Mity o broni palnej.

Temat broni zawsze budzi emocje. I to emocje tak skrajne, że pod głośno krzyczanymi opiniami, giną fakty, a ich miejsce zajmują mity. Wielu ludzi jest wręcz przekonanych, że samo posiadanie broni w magiczny sposób wzbudza w posiadaczu skłonności do mordu.

 

Tylko ile taki mit ma wspólnego z rzeczywistością? Zajmijmy się kilkoma najpopularniejszymi mitami.

 

1. Broń w rękach ofiary może sprowokować napastnika do nieprzemyślanych kroków

Jest to pogląd popularny na internetowych forach. Sęk w tym, że nie ma żadnych danych, które by go potwierdziły. Nie znaczy to, że nikt tego nie badał.

W USA przeanalizowano ok. 38 mln przypadków napaści i grabieży pod kątem ich przebiegu ze względu na przyjętą taktykę obrony. Wykazały one, że sięgnięcie po broń palną jest niemal najskuteczniejszą metodą na udaremnienie przestępstwa (69 proc. przypadków), a jednocześnie jest to metoda zapewniająca największe bezpieczeństwo dla potencjalnej ofiary (zaledwie w 13 proc. przypadków broniący się odniósł jakieś rany. Często zanim sięgnął po broń).

Dla porównania wołanie o pomoc pomogło udaremnić przestępstwo zaledwie w 36 proc. przypadków, za to w 42 proc. przypadków kończyło się zranieniem ofiary przez napastnika. Należy przy tym pamiętać, że powyższe statystyki oparto wyłącznie na przypadkach zgłoszonych organom ścigania. Wiele napadów nie zostaje zgłoszonych gdyż po prostu na widok broni przestępca rezygnuje (szacuje się, że w 90 przypadkach na 100 samo pokazanie broni odstrasza bandytę)

Gwóźdź do trumny popularnego mitu przybili sami przestępcy. Ankieta przeprowadzona w więzieniach wykazała, że aż 60 proc. przestępców zrezygnowała z popełnienia przestępstwa widząc u ofiary broń, a 40 proc. rezygnowała tylko podejrzewając, że niedoszła ofiara ją ma.

 

2. To przez broń w USA mają tyle morderstw

Problem jest bardziej skomplikowany. Wiele osób próbuje bronić tej tezy, porównując rozbrojonych Polaków czy Japończyków z uzbrojonymi po zęby Amerykanami. Sęk w tym, że niektóre z amerykańskich stanów mają niższy odsetek morderstw niż Polska. Poza tym w USA więcej jest morderstw bez użycia żadnej broni, niż w Polsce wszystkich łącznie. Za to wszystkich morderstw w USA jest mniej, niż np. na Litwie, gdzie dostęp do broni jest jeszcze trudniejszy niż w Polsce.

W rzeczywistości nie ma żadnych wiarygodnych badań, które wykazałyby, że to liczba broni na w domach i na ulicach wpływa na agresję społeczeństwa. Nikomu nie udało się wykazać związku między bronią w domu ucznia, a jego agresywnym zachowaniem w szkole. Za to wykazano np. że na agresję dzieci wpływa duża ilość cukru w diecie.

Co więcej, w USA przez ostatnie lata przestępczość spadała, a liczba broni w amerykańskich domach rosła. Podobnie przez ostatnie dwa lata łagodnie rosła liczba broni w Polskich domach i nijak nie przełożyło się to na wzrost przestępczości w Polsce.

 

3. Gdyby cywile zaczęli strzelać, ofiar byłoby znacznie więcej

Jest to niemal sztandarowy argument dla przeciwników dostępu do broni. Wg nich bandyta zaczyna strzelać, cywile panikują i strzelają na ślepo, sytuacja pogarsza się z każdą chwilą. Faktycznie jednak raczej rejestruje się sytuacje odwrotne. Gdy do atakującego zaczynają strzelać cywile, liczba ofiar rzadko przekracza 2 osoby, z których jedną zwykle jest sam szaleniec. Np wszyscy słyszeli o tragedii w kinie w Aurora, Colorado. A kto słyszał o masakrze na przykościelnym parkingu w tym samym mieście? Nikt, bo szaleniec został zastrzelony przez cywila zanim morderstwo zmieniło się w masakrę.
Amerykańskie statystyki są tu bezlitosne dla stróży prawa. Gdy za broń chwytają cywile zaledwie w 2 proc. przypadków kule dosięgają niewinnych. Gdy robią to policjanci, mylą się w 11 proc. przypadków. I nie wynika to z faktu złego przygotowania policji. Po prostu policjant przyjeżdża po przestępstwie i jest zupełnie niezorientowany w sytuacji. Wspomniany już szaleniec z Aurora Mall mało nie uciekł, informując policjantów, że jest tajnym agentem. Dlatego policyjne pomyłki są nieuniknione. Natomiast cywil doskonale widzi, kto jest szaleńcem.

