14-latek zastrzelił ojca, wnioski ze sprawy
- Autor: Andrzej Turczyn
- 18 lipca 2017
- komentarzy 8
Sąd Rejonowy w Lesku zakończył postępowanie w sprawie zastrzelenia 48-letniego Artura K. Zastrzelił go jego syn Mikołaj w lutym tego roku. Do tragedii doszło na początku lutego tego roku w jednym z domów w bieszczadzkiej miejscowości Cisna. Ciało 48-letniego Artura K., emerytowanego funkcjonariusza Straży Granicznej, znalazła w domu w kotłowni jego żona. Miał rany postrzałowe, jak się później okazało było ich pięć. W domu była broń, zabity mężczyzna miał na nią pozwolenie.
Orzeczenie zapadło 10 lipca. Sprawa była rozpatrywana w dwóch aspektach. Po pierwsze, czy matka właściwie wykonywała władzę rodzicielską nad 14-letnim synem. Sąd stwierdził, że tak właśnie było. W drugim aspekcie sprawie sąd przyjął, że chłopiec zastrzelił ojca pięcioma strzałami, ale było to działanie w afekcie, spowodowane postawą ojca, czyli długotrwałym znęcaniem się fizycznym i psychicznym zarówno nad synem, jak i nad jego matką. Chłopak ma nadzór kuratorski, musi uczęszczać na terapię i poddać się leczeniu.
Mieszkańcy Cisnej twierdzą, że zastrzelony emerytowany komendant placówki Straży Granicznej, wprowadzał w domu wojskowy dryl. Nie było tajemnicą, że Artur K. znęcał się nad rodziną. Mówi się, że podobnie jak wcześniej znęcał się nad podwładnymi w placówce SG. Synowi a także żonie wydawał nie znoszące sprzeciwu rozkazy. Nie był lubiany i z nikim nie utrzymywał kontaktów. U nikogo nie bywał i nikogo nie zapraszał do swojego domu. Nawet rodziny. Syn Mikołaj bał się ojca panicznie, za wszystko był karany. Nigdy nie usłyszał dobrego słowa. Bywało że przed gniewem ojca uciekał do sąsiadki. Sąsiedzi wiedzą, że mąż wyżywał się także na żonie. Ta jednak ale nigdy się do ludzi na nic się nie skarżyła. Mieszkańcy Cisnej żałują chłopca. Wreszcie nie wytrzymał tego wszystkiego. – usprawiedliwiają go.
(źródło nowiny24.pl wolnosc24.pl)
To przykład marginalnej ilości spraw, w których do czynu zabronionego wykorzystywana jest broń palna posiadania w oparciu o pozwolenie na broń. W tej konkretnej sytuacji można by nawet i to kwestionować, bowiem czynu dopuściła się osoba (syn posiadacza broni), która nie miała prawa dysponować bronią. Być może doszło do nienależytego nadzoru nad bronią, z całą pewnością doszło do nieuprawnionego wejścia w posiadanie broni przez chłopaka, który zabił ojca.
Zjawisko jak pisałem marginalne. Dla potrzeb zapobiegania takim marginalnym problemom absolutnie nie można pisać regulacji prawnych. Prawo pisać należy dla większości, dla reguły, a nie dla marginesu spraw. Niestety tego często nie pojmują prawodawcy, starając się regulować zakazami zjawiska marginalne. W tej konkretnej sprawie przecież i tak istniały i zakazy i nakazy. Po pierwsze istniał zakaz brania do rąk broni przez syna ofiary. P drugie istniał nakaz takiego przechowywania broni, aby nie modła wejść w ręce osób trzech. Były zakazy i został złamane.
Życie uregulowane w taki sposób, że wyeliminowane jest ryzyko jest tylko totalitarną formą regulacji każdego aspektu codzienności. Moim zdaniem ważniejsza jest zasada możliwości dysponowania bronią przez większość, niż tworzenie prawa dla większości, aby eliminować zjawiska marginalne. Do tego jednak potrzeba posługiwać się wartościami.
Na temat samej sprawy się nie wypowiadam, bo nie sposób merytorycznie debatować z relacjami dziennikarzy.