Wojskowe patrole we Francji interweniują wyłącznie w obronie własnej…

We Francji trwa polemika w sprawie używania żołnierzy do antyterrorystycznej operacji “Sentinelle” (wartownik), polegającej na obecności uzbrojonych patroli w miastach. W całej Francji uczestniczy w niej około 7 tys. żołnierzy.

W środę ok. godz. ósmej samochód marki BMW wjechał w grupę wojskowych na ulicy paryskiego przedmieścia Levallois-Perret. Wojskowi wychodzili na służbę z budynku, w którym są zakwaterowani.

Zaparkowany w tej spokojnej ślepej ulicy samochód, w którym siedział tylko kierowca, najpierw ruszył ostro przyspieszając w stronę sześciu żołnierzy, następnie odjechał zwiększając szybkość.

Choć w pobliżu było wielu uzbrojonych wojskowych, żaden nie użył broni. Auto zostało rozpoznane dzięki kamerom monitoringu. Był to wynajęty samochód, wyposażony w pozwalające go zlokalizować urządzenie GPS. W Levallois-Perret znajduje się siedziba DST, czyli francuskiego kontrwywiadu.

Podejrzanego o dokonanie zamachu policja zatrzymała, gdy tym samym BMW jechał autostradą A16 w kierunku Calais na północy Francji. Nie był uzbrojony, ale uciekając uderzył w inne pojazdy. Policjanci zranili go, a zbłąkana kula trafiła w jednego z funkcjonariuszy.

Według radia publicznego France Info, podejrzany jest Algierczykiem nielegalnie przebywającym we Francji, znanym policji z popełnienia drobnych wykroczeń, ale nie figuruje w kartotece zradykalizowanych islamistów.

Francuska minister sił zbrojnych Florence Parly, która odwiedziła rannych w szpitalu, wyraziła radość, że „szczęśliwie żołnierze są lżej ranni niż się wydawało”, i dodała: „Ten zamach pokazuje, że operacja +Sentinelle+ jest obecnie bardziej konieczna niż kiedykolwiek”.

Minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb przyznał: „zagrożenie wciąż jest ekstremalne, a nasze siły bezpieczeństwa, nasze siły wojskowe wciąż brane są na cel”.

Wojskowych z operacji “Sentinelle” zaatakowano co najmniej pięć razy. W styczniu 2016 r. samochód najechał na 4 żołnierzy przed meczetem w Valence na południowym zachodzie kraju. W lutym 2016 r. egipski terrorysta rzucił się z maczetą na wojskowego wartownika przy wejściu do Luwru. W marcu br. patrol operacji “Sentinelle” zaatakowany został przez terrorystę na paryskim lotnisku Orly. 5 sierpnia mężczyzna z nożem zatrzymany został pod wieżą Eiffla. 9 sierpnia doszło do zamachu w Levallois.

Sebastien Pietrasanta, były mer sąsiadującego z Levallois-Perret Asniers, brak reakcji wojskowych usprawiedliwiał tym, że „bardzo trudno być bez przerwy przygotowanym, a szczególnie w momencie przejmowania służby, kiedy ma się trochę mniejszą uwagę”.

Natomiast ekspert występujący w żydowskim radiu paryskim RCJ porównał poranną reakcję żołnierzy francuskich z tym, jak zachowują się wojskowi izraelscy, którzy „nawet nie będąc na służbie, w podobnej sytuacji za każdym razem potrafili zneutralizować terrorystów”.

Prezes Centre d’Analyse du Terrorisme (Ośrodek Analizy Terroryzmu, CAT) Jean-Charles Brisard zwrócił uwagę, że „ponad połowa zamachów terrorystycznych skierowana jest we Francji przeciw żołnierzom i policjantom”.

„Żołnierze – podkreślił – są z jednej strony łatwym celem, a z drugiej bardzo ważnym ze względu na ładunek symboliczny”. Jego zdaniem władze odpowiadają za „pułapkę, która zatrzaskuje się na ogromnej liczbie (osób) zmobilizowanych do tej mało użytecznej w praktyce operacji”.

