Na podstawie sprawy ministra Cezarego Grabarczyka.

Nie mam telewizji, nie mam zatem możliwości śledzenia mrożących krew w żyłach doniesień o problemach ministra Grabarczyka. Wiem tyle ile wyczytam w Internecie, a i tu nie staram się specjalnie pogłębiać tematu. Sprawa pewnie dotyczy broni palnej do ochrony osobistej Cezarego Grabarczyka. Publicznie informuje się Polaków, że pan minister Grabarczyk w niejasnych okolicznościach zdawał albo nie zdawał egzaminu. Uczta to intelektualna, ale dla kubusiów puchatków.

Moim zdaniem to, czy Pan minister zdawał eksternistycznie albo to czy nie zdawał wcale egzaminu, to sprawa zupełnie drugorzędna. Problem tkwi w nieco innym miejscu. Miejscu, którego nikt nie chce dotykać i publicznie nie ocenia. Miejsce to nazywa się: Policja.

Patrzę na sprawę jako adwokat, w miarę obeznany z ustawą o broni i amunicji, od kilku lat dość intensywnie praktykującym na jej podstawie. Co widzę? Widzę wrobionego policjanta, który miał przeprowadzać egzamin. Widzę też wysokich oficerów policji, którzy są rzeczywistymi i anonimowymi sprawcami afery.

Wyjawię Wam powód mego jasnowidztwa. Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi wydał Cezaremu Grabarczykowi pozwolenie na broń, bo nie stanowi on zagrożenia dla samego siebie, porządku lub bezpieczeństwa publicznego oraz przedstawił Panu Komendantowi ważną przyczynę posiadania broni. Za ważną przyczynę Pan Komendant uznał stałe, realne i ponadprzeciętne zagrożenie życia, zdrowia lub mienia pana Cezarego Grabarczyka. Takimi ustawowymi przesłankami kierował się Pan Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi, wydając panu Ministrowi pozwolenie.

Teraz fakty! Fakty, które niezbicie świadczą o tym, że pan Minister jest trwale, realnie i ponadprzeciętnie zagrożony. Faktów niestety nie znamy… Ale rozważmy, zupełnie teoretycznie. Pan Grabarczyk, osoba publiczna. Nie słyszeliśmy medialnych doniesień o tym, że złoczyńcy strzelali do ministra. Nie słyszeliśmy, że włamywali mu się do domu. Nie słyszeliśmy, że pobity spędził jakiś czas w szpitalu. Nie słyszeliśmy…, ale to i tak byłoby za mało! Nawet tego rodzaju okoliczności faktyczne ograny Policji, nie uznają za wystarczające aby otrzymać pozwolenie do ochrony osobistej.

Wiem! Może pan Grabarczyk, jak pan Sikorski mieszka kilka kilometrów od zakładu karnego? Może niebezpieczną pracę wykonuje? Może jest przekonany, że grozi mu niebezpieczeństwo? Może gdy o pozwolenie się starał, nie miał jeszcze ochrony Biura Ochrony Rządu? Może mieszka na odludziu?

A teraz zupełnie poważnie. Pan Cezary Grabarczyk pewnie przedstawił jakąś historyjkę o zagrożeniu w jakim się znajduje, typu mieszkam koło zakładu karnego. Pan Komendant Wojewódzki Policji tą historyjkę uznał, za przekonującą i dowodzącą trwałego, realnego i ponadprzeciętnego zagrożenia życia, zdrowia. Nie z tego powodu, że uwierzyłby każdemu innemu, a z tego, że tą historię przedstawił Cezary Grabarczyk. Przy okazji pan Komendant Wojewódzki Policji nie był łaskaw odesłać pana Grabarczyka do Biura Ochrony Rządu, firmy ochroniarskiej, nie zgodzić się z jego subiektywnym przekonaniem. Jak już pan Komendant Wojewódzki uwierzył w Cezaremu Grabarczykowi ostatecznie, oświadczył lub dał to do zrozumienia podwładnym. Dopiero po ustaleniu, że stan trwałego, realnego i ponadprzeciętnego zagrożenia w przekonaniu Komendanta Wojewódzkiego istnieje, organizowany jest egzamin. Egzaminu nie przeprowadza pan Komendant Wojewódzki Policji, on tylko daje bądź nie daje wiary faktom wskazanym przez stronę. Egzamin prowadzi funkcjonariusz z Wydziału Postępowań Administracyjnych, który działa pod ciężarem przekonania pana Komendanta Wojewódzkiego Policji.

To nie okoliczności związane z egzaminem są w tej sprawie oburzające. Oburzające jest to, że jednym nie daje się wiary, że groźby, włamania są dowodem zagrożenia, a innym wierzy się mniej lub bardziej naciąganą historyjkę, tylko z tego powodu, że jest się np. Cezarym Grabarczykiem lub Radosławem Sikorskim.

Na koniec do Pana Ministra Cezarego Grabarczyka. Panie Ministrze, aby było jasne. Nie mam zupełnie nic przeciwko temu, że otrzymał Pan pozwolenie na broń. Nawet uważam, że powinien Pan broń posiadać. Zdarzyła się jednak, na Pana przykładzie, okazja pokazania tego, jak zdemoralizowany jest system wydawania pozwoleń na broń do ochrony osobistej. Całkowita uznaniowość, która musi prowadzić do patologii. Proszę na własnym przykładzie rozważyć, ile mniej kombinacji trzeba by było podejmować, gdyby przepisy wyłączały policyjną uznaniowość i ustanawiały racjonalne podstawy wydania pozwolenia do ochrony osobistej. Ile mniej psucia Polski by było, gdyby Policja w tej historii wcale się nie pojawiała.