zdarzyć. Już raz się wydarzył…

Historia jest nauczycielką życia – mówią nam nauczyciele w szkole. Tylko w praktyce czy my potrafimy się uczyć z naszej tragicznej historii. Jeżeli nauka ma polegać wyłącznie na celebrowaniu klęski, na jakimś obłąkańczym zadawaniu sobie bólu tragiczną przeszłości, bez pozytywnego wskazywania co tamu dzisiaj może zaradzić, to wolę nie uczyć dzieci takiej historii. Polska historia być może nauczycielką życia, tylko trzeba z niej wyciągać prawdziwe wnioski, a nie słuchać duchowych i politycznych łgarzy, którzy za wszelką cenę, wbrew faktom, wbrew zdrowemu rozumowi, chcą aby Polak był bezbronny. Pamiętajcie, że nie działają na te zdemoralizowane obrazy z historii.

Musimy sami, od dołu ku górze, budować prawdziwy i pozytywne wnioski z naszej dramatycznej historii. Tutaj na tym blogu od lat piszę to samo, cywilny Polak nie może być bezbronny.

2018-10-02 06:33 (PAP) Exodus mieszkańców Warszawy po powstaniu

Ok. 650 tys. mieszkańców Warszawy wypędzono z miasta w czasie i po upadku powstania. Większość trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd po segregacji wywieziono ich na roboty do Niemiec, do Generalnego Gubernatorstwa i obozów koncentracyjnych.

Ludność Warszawy była wysiedlana z miasta już podczas powstania. “Kiedy Niemcy zajmowali kolejne dzielnice, wypędzali ich mieszkańców. Obóz zaczął działać już 6 sierpnia 1944 r., jeszcze w trakcie trwania rzezi Woli. I od tego momentu mieszkańców Warszawy zaczęto wysiedlać do Pruszkowa. Najpierw do obozu trafili mieszkańcy Woli, później Ochoty, Powiśla, Starego Miasta, na koniec Mokotowa i Żoliborza, a po upadku powstania – ludność ze Śródmieścia” – opowiadała PAP dyrektor Muzeum Dulag121 Małgorzata Bojanowska.

Obóz został zorganizowany na terenie warsztatów kolejowych, w pustych halach, z których już wcześniej wywieziono maszyny. Hal było kilka. Zbiorczą, do której trafiali wszyscy po przybyciu do obozu była największa hala nr 5. Tam przybyli spędzali z reguły dzień lub dwa, ale czasem nawet dwa tygodnie. W pewnym momencie byli wypędzani na plac przed halą, gdzie rozpoczynała się segregacja, która przebiegała w sposób brutalny, z udziałem psów. Podczas niej często rozdzielano rodziny.

Osoby zdolne do pracy trafiały do hal 3, 4 i 6, niezdolne – do hali nr 1. Na terenie obozu, w hali nr 2 działała komisja lekarska, złożona z niemieckich lekarzy z Wehrmachtu i polskich tłumaczek. Wystawiała ona zaświadczenia umożliwiające zwolnienie z obozu, później wymagające jeszcze akceptacji Gestapo lub kierowała do hali nr 1.

Ludność była transportowana do obozu na trzy sposoby – pociągiem z Dworca Zachodniego, piechotą z Warszawy lub kolejką EKD (Elektryczna Kolej Dojazdowa). Kiedy zapadła decyzja o utworzeniu obozu, Niemcy poinformowali delegaturę Rady Głównej Opiekuńczej w Pruszkowie, że będzie odpowiedzialna za całość zabezpieczenia żywieniowego, sanitarnego i medycznego. Był to jedyny obóz przejściowy na teren którego mogli wchodzić Polacy pracujący w tzw. służbach pomocniczych.

“I tak naprawdę od zaangażowania ludności Pruszkowa i okolicznych miejscowości zależało jakie będą warunki w obozie. W związku z tym różne miejscowe grupy włączały się w tę pomoc. Byli to lekarze i pielęgniarki, VI Rejon Armii Krajowej +Helenów+, który przekazał posiadany zapas medykamentów i żywności. Pomagali również księża i okoliczni mieszkańcy, którzy przynosili i przywozili żywność, czasem przerzucając ją przez ogrodzenie. Ludność pomagała także zwalnianym z obozu, przyjmując na nocleg, a czasem nawet oferując dach nad głową na dłuższy czas” – relacjonowała Bojanowska.

Trudno ocenić jak długo pojedyncze osoby przebywały w obozie, mogły to być dwa dni, ale też nawet dwa tygodnie. Nie robiono nawet spisów przybyłych, nie nadawano im numerów. “To był po prostu tłum, który tu wegetował” – zaakcentowała. Każda z hal była ogrodzona drutem kolczastym i strzeżona przez wartownika, podobnie jak cały teren obozu. Teoretycznie poruszanie się między halami było zabronione i wymagało zezwolenia, jednak w praktyce czasami się to udawało.

Na miejsce obozu wybrano Pruszków z kilku powodów. Przede wszystkim było to miejsce poza działaniami powstańczymi, dobrze skomunikowane kolejowo, z dużym terenem liczącym 53 ha. W obozie panowały wyjątkowo trudne warunki. “Przybywały tam często osoby w złym stanie fizycznym, które nie były w stanie wyjść z hali i potrzeby fizjologiczne musiały załatwiać na miejscu. W tym celu wykorzystywano tzw. rowy rewizyjne, które szybko stały się rodzajem śmietnika. Ludzie siedzieli na betonowej podłodze zabrudzonej smarami, tylko miejscami przykrytej słomianymi matami, pełnymi robactwa. W jednym momencie według szacunków w obozie było nawet 75 tys. osób. Przepełnienie utrudniało m.in. dotarcie z jedzeniem do chorych w odległych kątach hal. Prowadzono jednak kuchnię, która starała się wydawać trzy posiłki dziennie” – mówiła.

