Bloomberg znowu płaci przeciwnikom posiadania broni

W 2014 roku miliarder Michael Bloomberg obiecał 50 milionów dolarów, aby “stworzyć konkurencję dla NRA”. Tymczasem trzy lata później Druga Poprawka ma w Ameryce bardzo silną pozycję, a sprzyjający broni klimat dominuje w obu izbach Kongresu, w Białym Domu oraz w dużej części legislatury oraz domach gubernatorów.

Według artykułu opublikowanego w Politico, były burmistrz Nowego Jorku jest gotów zaryzykować kolejny zastrzyk 25 milionów dolarów, aby pomóc wygrać w wyborach w 2018 roku politykom przeciwnym wolności w dziedzinie posiadania broni i zatrzymać federalną ustawę o wzajemnym uznawaniu prawa do noszenia broni (a federal concealed carry reciprocity bill). Wspomniana ustawa nie zmienia żadnego prawa stanowego, oznaczałaby tylko, że jeśli Teksańczyk mający licencję w swoim stanie pojechałby do Nowego Jorku, jego licencja musiałaby być uznawana także tam. Bloombergowi nie chodzi jednak ani o federalizm, ani o bezpieczeństwo publiczne. Jak powiedział „Politico” John Feinblatt, chodzi tu o obawę, że prawo wzajemności „upowszechniłoby publiczne noszenie broni”.

Ameryka już przyjęła ideę noszenia broni w ukryciu w miejscach publicznych dla celów samoobrony jako prawo. Jest tak w 42 stanach, a od 1987 roku istnieje trend do rozszerzania wolności do noszenia broni we własnych stanach oraz szerszego uznawania pozwoleń gości z innych stanów. Można też powiedzieć, że noszenie broni dla samoobrony oficjalnie „upowszechniło się” wraz z ratyfikacją Drugiej Poprawki 15 grudnia 1791 roku.

Miejsca takie jak miasto Nowy Jork bardzo odstają od normy. Bardziej właściwe byłoby więc stwierdzenie, że Bloomberg ma nadzieję na „upowszechnienie” nowojorskiej normy w reszcie stanów.

Jakkolwiek jednak karykaturalne i obłąkańcze wydają się przeciętnym Amerykanom zapędy Bloomberga, jest on wciąż bardzo, ale to bardzo bogatym człowiekiem. W polityce liczą się pieniądze. I to bardzo. Nie powinniśmy ignorować zagrożenia jakie, ego Bloomberga i jego bogactwa, niosą dla naszych praw. Michael Bloomberg to jeden człowiek z wieloma miliardami. My zaś w NRA to wiele milionów ludzi z jednym celem: ochroną prawa do posiadania i noszenia broni. Małymi krokami, z każdym następnym głosowaniem i każdą nową osobą w naszych szeregach musimy ciągle zabezpieczać nasze prawa i sprawić, że panicz Bloomberg nie będzie mógł pokazać nic więcej niż odpisy od podatku i wiernopoddańcze artykuły w New York Times.

(źródło nraila.org opracowanie Paweł Machała)


 

W Polsce nie ma Bloomberga, ale zagrożenia są znacznie poważniejsze, bo nasze prawo do broni nie istnieje. Jest dopiero snem, który śnią nieliczni. W USA jest wolność posiadania broni zapisana w konstytucji, w polskiej konstytucji ani o tym słowa. W Polsce prawo do broni nie istnieje, jest przywilejem od władzy przydzielanym na zasadzie reglamentacji. W USA lud chce posiadać broń i mieć prawo do jej noszenia, w Polsce lud ogłupiany metodycznie przez środki masowego ogłupiania (tzw. media). W USA obłąkani fanatycy rozbrojenia muszą wydawać ciężkie miliony aby niszczyć organizację społeczną troszczącą się o prawo do broni, w Polsce pojawiają się intrygi pojedynczych wichrzycieli.

Zobaczcie jakimi metodami toczy się walkę z ruchami społecznymi. W USA walka za pieniądze – dolce, w Polsce marne i dość prymitywne intrygi, byle tylko gasić pragnienia społeczne. Niestety dążenie do wolności wymaga wysiłku i musimy ten wysiłek podejmować. Kiedyś słyszałem takie zdanie, że wolność nie jest dana raz na zawsze i trzeba o nią walczyć. Amerykanie tą wolność mają i powyższy artykuł wskazuje jak bardzo zasłyszane przeze mnie zdanie jest prawdą. W Polsce wolności broni nie mamy, tym większe czekają na dążenia ku tej wolności niespodzianki.