Pakt wojskowy z Rumunią

Jacek Katzer

Pakt wojskowy z Rumunią, którego głównym architektem ze strony polskiej był pułkownik Dzierżykraj-Morawski (swoją drogą bardzo barwna postać XX-lecia międzywojennego) miał swój początek już w 1926 roku. Pakt ten od samego początku był paktem o charakterze obronnym na wypadek agresji Sowietów na jedną ze stron paktu.

Zarówno II RP jak i Rumunia miały długą granicę z Sowietami i tak samo obawiały się agresji stale rosnącego w siłę sąsiada. W ramach paktu Polska regularnie przekazywała uzbrojenie, które wychodziło z użycia w Wojsku Polskim (przeważnie sprzęt przestarzały technicznie), który dla Rumunów był ciągle cenny i pozwalał na dozbrojenie dość słabej armii rumuńskiej (o czym potem gruntownie przekonano się na froncie wschodnim pod Stalingradem).

Oprócz tego linia kolejowa łącząca oba kraje została rozbudowana do dwóch torów, a z Warszawy do Bukaresztu latał codziennie samolot rejsowy PLL LOT, który miał międzylądowanie we Lwowie. Loty tym samolotem reklamowano hasłem „Śniadanie w Warszawie, obiad we Lwowie, a kolacja w Bukareszcie”.

Dobre stosunki z Rumunią pozwalały na bardziej pewne patrzenie na Wschód, ale nie obejmowały one jednak ewentualnej wojny z Niemcami. Rumunii zastrzegli sobie w traktacie, że wszystkie ustalenia nie dotyczą wojny z Niemcami. Pretensje do Rumunii, że nam nie pomogła we wrześniu 1939 są zupełnie bezpodstawne gdyż w ogóle nie była ona do tego zobowiązana. 17 września gdy Sowieci wkroczyli w granice II RP było już „po sprawie”, a wojna była już światowa.

 

Wesprzyj projekt utworzenia portalu o broni i wolności – Fundacja Trybun.org.pl – prawda musi się rozprzestrzeniać. W Polsce prawda musi mieć finansowe wsparcie oddolne.