MSZ komunistycznych Chin, o wartości dokumentu przekazania Hong Kongu Chinom: “dokument historyczny bez praktycznego znaczenia ani mocy wiążącej”
- Autor: Andrzej Turczyn
- 23 lipca 2017
- komentarzy 7
Poniżej depesza PAP dla tych, którzy lubią patrzeć za horyzont, a rzeczywistość badają nie po słowach, a po faktach. Każdy kto dzisiaj zafascynowany jest nowymi możliwościami wynikającymi ze współpracy z komunistami z Chin, powinien przeczytać poniższe kilka zdań tekstu. Z tego tekstu wynika chińska metoda działania. Komuniści zgadzali się na wiele gdy przejmowali Hong Kong, gdy już jest w ich łapach, a oni są silni, umowa zawierająca chińskie zobowiązania i brytyjskie prawa jest tylko “dokumentem historycznym”. Co im dzisiaj może Wielka Brytania zrobić?
Umowa międzypaństwowa dla komunistów z Chin ma wartość jedynie historyczną, jeżeli już im nikt nic zrobić nie może. Oni nie mają wewnętrznego imperatywu stosowania się do wcześniejszych swoich słów. Komunizm to odmienny stan umysłu. Komuniści chińscy dzisiaj oświadczyli, że umowa sprzed 20 lat ma wartość historyczną.
Zupełnie podobnie będzie gdyby rzeczywiście zdarzyło się tak w Polsce, że jakieś przyczółki zdobędą. Dzisiaj będzie pięknie, jutro wszelkie obietnice będą miały wartość historyczną. Ostrzegam przed współpracą z komunistami. Komuniści są dzisiaj tak samo niebezpieczni jak za czasów MAO i Stalina. Kto nas pcha w ich łapy, kto pozwala im w Polsce stawiać silne przyczółki jest nieskończonym w swej głupocie idiotą lub zwyczajnym zdrajcą.
Komuniści chińscy dzisiaj oświadczyli, że umowa z Wielką Brytania sprzed 20 lat ma wartość historyczną. Za 20 lat oświadczą, że umowy z rządem polskim, gdyby dały im silną pozycję, mają wartość historyczną. Za dzisiejszą głupotę i krótkowzroczność zapłacą za 20 lat Polacy. Z krótkowzroczność Margaret Thatcher też nie płaci rząd Wielkiej Brytanii…
Rząd W. Brytanii został ostrzeżony w 1989 r. przez posła ze Szkocji, że Londyn będzie “bezsilny”, jeśli Chiny postanowią nie respektować warunków porozumienia o powrocie Hongkongu pod zwierzchność Pekinu – informuje w sobotę portal “Hong Kong Free Press”.
Portal podaje, że tak w liście do ówczesnej premier Margaret Thatcher możliwy rozwój wypadków opisał Jim Sillars, ówczesny parlamentarzysta i zastępca przewodniczącego Szkockiej Partii Narodowej. Z odtajnionym w ostatnim czasie dokumentem ze zbiorów brytyjskiego MSW można zapoznać się w państwowych archiwach w Londynie.
“Hong Kong Free Press” przytacza obszerną wypowiedź Sillarsa z 1989 r. “Jedną kwestią jest przekazanie terytorium (Hongkongu Chinom – PAP), ale zupełnie inną jest (związany z tym) transfer ludzi i zapewnienie im żelaznych gwarancji chroniących ich prawa w przyszłości” – czytamy w odtajnionym liście.
“Oboje, i Pani, i ja, w pełni zdajemy sobie sprawę, że od dnia, w którym Wielka Brytania formalnie przekaże suwerenność Hongkongu w 1997 r., każde naruszenie postanowień (umowy chińsko-brytyjskiej ws. Hongkongu) sprawi, że Wielka Brytania będzie bezsilna, bez środków zaradczych wobec ewentualnych niepożądanych działań Chin” – pisał Sillars. Podkreślał, że ludność Hongkongu zostanie pozbawiona prawa do mieszkania i głosowania na demokratycznie rządzonym terytorium.
“Jeżeli źle oceniła Pani wartość tego porozumienia i dojdzie do łamania jego postanowień, wówczas to nie Pani, lecz mieszkańcy Hongkongu, zapłacą za to cenę. (…) Sugerując, że porozumienie jest +mile widziane+ w Hongkongu, mija się Pani z prawdą” – ostrzegał szkocki parlamentarzysta.
Na początku lipca br., po uroczystościach związanych z 20. rocznicą powrotu Hongkongu pod zwierzchność Chin, MSZ w Pekinie oświadczyło, że chińsko-brytyjska deklaracja w sprawie przekazania Hongkongu to jedynie “dokument historyczny bez praktycznego znaczenia” ani “mocy wiążącej”. Rząd w Londynie po tych słowach wyraził stanowczy sprzeciw, broniąc zawartych przed laty ustaleń i podkreślając, że Wielka Brytania jest zobowiązana do nadzorowania realizacji zawartych w umowie ustaleń.
W liście autor oceniał, że na władzach w Londynie spoczywa moralna odpowiedzialność za chińskich mieszkańców Hongkongu i w związku z tym powinno się pozwolić im na osiedlanie się w Wielkiej Brytanii. W przeciwnym razie nie będą oni mieli sposobu na wywieranie nacisku na Chiny w sprawie przestrzegania postanowień deklaracji – argumentował.
W swoim liście Sillars ostrzegał też przed kierowaniem się uprzedzeniami rasowymi w ocenie tej kwestii. Według niego ówczesny brytyjski rząd nie odnosiłby się równie niechętnie do przyjęcia migrantów z Europy – podaje portal.
W odpowiedzi na list Sillarsa premier Thatcher przekonywała, że zobowiązanie się Wielkiej Brytanii do przyjęcia licznych hongkońskich imigrantów byłoby “zupełnie niewykonalne” oraz pociągnęłoby za sobą trudne do przewidzenia konsekwencje.
“Hong Kong Free Press” podaje, że Thatcher twierdziła, iż wbrew ocenie Sillarsa deklaracja chińsko-brytyjska w sprawie przekazania Hongkongu była wyczekiwana przez jego mieszkańców. “(Deklaracja) została przyjęta z wielką ulgą po latach niepewności. Jest szeroko rozumiana jako najlepsze rozwiązanie dla Hongkongu, jakie można było osiągnąć” – przekonywała.
Według odtajnionych dwa lata temu dokumentów, w 1983 roku, przed podpisaniem porozumienia w sprawie Hongkongu (co miało miejsce w grudniu 1984 r.), tworzono alternatywne scenariusze, a jeden z nich zakładał przesiedlenie wszystkich 5,5 mln mieszkańców Hongkongu do Irlandii Północnej.
Z Pekinu Rafał Tomański (PAP)