Manewry Zapad-2017 to jedno z największych wojskowych przedsięwzięć tow. Władimira Putina

Planowane na wrzesień rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2017 to rodzaj zastraszania, który przypomina “najbardziej złowieszcze dni zimnej wojny” – pisze we wtorek “New York Times”, podkreślając, że te ćwiczenia u granic państw NATO rodzą obawy o agresję.

Manewry Zapad-2017 – według “NYT” jedno z największych wojskowych przedsięwzięć prezydenta Rosji Władimira Putina – mają odbyć się na terytorium Białorusi, na zachodzie Rosji, w obwodzie kaliningradzkim oraz na Morzu Bałtyckim.

Stanowią one “część szerszych wysiłków Putina w celu wzmocnienia waleczności rosyjskiej armii, a dochodzi do nich w czasie, gdy Rosja staje się coraz bardziej asertywna” – czytamy w artykule opublikowanym we wtorek na pierwszej stronie “NYT”. Nowojorska gazeta przypomina, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, a “w ostatnich latach rozmieściła swoje siły w Syrii, przejęła Krym i interweniowała na wschodzie Ukrainy, niepokoiła kraje bałtyckie nagłymi ćwiczeniami oraz nękała natowskie samoloty i okręty”.

“Planowane od dawna ćwiczenia Zapad pokazują, że karne sankcje USA i europejskich sojuszników, które odizolowały Rosję, zupełnie nie przyczyniły się do powstrzymania Putina od wymachiwania szabelką” – ocenia “NYT”.

Dziennik zauważa, że zdaniem wysokich rangą amerykańskich wojskowych manewry te “mogą zostać wykorzystane jako pretekst do zwiększenia rosyjskiej obecności wojskowej na Białorusi (…), która graniczy z trzema kluczowymi państwami NATO: Polską, Litwą i Łotwą”. W tekście przytoczono wypowiedź szefa amerykańskiego Dowództwa Sił Specjalnych gen. Tony’ego Thomasa z lipca br., który mówił o obawach, czy na pewno przerzucone na czas manewrów oddziały i sprzęt wojskowy po zakończeniu ćwiczeń wrócą do Rosji. W podobnym duchu wypowiadał się w wywiadzie dla agencji Reutera naczelny dowódca sił lądowych USA w Europie gen. Ben Hodges.

Nowojorski dziennik zauważa ponadto, że w manewrach udział weźmie odbudowana w 2015 r. (po rozformowaniu w 1999 r.) rosyjska 1. gwardyjska armia pancerna, kontynuująca tradycje jednostek walczących w czasie II wojny światowej w składzie 1. Frontu Ukraińskiego, a po zakończeniu wojny – do początku lat 90. – stacjonujących na terytorium byłej NRD w składzie Zachodniej Grupy Wojsk dawnego ZSRR. Po wycofaniu z Niemiec sztab ówczesnej 1. gwardyjskiej armii pancernej ulokowano w Smoleńsku, niedaleko granicy z Białorusią.

“To pierwszy raz od czasu upadku ZSRR, gdy w jednym związku operacyjnym skupiono pod jednolitym dowództwem tak dużą siłę ofensywną” – czytamy. Według “NYT” celem rekonstrukcji tej armii była “wyraźna wola demonstracji rosyjskiej siły”. Gazeta cytuje b. dowódcę wojsk NATO w Europie gen. Philipa Breedlove’a, który zaznaczał, że “nazwa (związku operacyjnego) nie jest przypadkowa; jest bardzo jasnym przesłaniem dla państw bałtyckich i Polski”.

Z kolei gen. Hodges ocenił, że “jedynym powodem utworzenia gwardyjskiej armii pancernej jest powołanie ofensywnej siły uderzeniowej”.

Jednak – jak pisze “NYT” – “bardziej niepokoi pytanie, czy Rosja wykorzysta ćwiczenia Zapad, by trzymać kontrolę nad Białorusią” – zastanawia się nowojorski dziennik. “Oczekuje się, że w ramach manewrów 1. gwardyjska armia pancerna utworzy wysunięte stanowisko dowodzenia na zachodzie Białorusi i przeprowadzi ćwiczenia na poligonach” w okolicach Brześcia i Grodna – czytamy.

Ponadto gazeta zauważa, że Zachód obawia się, iż w manewrach Zapad-2017 udział weźmie więcej żołnierzy, niż zapowiada Moskwa. “A kolejnym powodem do niepokoju jest fakt, że Rosjanie jeszcze nie zezwolili na monitorowanie ćwiczeń Zapad-2017 przez międzynarodowych obserwatorów. Amerykańscy urzędnicy od dawna mówią, że obserwacja jest istotna, jako że zachodnie wywiady mają trudności z oceną, czy rosyjskie działania wojskowe są tylko ćwiczeniami czy jednak przygotowaniami do interwencji zbrojnej” – pisze “NYT”. (PAP)


Przyjadą, ale czy pojadą dalej… Putin lubuje się w tworzeniu stanu grozy. Z drugiej strony czego oczekiwać od czekisty, który uczony był języka przemocy i bezprawnej siły. Jest taka biblijna reguła, że z obfitości serca mówią usta. Z obfitości serca człowiek bierze swe postępowanie.

Moim zdaniem świat opiera się na dwóch systemach. Jeden system, to system wartości. W nim jest wiele dobrowolnego działania, bo łączą ludzi wartości. W wielkim skrócie można powiedzieć, że tak powstała cywilizacja chrześcijańska. Miała takie wartości jak wolność i poszanowanie wszystkich innych praw naturalnych. Tak dobrze się ludziom żyło w tej cywilizacji, że przyłączały się do niej kolejne miejsca z mapy świata. Ten system niósł jego uczestnikom bezprzykładną prosperitę. Drugi system, to system przemocy. Tu siłą, bezprawną groźbą regulowane jest wszystko. Rosja należy do systemu siłowego. Rosja tworzy posłuch nie z powodu wartości jakie ma do zaoferowania światu. Rosja nie ma do zaoferowania wartości, z tego powodu Rosja posługuje się językiem przemocy.

Do rodziny państw siłowych należą też Chiny. Ci jednak obecnie maskują swoją tępą siłę pieniędzmi. Udają, że niosą światu bogactwo. Ludzie chętnie podmieniają wartości na bogactwo. Można powiedzieć, że to naturalna ludzka cecha. Nie bez powodu Biblia poucza, że nie da się służyć Bogu i pieniądzom jednocześnie. Tylko niech mi nikt nie zarzuca, że Bóg wartości każe być biedakiem. Nic takiego nie piszę. Amerykanie stworzyli swoje państwo na Bogu wartości i stali się bezprecedensowo bogaci…

Tak mi przy okazji emanacji języka ruskiej przemocy przyszło do głowy kategoryzowanie państw na świecie. Państwa tępiej siły, ewentualnie pieniędzy i państwa wartości.