O broni palnej, czyli teczki TW “Bolek” odnalezione.

Komentarz na dzisiaj (18.02.2016 r.) Dzisiaj jedynie pozornie bez związku z bronią palną, a o Lechu Wałęsie, czyli teczki TW “Bolek” odnalezione!

Obejrzałem dzisiaj informację prezesa IPN, o przeprowadzonych oględzinach dwóch teczek znalezionych w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku. Znalezionych pośród innych teczek… Teczka personalna TW “Bolek” i teczka pracy TW “Bolek”, czyli komplet. Akta esbeckich współpracowników były tak prowadzone, że pierwsza teczka była personalna. W tej teczce było wiele informacji o współpracowniku, życiorysy, opinie osobowe i różne takie dokumenty. Drugą teczką, niezależną od pierwszej (w osobnych okładkach, stanowiącą osobny zbiór dokumentów), była teczka pracy tajnego współpracownika. Teczka pracy, to teczka z donosami, z notatkami esbeków sporządzanymi na podstawie donosów tajnego współpracownika. Teczka zdrady i konfidencji tajnego współpracownika. Dwie teczki stanowiły komplet.

Nie wspominam o tym bez powodu. W Polsce było kilka ustaw tzw. lustracyjnych. Zostały skonstruowane bardzo ciekawie… W orzecznictwie sądowym ugruntowany został pogląd, że współpraca powinna spełniać pięć warunków 1) musi polegać na kontaktach z organami bezpieczeństwa państwa i przekazywaniu informacji tym organom; 2) musi mieć charakter świadomy, co oznacza, że osoba współpracująca musiała zdawać sobie sprawę, iż osoba, z którą nawiązała kontakt, jest przedstawicielem jednej ze służb komunistycznych; 3) powinna być tajna, co oznacza, że fakt nawiązania współpracy, a także jej przebieg, ma pozostać tajemnicą, w szczególności wobec tych osób i środowisk, których miały dotyczyć przekazywane informacje; 4) musi wiązać się z operacyjnym zdobywaniem informacji przez komunistyczne służby; 5) nie może ograniczać się do samej deklaracji woli, lecz powinna materializować się w świadomie podejmowanych konkretnych działaniach w celu urzeczywistnienia podjętej współpracy. Ładnie brzmi, prawda? Jak mądrze i uczenie, bez jednego choćby warunku o współpracy nie ma mowy. Jest podpisana deklaracja…, nie ma teczki pracy… i nici ze współpracy. Agenta nie można nazwać agentem!

A teraz o “paleniu” czy raczej o brakowaniu akt bezpieki. To dopełni obrazek. Gdy brakowano akta bezpieki, co do zasady zachowywano akta osobowe, a “palono” teczki pracy. Jak się okazuje po latach, rękopisy nie płoną. Zachowanie teczki personalnej, a “spalenie” teczki pracy, czyli zachowanie jej w bezpiecznym domu Kiszczaka, sprawiało bardzo wiele. Sprawiało to, że agent wiedział, że my wiemy, ale nie był współpracownikiem w rozumieniu prawa. Nie było dowodów na tajną współpracę. Punkt 1 i 5 powyższej wyliczanki nie był zmaterializowany! Dowody współpracy spokojnie spoczywały w szafie Kiszczaka albo innego towarzysza i w ten sposób można było oczekiwać pełnej wyrozumiałości tajnego agenta. Tym większej, im bardziej stanowczo zaprzeczał, że współpracę podejmował. Coś tam może podpisywał, ale przecież nikomu nie szkodził, taki był duch tamtych czasów… Im bardziej agent tak przysięgał, najlepiej publicznie, tym większej wartości nabierała teczka pracy. Donosy mogły być przeróżne, wstyd pomyśleć nawet co w nich napisane było i na kogo. W ten sposób mili państwo z politycznego świecznika robili to, co jeszcze milsi państwo z tylnego siedzenia od nich oczekiwali.

Tu wracamy do problemu broni palnej. Mili państwo z tylnego fotela, to byli komunistyczni funkcjonariusze, bo przecież ci dostęp mieli to teczek pracy i się w nie “zaopatrywali” w trakcie ich brakowania czyli skrupulatnego “palenia”. Mili państwo z tylnego fotela wiedzieli i wiedzą, że cywilny posiadacz broni to zagrożenie dla porządku i bezpieczeństwa publicznego. Mają to zakodowane, od czasu walki ze “zbrojnymi bandami”, czyli Wojskiem Polskim. W takiej atmosferze miłej współpracy powstały i istnieją przepisy o dostępie do broni palnej. Jakie są? Takie jak cała nasza Polska, postkomunistyczne i stworzone w interesie miłych państwa z tylnego fotela, milicjantów, esbeków i całej rzeszy beneficjentów postkomunistycznej Polski. W żadnym razie w interesie Polaków.

Cieszę się, że przyszedł moment opisać to na co wpadłem analizując przepisy ustawy, tj. mechanizmie jaki sprawia, że agent bez teczki pracy nie jest agentem, co powoduje jego spolegliwość wobec miłych państwa z tylnego fotela.

Uzupełnienie (19.02.2016 r.) W uzupełnieniu wywiad z profesorem Andrzejem Zybertowiczem: