Niemiecki rząd doradza obywatelom robienie zapasów na wypadek kryzysu.

Jak informuje Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, rząd Niemiec po raz pierwszy od czasów zimnej wojny będzie zachęcał obywateli do robienia zapasów na wypadek poważnego kryzysu. Rząd wzywa Niemców do robienia zapasów jedzenia i wody pitnej, na wypadek ewentualnego kryzysu. Każda niemiecka rodzina ma być w stanie przetrwać co najmniej 10 dni dzięki zgromadzonym wcześniej produktom. Propozycja została przygotowana przez ministerstwo spraw wewnętrznych. Obejmuje ona również stworzenie niezawodnego systemu alarmowego, przygotowanie służby zdrowia na wystąpienie kryzysu oraz utworzenie systemu wspierającego Bundeswehrę przez instytucje cywilne. Jednocześnie autorzy projektu stwierdzili, że atak na obszarze Niemiec, który wymagałby obrony kraju siłami konwencjonalnymi, jest mało prawdopodobny. Mimo to Niemcy muszą być przygotowane na taki rozwój wypadków, który mógłby zagrażać istnieniu kraju.

(źródło wmeritum.pl, niezalezna.pl)


 

Krótki komentarz. Z nieskrywanym, ale gorzkim zadowoleniem napiszę, że ja o konieczności czynienia nawet szerszych przygotowań pisałem dokładnie jeden rok i jeden miesiąc temu. W dniu 15 lipca 2015 roku napisałem wpis na blogu Czy żyjemy w czasie pokoju i nic nam nie zagraża?, a w nim zamieściłem poradnik o życiu w oblężonym mieście, wprost wzywając do czynienia przygotowań na trudne czasy. Minął rok, kto rozpoczął takie przygotowania? Kto potraktował poważnie słowa blogera, samozwańczego Trybuna broni palnej? Wiecie jak wiele można zdziałać przez rok? Ten czas już nigdy nie powróci, bezpowrotnie upływając. W życiu jedna rzecz jest bezpowrotnie przemijająca, to czas odchodzący z przeszłość z każdą sekundą. Czasu nic nie jest w stanie nam przywrócić.

Rok później coś ważnego musiało sprawić, że rząd niemiecki wydał komentowany komunikat. Niestety oznacza to tylko jedno. Sytuacja jest o wiele poważniejsza, niż wynika ze słów komunikatu. Po pierwsze taki komunikat nie pojawiłby się przenigdy w ogarniętym poprawnością polityczną kraju, gdyby nie jakieś bardzo poważne zdarzenia. Fakty nam nieznane, wyszeptanie gdzieś w zaciszu gabinetów. Po drugie komunikat musiał być tak sformułowany, aby nie wywołać paniki, a zatem łagodzi rzeczywistość.

Co powinniśmy czynić? Powinniśmy podjąć intensywny wysiłek przygotowywania się na różne niespodziewane wypadki. Ponownie odsyłam do poradnika o tym jak przeżyć w oblężonym mieście. Nie koniec na tym. Skoro nasz rząd nas nie ostrzega, ostrzegajcie się wzajemnie. Wiem, że będą tacy, którzy będą pukać się w głowę. To nie ma żadnego znaczenia. Skoro nasi strażnicy to ślepcy, którzy są jak nieme psy co to nie potrafią szczekać gdy zbliża się niebezpieczeństwo, my świadomi Polacy nie powinniśmy iść ich śladem. Bierność i obojętność może przyczynić się do cudzego nieszczęścia.