Wall Street Journal: prezydent Trump uczy wartości zachodniej cywilizacji
- Autor: Andrzej Turczyn
- 13 lipca 2017
- 1 Komentarz
Donald „Trump uczy wartości zachodniej cywilizacji” – pisze w czwartek publicysta “WSJ” Daniel Henniger, oceniając, że prezydent USA wygłosił w Polsce przemówienie o wartościach i tradycji, którego nie wygłosiłaby Hillary Clinton, ani żaden inny Demokrata.
Elity środowisk lewicowych twierdziły, że Trump mówiąc: „Walczmy jak Polacy – za rodzinę, wolność, ojczyznę i Boga”, kierował zawoalowane przesłanie do swoich “odizolowanych zwolenników na peryferiach”.
Henniger wskazuje, że podczas kampanii prezydenckiej powszechnie uważano kandydaturę Trumpa i jego zwolenników za „pochód marginesu amerykańskiego społeczeństwa”. Nie byli oni poważnie brani pod uwagę, podobnie jak nikt nie wierzył, że Trump wygra – dodaje. Zdaniem Hennigera należy odejść od takich ocen i pamiętać, że ponad połowa elektoratu zagłosowała na Trumpa, który w Warszawie wygłosił przemówienie, z jakim nigdy nie wystąpiłaby Clinton, jego rywalka w wyborach prezydenckich, ani żaden inny przedstawiciel Partii Demokratycznej.
Publicysta zaznacza, że zwolennicy Trumpa w kampanii prezydenckiej byli świadomi, iż zeszłoroczne wybory prezydenckie nie będą zwyczajne i będą kluczowym elementem, który zadecyduje, czy USA będą podążać zgodnie z tradycjami Zachodu czy też kontynuować odwracanie się od nich.
Wspólna i dominująca zasada Zachodu, która rozwijała się w Europie od wieków, mówi, że człowiek zasługuje na sformalizowaną obronę przeciw samowolnej władzy, bez względu na to, czy chodzi o królów, duchownych czy dyktatorów – pisze Henniger. Przywołuje opinię historyka Bernarda Bailyna, który wskazuje, że Amerykanie od czasów kolonialnych żywili uraz do odległego, scentralizowanego ośrodka władzy. Deklaracja Niepodległości została skonstruowana tak, by bronić słabsze jednostki społeczne, zarówno obywateli, jak i lokalne władze, przed “przytłoczeniem” przez zbyt silną władzę centralną.
Na koniec autor wyjaśnia, że na aktualną scenę polityczną w USA można patrzeć jako echo wojny o niepodległość USA i wynikających z niej podziałów. “W obecnych czasach walka polega na przeciwstawianiu się agresywnej inwazji i podporządkowaniu mniejszych jednostek scentralizowanej władzy. Progresywni Demokraci to odpowiednik króla Jerzego III, rządzący 50 postkolonialnymi stanami z dalekiego Waszyngtonu” – kończy Henniger.
Z Waszyngtonu Joanna Korycińska (PAP)
Publicysta Wall Street Journal zwraca uwagę na to, na co uwagę zwracam i ja. Ostatni akapit tekstu porównajcie z tym co napisałem na gorąco po przemówienia Trumpa. W komentarzu do wpisu Przemówienie prezydenta Donalda J. Trumpa przy Pomniku Powstania Warszawskiego na Placu Krasińskich, napisałem tak.
Piękne przemówienie, z którego dla siebie i dla Was wybieram te słowa:
I w końcu, po obu stronach Atlantyku, nasi obywatele mierzą się z jeszcze jednym niebezpieczeństwem – z którym możemy sobie w pełni poradzić. To zagrożenie jest dla niektórych niewidoczne, ale dla Polaków – znajome. Stały rozrost rządowej biurokracji, która pozbawia ludzi woli działania i bogactwa. Zachód osiągnął wielki sukces nie dzięki biurokracji i regulacjom, ale dlatego, że ludzie mieli możliwość podążania za swoimi marzeniami i realizowania swoich dążeń.
To powtórzenie idei wyrażonej w pierwszym zdaniu Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych Ameryki. To nasz realny problem, znamy to nie tylko z historii, znamy to z dnia codziennego. To nie biurokracja, to nie regulacje, to nie państwowa interwencja – jak chce Morawiecki – daje sukces narodom. Sukces daje wolność od biurokracji, wolność od nadmiernej regulacji, indywidualna chęć realizacji marzeń i dążeń.
Bardzo się cieszę, że należycie rozumiem jakie wartości leżą u podstaw cywilizacji zachodu. Bardzo się martwię, że nie rozumieją tego politycy PiS. Martwię się, że ta wizyta nie da oczekiwanych owoców. Martwię się, że Morawiecki, paktując z komunistami, zniszczy wielki trud jaki wykonał minister Antoni Macierewicz, aby w Polsce stacjonowały wojska USA.