W polskich porozbiorowych konstytucjach nigdy nie było prawa do broni, czas to zmienić

W porozbiorowych polskich konstytucjach nigdy nie przykładano szczególnej wagi do praw obywatelskich, do obowiązków owszem. Zawsze najważniejsza była Rzeczpospolita, w której władza wprawdzie pochodziła od Narodu, ale o prawach członków tegoż Narodu, niewiele się wspomina. Stosunkowo najwięcej o prawach obywatelskich stanowiła konstytucja marcowa z 1921 roku. W tej ustawie z 17 marca 1921 roku był cały rozdział poświęcony prawom obywatelskim. W konstytucji kwietniowej z 1935 roku nie było już rozdziału o prawach obywatelskich. Znalazłyby się w niej jakieś pojedyncze przepisy. Nie twierdzę z tego powodu, że przedwojenna Polska jakoś upośledzała swoich obywateli. Jestem nawet przekonany, że standardy II Rzeczypospolitej były o niebo lepsze od tego co urządzili w Polsce komuniści.

W konstytucji 1952 roku mamy praw obywatelskich pod dostatkiem. Jest prawo do pracy, prawo do wypoczynku, prawo do ochrony zdrowia, prawo do nauki, prawo do kultury, prawo do nauki, do sztuki, prawo do wolności sumienia i wyznania, prawo do równości płci, prawo do szczególnej opieki rodziny, młodzieży, prawo do życia publicznego, prawo do wolności zrzeszania i zgromadzeń, prawo do aktywności politycznej, społecznej  i przeróżne tego rodzaju prawa. Miejsca mało na opisanie tego dobra, które nam komuniści zagwarantowali. Od 1997 roku mamy obowiązującą Konstytucję. Ta również jest bogata w przeróżne prawa, zupełnie podobnie jak komunistyczna konstytucja z 1952 roku. Mam na tej podstawie obserwację taką, że bogate w prawa obywatelskie komunistyczne konstytucje, były bardzo ubogie w prawa konkretne. Gwarantowały nam prawa rozrywkowe i odpoczynek – czyli pierdoły – milczały w sprawie praw poważnych, niezbędnych do życia, bezpieczeństwa i wolności. Nie mam oczywiście o to pretensji, bo dla stalinowców z 1952 roku życie, bezpieczeństwo i wolność były niczym. Dowiedli to swoimi zbrodniami. Co do postkomunistów z 1997 r., którzy ufundowali nam obowiązującą Konstytucję przekonanie mam nieco łagodniejsze, ale podobne.

W dacie uchyleniu Konstytucji 3 maja tj. 23 listopada 1793 roku – zniknęło z prawa pisanego w Polsce prawo do bezpieczeństwa, z którego można było wywodzić prawo do broni. Po tej dacie o naszych prawach decydowali rozbiorcy, a po odzyskaniu niepodległości polski ustawodawca nie wpadł na pomysł zagwarantować Polakom podmiotowości w swoim kraju. Nie zagwarantowano, nie potwierdzono czy nie przywrócono – właściwą formę wybierzcie sami – Polakom prawa do bezpieczeństwa i do posiadania broni.

W Polsce od 1919 roku i nadal nieprzerwanie wciąż to rząd sprawuje władzę nad Polakami, dbając o to aby Polak był Polakiem bez prawa do broni. Na ten fakt nikt nie zwracał uwagi aż do 1939 roku. Nie było takiej potrzeby. W okresie II Rzeczpospolitej w zasadzie kto broń chciał mieć, ten ją posiadał. Pomimo braku konstytucyjnych gwarancji Polak chcący mieć broń w swoim władaniu, otrzymywał na to pozwolenie. Po 1939 roku nikt o prawo do broni okupantów nie pytał, a okupant za posiadanie broni karał śmiercią. Od 1944 roku gdy władzę na polskich ziemiach zaczęli sprawować sowieccy wybrańcy, prawo do broni mieli towarzyszenie komuniści, lud polski za nielegalne posiadanie posiadanie broni był śmiercią karany.

W Polsce wciąż bardzo krótkim epizodem jest dość precyzyjne uregulowanie przesłanek pozwalających na objęcie w posiadanie broni palnej. Nieprzerwanie od 1919 roku w polskim prawie wydawanie pozwoleń na broń oparte było o uznaniowość organów administracji. Przed wojną uznaniowość stosowała administracja cywilna, po wojnie milicja i tak aż do 2011 roku. W tym roku nastąpiła zmiana prawa i miała zniknąć uznaniowość. Miała, ale nie zniknęła na dobre. Pomimo tego uważam, że w jakimś zakresie pozytywny postęp został dokonany.

