Węgrzy zbudują w ciągu trzech lat prawie 200 strzelnic.

Jak podaje telewizja internetowa idź pod prąd:

Rząd Węgier zaakceptował propozycję Ministerstwa Obrony i ogłosił, że w ciągu najbliższych trzech lat zbuduje na Węgrzech 197 strzelnic. Tworzone będą strzelnice o torach długości 25, 50 i 100 metrów. Przy strzelnicach powstaną budynki dla sportowych klubów strzeleckich. Węgry przeznaczą na ten cel równowartość 400 milionów złotych.
Jak powiedział Janos Lazar – minister przy kancelarii premiera – za trzy lata w każdym większym mieście na Węgrzech będzie stała stumetrowa strzelnica.
(źródło idzpodprad.pl)

Krotki komentarz. W Polsce aby klub strzelecki (stowarzyszenie) mógł uprawiać strzelectwo sportowe, w formie zapewniającej członkom uzyskiwanie pozwoleń na broń, musi posiadać licencję Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego. Aby licencję uzyskać niezbędne jest posiadanie strzelnicy, nie musi być oczywiście własność obiektu, wystarczające jest inne prawa do dysponowania obiektem. Obiekt jednak musi faktycznie istnieć. Bez strzelnicy klub strzelecki będzie tylko takim z nazwy.
Strzelnic w Polsce jest oczywiście niezwykle mało i ten problem robi się pilny. Przez lata tzw. wolnej Polski nikt nie troszczył się o budowę nowych strzelnic. Wprawdzie budowa infrastruktury sportowej to zadanie własne gminy, ale niewiele gmin jest tym zainteresowanych. Rząd polski ten, który zanim cokolwiek zrobił dał sobie nazwę drużyna dobrej zmiany, też w tej sprawie milczy. Cisza… rząd nie dostrzega konieczności zapewnienia rozwoju strzelectwa sportowego w Polsce przez budowę infrastruktury strzelnic, a przynajmniej tak należy rozumieć milczenie w tej sprawie.
Dla zobrazowania tego jak troszczy się polski rząd o obiekty strzelnic, przykład z mojego podwórka. W okolicach Koszalina jest wojskowa duża strzelnica, niewykorzystywana. Brakuje jej jakiś wojskowych zezwoleń i sam nie wiem czego jeszcze. W klubie strzeleckim, którego jestem prezesem wpadliśmy na pomysł, że zaproponujemy MON, aby nam ten obiekty wynajął. Do ministra Antoniego Macierewicza poszło pismo o treści:
Zupełnie szczerze pomyśleliśmy, że skoro obiekt stoi pusty to może my go wykorzystamy i sport strzelecki na pomorzu środkowym będzie miał piękny obiekt. Okazało się, że jednak wojsko wyklucza oddanie nam obiektu. To to rozumiem, bo przecież MON ma do tego całkowite prawo. Gdy natomiast przeczytałem powód odmowy, oniemiałem.
Strzelnica wojskowa, duży obiekty z osiami na 25, 50, 100 i 300 metrów z zabudowaniami. Już istniejący obiekt wymagający być może jakiegoś odświeżenia czy remontu, ma zaplanowany remont dopiero za rok i ma trwać, uwaga (!!!), cztery lata (2018, 2019, 2020, 2021). Co oni tam planują robić, albo jak mało na każdy rok na to przeznaczają pieniędzy?! A teraz porównajcie z tym plany Węgier na budowę strzelnic – w ciągu trzech najbliższych lat ma powstać blisko 200 obiektów.
Pozytywne zmiany w Polsce trzeba zdecydowanie przyspieszyć.Przyspieszenie wywołać możemy przez oddolne, ciągłe domaganie się obiecanej dobrej zmiany, to musi przynieść skutek. Nie piszę oczywiście o socjalizmie, który PiS realizuje, a o zmianach ważnych dla Polski na skutek aktualnej sytuacji międzynarodowej. To wymaga pilnego rozwoju strzelectwa sportowego w Polsce. Tak naprawdę w każdej gminie musi być godna strzelnica aby mogły powstawać kluby sportowe. Strzelców ma być w Polsce nie kilkanaście, a kilkaset tysięcy. Pamiętam jak powstawały Orliki. Tusk obiecał, że będzie można w każdej gminie haratać w gałę i stało się, są Orliki. Może by tak jakiś minister obiecał, że w każdej gminie będzie można nauczyć się strzelać na strzelnicy? Mam wrażenie, że to dzisiaj ważniejsze niż haratanie w gałę na tuskowym Orliku.
Wzór, niedościgniony wzór. Piszę oczywiście o rządzie Węgier z premierem Wiktorem Orbanem, nie o jakimś tam Tusku. Czerpcie polscy ministrowie, politycy, bez ograniczenia z rządu Wiktora Orbana w zakresie pozytywnej zmiany w zakresie rozwoju strzelectwa!
W najbliższym czasie napiszę jako prezes ROMB pismo do ministrów, a nawet do Kaczyńskiego, aby zwrócili uwagę na stanowisko Czech w sprawie dyrektywy i pomyśleli, czy nie warto brać wzoru z rządu węgierskiego. No przecież nie mogę patrzeć na to co się dzieje obojętnie.