Pochodzenie broni użytej przez islamskich terrorystów w Paryżu.
- Autor: Andrzej Turczyn
- 30 czerwca 2016
- komentarze 4
Nagły zwrot w sprawie pochodzenia broni palnej użytej w paryskich zamachach. Portal Judicial Watch donosi, że jeden z karabinów mógł zostać oryginalnie nabyty w Phoenix, Arizona, W RAMACH RZĄDOWEJ OPERACJI FAST AND FURIOUS.
Dla przypomnienia: w 2015 roku stacja BBC wypuściła kapitalny dokument pt. “Secrets of Mexico’s Drug War”. Historia ogniskuje się na współpracy administracji Obamy z najpotężniejszym meksykańskim kartelem Sinaloa. Materiał kręcono przed spektakularną ucieczką Joaquína Guzmána z placówki federalnej o zaostrzonym rygorze w Almoloya de Juárez.
Jednym z wątków poruszanych przez autorów filmu jest wspomniana rządowa operacja o kryptonimie “Fast and Furious”, która zakończyła się w 2010 roku gigantycznym skandalem. Cała akcja polegała na kontrolowanym przemycie broni palnej do Meksyku, podjętym w celu wytropienia jej odbiorców, szefów karteli narkotykowych. Agenci federalni szybko jednak stracili nadzór nad szmuglowanym towarem (przeszło dwa tysiące egzemplarzy broni). Dwie sztuki znaleziono wkrótce na bezdrożach w Arizonie na miejscu dokonanego przez sicario zabójstwa agenta straży granicznej, Briana Terry’ego. Inne znajdowano w Meksyku przy okazji licznych masowych mordów albo leżące obok ciał przypadkowych przechodniów zabitych przez walczące kartele. Ze “zgubionej” przez ATF broni mogło zginąć w przybliżeniu 200-700 osób.
Do zbadania afery powołano Komisję Kontroli i Reformy Rządu (The House Oversight and Government Reform Committee) pod kierownictwem republikańskiego przewodniczącego Darrella Issy. Wezwano na przesłuchanie w charakterze świadka ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Erica Holdera, któremu podlega bezpośrednio ATF. Członkowie gremium zażądali od niego dokumentów odsłaniających kulisy zwieńczonej fiaskiem operacji. Holder odmówił, powołując się na decyzję Obamy, który nieco wcześniej (po raz pierwszy w czasie swojej prezydentury) skorzystał z przywileju władzy wykonawczej i nałożył klauzulę tajności na wszystkie akta związane ze sprawą. Administracja uzasadniła takie posunięcie standardową formułką, że ujawnienie akt może mieć negatywne konsekwencje dla bezpieczeństwa publicznego.
Twórcy poświęcają także sporo uwagi cichym ofiarom uknutej przez rząd intrygi, mianowicie arizońskim dilerom broni palnej, którzy zgodzili się uczestniczyć w akcji, bo uwierzyli zapewnieniom agentów federalnych, że w grę wchodzą aresztowania wysoko postawionych bossów Sinaloa. Na pokazanie twarzy i rozmowę zgodził się tylko jeden handlarz, były żołnierz Piechoty Morskiej, Mike Detty (goo.gl/nhn1DT). Reszta ze strachu przed odwetem kartelu nie chciała się wychylać (obawy nie są bezpodstawne: większość zatrzymanych przemytników już wyszła na wolność). Detty puentuje film następująco: “Dostałem nauczkę. Zrozumiałem, że istnieje olbrzymia przepaść między pomaganiem krajowi a pomaganiem rządowi. Gdyby była taka potrzeba, mógłbym zginąć za mój kraj, ale dla rządu nie kiwnąłbym palcem.”
(źródło: Dariusz Dura Firearms United Poland www.judicialwatch.org światowy dzień walki z hoplofobią)
Krótki komentarz. Jak to życia płata figle i dowodzi zarazem, że cywilni posiadacze broni palnej nie są źródłem zaopatrzenia w broń terrorystów. Pomysły lewackich macherów reguł świata są demaskowane. Tu mamy przykład jak prezydent USA – Barack Husejn Obama – prowadząc jakieś niezrozumiale eksperymenty z kontrolowaną sprzedażą broni przestępcom sprawił, że broń trafiła w ręce przestępców. Wypłynęła w najmniej oczekiwanym momencie jako rzecz, którą islamiści zadawali śmierć innym ludziom. Takie są efekty podstępnych rządowych kombinacji, dla wykazania, że cywilom trzeba odebrać broń. To nie my cywilni posiadacze broni palnej jesteśmy zagrożeniem dla porządku i bezpieczeństwa publicznego. Tylko czy tą oczywistość jest w stanie zrozumieć np. alejaja Beńkowska?