Pozytywna zmiana nastąpiła zaledwie 6 lat temu, ale nie ma pewnej kotwicy w prawach podmiotowych zapisanych w konstytucji. W związku z tym już na horyzoncie są bardzo czarne chmury. Nie powinniśmy się cieszyć z tego co mamy, bo mamy to tymczasowo. Pamiętajcie, że wolność nie jest dana raz na zawsze i wymaga ciągłej obrony.

Ostatnimi czasy w Polsce pojawiła się dyskusja o konieczności zmiany Konstytucji. Słusznie. Niezwłocznie wyraziłem swój postulat we wpisie Domagam się wpisania do polskiej konstytucji prawa do słusznej obrony i związanego z tym prawa do posiadania broni! Dlaczego prawo do broni w konstytucji? Trochę trudno uzasadnić z jakiego powodu na czarne mówi się czarne, a na białe, białe. Pytanie powinno brzmieć raczej, dlaczego prawa do broni nie ma w konstytucji? To jest nienaturalne zjawisko.

Okazuje się, że gdy prawo do broni jest przez władzę (rząd) nadawane administracyjnie, dostrzegane jest zjawisko systematycznego ograniczania dostępu do broni. Takie procesy czasami są skokowe, gwałtowne, czasem przebiegają ewolucyjnie i powoli, czasem mamy czasowe złagodzenie reglamentacji – co widać w Polsce od 2011 roku. Zawsze jednak ma to jeden kierunek – pozbawienie obywatela prawa do broni. Dzisiaj ten kierunek z całą mocą uskutecznia tzw. Unia Europejska. Aby temu zapobiec konieczny jest zapis w Konstytucji. Gwarancja prawna najwyższa z możliwych.

Moim zdaniem optymalny mógłby być przepis w brzmieniu:

Każdy ma prawo posiadania broni.

Sposób odbierania prawa do broni, uzasadniony wyłącznie uprzednią karalnością za przestępstwa z użyciem przemocy, groźbą użycia przemocy lub chorobą psychiczną, określa ustawa.

Krótko, syntetycznie, jednoznacznie. Każdy Polak powinien mieć prawo do posiadania broni. Prawo wynikające nie z urzędniczego nadania, a prawo wynikające z urodzenia. Kto zagraża bezpieczeństwu innych, temu prawo trzeba odebrać lub zabronić nabycia broni. Bardzo podobają mi się amerykańskie rozwiązania. Tam prawo do posiadania broni wynika z konstytucji, a precyzyjnie rzecz ujmując amerykańska konstytucja zabrania naruszania tego prawa, które jest prawem naturalnym. Gdy kto chce kupić broń jest sprawdzany w elektronicznym systemie przeszłości kryminalnej i w razie istnienia wpisów o dopuszczania się przestępstw z użyciem przemocy lub zapisów o chorobach psychicznych, sprzedawca odmówi sprzedania broni. Gdyby ktoś jednak posiadł broń palną innym sposobem, sąd może pozbawić takiego niebezpiecznego obywatela prawa do posiadania broni, a niezastosowanie się do tego zakazu określa karna ustawa. System absolutnie przejrzysty i racjonalny.

Najważniejsze i najtrudniejsze zarazem. Jak ten pomysł przemienić w fakty?

Gdy politycy zajmują się pisaniem prawa, piszą je w istocie dla siebie. Temat, o którym piszę, jest ważny i wymaga naprawdę szerokiej społecznej dyskusji. Jest zarazem skrajnie lekceważony przez polskich polityków. Metodą na omijanie tej trudnej dla polityków sprawy, to zwyczajne milczenie. W sprawie zapisania prawa do broni w konstytucji tak będą postępowali. Będą milczeli, udając, że temat nie istnieje, że jest folklorem kultywowanym przez dziwaków.

Ten temat nie jest ani mało ważny, ani marginalny. Skoro o temacie prawa obywateli do posiadania i noszenia broni zapinanego w konstytucji, stanowczo mówi prezydent światowego supermocarstwa, znaczy to ni mniej ni więcej tylko tyle, że to temat niezwykle ważny. W tej dyskusji nie możemy liczyć na polskich polityków, to naprawdę ludzie marni, z nielicznymi wyjątkami, w związku z tym musimy się domagać swego sami. Jeżeli faktycznie władza pochodzi od Narodu, musimy polski Naród przekonać do naszych racji i ten Naród musi żądać zapisania prawa do broni w konstytucji.

Musimy żądać, nie prosić. Polityk po prośbie nie zareaguje, on działa zgonie z wolą Narodu tylko wówczas gdy widzi, że koryto może utracić…