Ludność Warszawy napływała do Pruszkowa mniej więcej do 10 października. Wtedy skończyły się masowe wysiedlenia z miasta, ale do końca miesiąca trwała jeszcze ewakuacja szpitali, do obozu trafiały też osoby z łapanek z rejonu podwarszawskiego.

Według szacunków po powstaniu wysiedlono ok. 650 tys. osób, z czego 550 tys. to mieszkańcy stolicy, a 100 tys. ludność miejscowości podwarszawskich. Wysiedleńcy najpierw byli spędzani do obozowych hal, a potem segregowani. Osoby uznane za zdolne do pracy wywożono na roboty przymusowe do Niemiec. Ocenia się, że było to ok. 150 tys. osób, teoretycznie od 14 do 60 lat, jednak wiek oceniano jedynie na podstawie wyglądu, więc zdarzało się, że jechały osoby i młodsze i starsze.

Drugą grupą były osoby uznane za niezdolne do pracy, czyli głównie kobiety z małymi dziećmi, osoby starsze, chore lub ranne. Kierowano ich na teren Generalnego Gubernatorstwa. Było to ok. 350 tys. osób. “Można powiedzieć, że Niemcy generalnie mało się nimi interesowali. Na transport czekali bardzo długo, jechali nawet trzy dni, po przyjeździe na miejsce pociąg się zatrzymywał, ludzie byli wyganiani i pozostawiani sami sobie. Ich los zależał od pomocy miejscowej ludności, ponieważ z reguły swoje domy opuszczali tak jak stali” – podkreśliła Bojanowska.

Kolejna grupa 60 tys. osób została wywieziona do obozów koncentracyjnych m.in. do Auschwitz, Buchenwaldu, Dachau i Sachsenhausen. “W zasadzie nie było tu żadnego klucza, była to po prostu forma kary za powstanie dla ludności cywilnej. Generalnie wyjeżdżający z obozu nie byli informowani o kierunku jazdy, co powodowało ogromny strach przed wywiezieniem właśnie do obozu” – przyznawała dyrektor.

Ostatnia grupa wysiedlonych, licząca ok. 100 tys., to osoby, które udało się z obozu zwolnić w sposób legalny lub nie. Zwolnienia załatwiano ze względu na choroby, przede wszystkim zakaźne. Niemcy nie chcieli bowiem ryzykować rozprzestrzenienia się epidemii w Rzeszy. Wiele osób było zwalnianych w sposób nielegalny, jedynie pod pozorem choroby. Część opuszczała obóz dzięki przekupieniu strażników, jako część polskiego personelu obozu lub poprzez ucieczkę.

Osoby wymagające opieki lekarskiej trafiały do okolicznych szpitali m.in. do placówki psychiatrycznej w Tworkach, gdzie przybyło 2,5 tys. osób, a także do licznych małych szpitalików często urządzanych w prywatnych domach. “Nie jest niestety znana liczba osób, które zmarły na terenie obozu, w wyniku przeżyć związanych z wypędzeniem lub zastrzelenia przez Niemców podczas pobytu m.in. w związku z podejrzeniem o udział w powstaniu czy podczas ucieczki” – powiedziała Bojanowska.

Do obozu trafiała przede wszystkim ludność cywilna, jednak do transportów przedostawali się również powstańcy, co wiązało się z ryzykiem, ponieważ Gestapo starało się ich odnaleźć. Oficjalnie do Pruszkowa trafiła grupa walczących w zrywie z Mokotowa i Żoliborza. Zostali skierowani do oddzielnej, strzeżonej hali. Później trafili do obozów jenieckich w Niemczech.

Niemcy starali się wysiedlić całą ludność, która była po powstaniu w Warszawie. Według szacunków w mieście pozostało ok. tysiąca ukrywających się w ruinach tzw. robinsonów. Części prawdopodobnie udało się też uciec w drodze do Pruszkowa. W październiku, w związku z przepełnieniem obozu uruchomiono dodatkowe – w Ursusie, Włochach i Piastowie.

Obóz funkcjonował do 16 stycznia 1945 r. Wtedy strzegący go Niemcy uciekli, a na miejscu pozostała jedynie część polskiego personelu i grupa jeńców sowieckich, dzień wcześniej wywiezionych. Po wojnie teren wrócił do swojej poprzedniej funkcji tzn. uruchomiono ponownie warsztaty kolejowe, które działały tam do końca lat 90.

“Przez lata o tym miejscu i jego historii pamiętali głównie kolejarze tu pracujący i okoliczna ludność. W latach 40. powstał tu pierwszy pomnik upamiętniający historię obozu, a w 1990 r. – drugi pn. +Tędy przeszła Warszawa+. Co roku odbywają się tu też uroczystości rocznicowe na przełomie września i października” – podsumowała dyrektor Muzeum Dulag121, które od 2010 r. działa na miejscu sąsiadującym z dawnym terenem obozu. Placówka dokumentuje historię ludności wypędzonej z Warszawy po powstaniu i osób jej pomagających.

 

Ta strona działa dzięki darowiznom na rzecz Fundacji Trybun.org.pl oraz mojemu codziennemu wysiłkowi. Z otrzymanych darowizn jest opłacany serwis PAP. Proszę abyście brali to pod uwagę przy gospodarowaniu waszymi pieniędzmi.