 

4. Przez broń w domach cierpią kobiety

W 2011 roku Szwajcarom udało się w referendum obronić swoje prawo do przechowywania w domu broni. Jedną z sił, które dążyły do zniesienia tego prawa, były organizacje feministyczne, tłumaczące to dobrem szwajcarskich kobiet, terroryzowanych przez pijanych mężów z karabinami. Czy zatem więcej broni w domach faktycznie odbija się na sytuacji kobiet? Nie do końca. W roku 1966 miasto Orlando zalała fala przestępstw na tle seksualnym. Władze miasta zareagowały na to w sposób iście amerykański, tj. przeprowadziły szkolenia strzeleckie dla kobiet. W rezultacie w ciągu roku liczba gwałtów spadła o 90 proc. To, że uzbrojona kobieta jest dla gwałciciela zbyt dużym ryzykiem, potwierdzają i inne statystyki. W 97 przypadkach na 100 kobieta uzbrojona w pistolet lub nóż skutecznie broni się przed próbą gwałtu. Kobiecie bezbronnej pozostaje ucieczka, siła fizyczna bądź wzywanie pomocy. Dlatego w 32 przypadkach na 100 nie udaje jej się obronić i w konsekwencji staje się ofiarą gwałtu.

 

5. Na całym świecie trzeba mieć pozwolenie na broń

Praktycznie każdy kraj prowadzi jakąś politykę kontroli broni, ale mało który robi to tak restrykcyjnie jak Polska. W wielu krajach pozwolenie na broń wydaje się „przy braku przeciwwskazań”, a nie, jak w Polsce, „z bardzo ważnego powodu”. W wielu krajach strzelanie dla sportu jest wystarczającym powodem dla otrzymania pozwolenia. Są kraje (jak Austria) gdzie zakup niektórych rodzajów broni (np. jednostrzałowe sztucery) nie wymaga pozwolenia. Nie wszystkie kraje prowadzą ścisłe rejestry broni. Warto przy tym zauważyć, że na tle sąsiadów Polska pod względem dostępu do broni wypada bardzo blado, nawet na tle krajów posowieckich.

Zadziwiające jest to, że nawet na Białorusi, która uchodzi u nas za symbol ostatniego prawdziwego zamordyzmu w jakiś dziwny sposób przejawia większe zaufanie do swoich obywateli niż Polska. Jako ciekawostkę można potraktować fakt, że jedyny kraj z powyższej tabeli w którym o broń jest trudniej niż w Polsce 9Litwa) jest również krajem w którym notuje się więcej morderstw niż w USA.

 

6: Prędzej postrzelisz kogoś ze swojej rodziny niż bandytę

To w zasadzie również prawda, z tego prostego względu, że broń do obrony najczęściej jest po prostu nieużywana. Samo pokazanie broni, ewentualnie strzał w powietrze, pozwalają na odstraszenie bandyty w 90 proc. przypadków. Dlatego prawdopodobieństwo postrzelenia bandyty jest nikłe.

A prawdopodobieństwo postrzelenia kogoś z rodziny? Również jest bardzo nikłe. Jest znacznie mniejsze niż prawdopodobieństwo, że moje dziecko zginie w wypadku samochodowym, który ja spowoduję. Ale autorzy statystyk, które udowadniają, że jest inaczej, po prostu wliczają w nie samobójców.

Broń, jak napisałem, we wstępie budzi emocje. Czy jednak warto trwać w swoich przekonaniach na przekór wszystkim faktom? Czy nie warto rozważyć tego na chłodno? Nawet w Polsce gdzie kontrola nad bronią należy do najostrzejszych na świecie, każdego tygodnia notuje się ok. 10 przestępstw dokonanych przy użyciu broni palnej. Przestępcy ją mają niezależnie od wszystkich przepisów, bo przecież oni i tak się do nich nie stosują. Natomiast ostatnim mitem z którym chciałbym się zmierzyć jest słynne polskie…

 

7: Bo tutaj jest jak jest i się tego nie zmieni.

Otóż całkiem niedawno nastąpiła istotna zmiana. Dosłownie grupka działaczy „ROMB” (www.romb.org.pl), Fundacji Rozwoju Strzelectwa i kilku innych organizacji zdołała przekonać posłów do wprowadzenia drobnej zmiany w prawie, normalizującej nieco zasady wydawania pozwoleń na broń. W rezultacie każdy kto spełni ustawowe warunki po prostu pozwolenie na broń dostanie. A z punktu widzenia historii jest to zmiana niemal rewolucyjna, gdyż do niedawna o wszystkim decydował Policyjny urzędnik. Nawet w okresie międzywojennym Starostowie wydawali pozwolenia „wg własnego uznania”, choć trzeba przyznać, że robili to znacznie chętniej niż dzisiejsza policja. Dlatego chciałbym zachęcić wszystkich do zainteresowania się pięknym sportem, jakim jest strzelectwo.

Rafał Kawalec

(źródło prokapitalizm.pl)