Jamie Gilt i jej dyskwalifikacja, która rozlewa się na cały świat.

Komentarz na dzisiaj (11.03.2016 r.) Jamie Gilt, jedna z twarzy kampanii broniącej amerykańskiego prawa do posiadania broni palnej, została postrzelona przez 4-letniego syna – donoszą tamtejsze media. Taka wiadomość przywitała mnie dzisiaj rano na Facebook. Co z tego, wzruszyłem ramionami w pierwszym odruchu. Jak kto się nieostrożnie obchodzi z bronią to tak ma. Ale jazda samochodem spowodowała głębszą refleksję w tej sprawie. Jednak trochę obciach i kwas, pomyślałem. Nie trochę, to obciach pełny, bo jak inaczej pomyśleć o kimś kto ma usta pełne pięknych o broni słów, a spowodował takie zdarzenie. Małe dziecko bawiąc się bronią strzela do mamusi. Na szczęście nie do siebie – zaczną wrzeszczeć w niebogłosy przeciwnicy dostępu do broni palnej. Będą mieli rację, na szczęście dziecko strzeliło nie do siebie! Taki strzał, to tak jakby dorosły strzelił sam do siebie, bo temu kto sprawuje nad dzieckiem opiekę przypisuję odpowiedzialność za niefortunny strzał.

Nie będę taki jak wszelkie lewactwo, które na czarne mówi białe i odwrotnie, w zależności od z góry zamierzonych celów. Dla mnie taka sytuacja to dyskwalifikacja pani Jamie Gilt. Moim zdaniem gdy ktoś chce publicznie przekonywać do prawdziwości jakiś prawd, sam musi je stosować, a wręcz nimi żyć. Jak przekonywać do idei, która nie działa u tego kto do niej przekonuje? To nie dość, że to nieskuteczne, to przynieść może efekt odwrotny. Pełno jest krzykaczy, którzy na indywidualnej i jednostkowej tragedii gotowi są przekonywać do uniwersalnych prawd.

Mam małe dzieci i przez myśl mi nawet nie przeszło, aby w ich rękach bez mojej ścisłej kontroli, w innym miejscu niż strzelnica, była załadowana broń. Broń znajduje się tam gdzie jej miejsce, w szafie na broń. Czasem dziecku pokazuję broń, aby przyzwyczajać do jej widoku i istnienia, aby nie traktowało jej jak owocu zakazanego drzewa. W przypadku dzieci wzmożona ostrożność jest czymś oczywistym. Trzylatek jest w stanie wystrzelić z załadowanego pistoletu czy karabinu. Opór zabezpieczeń czy języka spustowego jest do pokonania przez dziecko. Gdy w rękach dziecka jest broń i bez kontroli osoby obeznanej następuje strzał, ma on charakterystyczną cechę, następuje bez jakiejkolwiek kontroli kierunku wystrzału.

Być może to dla wielu banały. Nie pozwólmy sobie na zbyt wielką pewność siebie. Jestem przekonany, że pani Jamie Gilt właśnie tą pewnością zgrzeszyła. W konsekwencji nawet my skutki jej postępku odczuwamy. Jej niefrasobliwość rozlała się na cały świat. Tak i gdyby komuś z nas przytrafiła się taka przygoda niech pamięta, że to może być nie tylko jego sprawa. Piszę do siebie i do tych wszystkich, którzy publicznie zajmują stanowisko w sprawie łagodniejszych zasad dostępu broni palnej. Bądźmy krystaliczni. Dzisiaj gdy w Polsce debata o broni zatacza coraz większy krąg uczestników i słuchaczy, całość może zniweczyć jeden niemądry krok.

MSN-logojpg

logo-tvp-info

onetjpg

nbc_news