Wciąż otacza nas feudalny świat.
- Autor: Andrzej Turczyn
- 14 grudnia 2016
- komentarze 33
W Polsce mamy w pewnych sprawach odwrócone rozumienie spraw. Pomijam przyczyny tego stanu rzeczy, chociaż poznanie powodu może dałoby rozwiązanie. Dostrzegam to zjawisko np. w relacji Polaków z naszymi przedstawicielami w Sejmie. Od czasów naprawdę odległych naucza się nas poddaństwa. Nas Polaków, czy inaczej społeczeństwo w swojej wielkiej masie. Rzekłbym, że jesteśmy w kręgu kultury w pewnym sensie wciąż feudalnej, poddany to my, a oni to pan. Mamy pana posła, senatora, mamy pana ministra, pana prezydenta, burmistrza, wójta. Podniesieni do niebywałych zaszczytów, obdarzeni przywilejami. Przyjmujemy bezkrytycznie mityczne założenie, że to ludzie szczególni i wyjątkowi, od nich zależą nasze prawa i los. Nie chcę stawiać krzywdzącej dla niektórych tezy, że poseł, minister to byle kto. Absolutnie niech nikt tego z moich słów nie wyczyta. To nie byle kto, ale i nie z całą pewnością nie nasz pan, nie dawca prawa, któremu winniśmy uległość z uwagi na nasze poddaństwo.
Feudał to był pan, teraz feudałów w Polsce nie ma. A skoro tak, to odrzućmy feudalne pozostałości w relacji obywatela do tych, którzy pełnią funkcje publiczne i czasem próbują narzucić nam myślenie zupełnie feudalne, choćby czynili to nieświadomie. Nie pociągają mnie głupoty, jak to pięknie będzie gdy rządził będzie Polakami król. Podoba mi się system wybierania władz. Chciałbym aby miało to konsekwencje praktyczne w naszej Polsce. Nie chcę cieszyć się symbolicznym wrzucaniem do urny wyborczej kart ze skreśleniami. Nie pasuje mi fałszywe wdzięczenie się do mnie polityków tuż przed wyborami. Bardzo mi odpowiada pojęcie suwerena, zbiorowego podmiotu w postaci narodu. My naród polski, to naprawdę dostojnie brzmi, o ile brzmienie nie stanie się tylko ciągiem słów, a zamieni się w fakty.
Praktycznie wyobrażam sobie to w ten sposób, że ja mogę powiedzieć czego od posła chcę. Od posła oczekuję, że mnie posłucha i nie będzie to jego łaska, albo czas zmarnowany na rozmowę z przedstawicielem hołoty. Chciałbym nie tylko aby pan poseł mnie posłuchał ale i mi powiedział czy uczyni czego oczekuję. Nie chcę krętactw, kłamstw, nie chcę słodkich słów. Chcę odpowiedzi TAK lub NIE. Nie wyobrażam sobie nawet pomyślenia, że z łaski posła spotka nas dobro, a gdy kapryśny będzie pan to i zło. To byłoby jakieś odwrócenie pojęć, jakiś chory świat.
Od czasu gdy to skończyła się komuna, a w istocie przeszła przemianę, aż do wyborów 2015 r. nie widziałem żadnych szans na zmianę. Po wyborach dostrzegłem lekki wiatr zmian, apetyt na normalność mi wzrósł. Coś się zmienia wokół nas. Z jednej strony urzędnicy coraz bardziej pyszni, coraz lepiej wiedzący co dla mnie dobre jest. Mamy przykład obłąkańczej walki eurokratów z praworządnymi posiadaczami broni w imię walki z terrorem. Jakkolwiek idiotycznie to zdanie brzmi, jest prawdziwe. Z drugiej strony budzi się jakieś społeczne oddolne przeciwciśnienie, społeczne zorganizowanie. Może to z tego powodu, że bezduszni urzędnicy coraz bardziej chcą mieć nas w klatce, a my w końcu dostrzegliśmy, że tak nie da się już żyć… Musimy ten rodzące się od dołu zainteresowanie pielęgnować i podsycać, niech się tli. Może zamieni się w wielki żar. Rządzący będą chcieli go zgasić choćby nieświadomie, bo im to nie pasuje, w ich wizji feudalnego świata.
Może to co napisałem nie bardzo jest gramotne, ale tak właśnie sobie przemyśliwuję.