Jean-Charles Brisard, podobnie jak inni eksperci, wskazuje na to, że „żołnierze to nie są policjanci i brak im wyszkolenia policyjnego. Ludziom ich obecność się podoba, ale operacja +Sentinelle+ tworzy zagrożenie dla wojskowych”.

Inny znawca problemu, Elie Tenenbaum z Institut français des relations internationales (Francuski Instytut Stosunków Międzynarodowych IFRI), zwraca uwagę, że „poza zabezpieczeniem jednej z ulic 13 listopada 2015, w noc masakry w klubie Bataclan, żołnierze operacji +Sentinelle+ interweniowali jedynie we własnej obronie”.

Według przeprowadzonego przez IFRI badania, żołnierze operacji “Sentinelle” są zaczepiani średnio pięć razy dziennie. Są to głównie agresje słowne, ale i fizyczne.

Niebędący już w czynnej służbie generał Vincent Desportes wezwał w wystąpieniu radiowym do „jak najszybszego zakończenia tej operacji, w której żołnierze, przygotowani do innych zadań, służą za cel terrorystom”. Według generała mobilizacja tak wielkiej liczby ludzi dezorganizuje siły zbrojne przeciążone licznymi misjami zagranicznymi.

Nathalie Goulet, wiceprzewodnicząca senackiej komisji spraw zagranicznych i obrony, nie krytykując samej operacji “Sentinelle”, uznała, że to niewystarczający budżet obronny i dodatkowe w nim cięcia powodują, że żołnierze są przemęczeni i nie mają wystarczającego sprzętu, co utrudnia ich działanie w operacjach zagranicznych i zmniejsza skuteczność w walce z terroryzmem. (PAP)


Czytam i śmieję się prawie na głos. Ten przypływ szczerości jaki pojawił się we Francji potwierdza, że najważniejszą i pierwszą linią obrony w wojnie jaką prowadzi islam z naszą cywilizacją, są cywilni obywatele. Mając do dyspozycji tylko własny rozum rok temu napisałem Trwa wojna, inna wojna niż dotychczasowe, należy do niej dostosować metody walki i obrony. Moje przemyślenia nie kosztowały cudzego życie ni zdrowia. Rozum podpowiadał mi, że z terrorystami nie da się walczyć metodą wojskową. Proszę, czytam i przecieram oczy. We Francji po roku doszli do tego samego wniosku.

Początkowo chciałem pisać, że Francuzi to tchórze i po prostu nie chcą więcej maszerować po ulicach. Wczytałem się jednak w tekst z uwagą i takiej tezy postawić nie można. Wojsko na ulicy, w walce z wojującym islamem, jest do niczego niepotrzebne. To pozorny sposób na zapewnienie bezpieczeństwa. No skoro zasadniczym zadaniem jest odpieranie ataków na siebie samych, to po do wojsko ma maszerować po ulicy.

Wojna islamu polega na atakowaniu z ukrycia, podstępnie, bez uprzedzenia, nie na rycerskich zasadach. Terroryści to podstępne szczury, atakujące z ukrycia. Przed taką walką obrona może polegać tylko na noszeniu broni w ukryciu. Tylko niepewność co do miejsca, z którego zostanie skierowana obrona, niepewność kierunku, z którego przyleci kula, może powstrzymać zdziczałego terrorystę przed atakiem. Nie wszyscy oni chcą ginąć, nie wszyscy wierzą w te bzdury o dziewicach po śmierci dla Allacha. To ludzie, którzy odczuwają emocje i strachu warto im gwarantować.

Im strach także towarzyszy w tym co robią. Niestety europejscy lewacy skutecznie pomagają islamistom eliminować tą emocję poczucie w ich działaniu. Skoro widzą co atakują i mają pewność, że pozostali wokoło są bezbronni, to taka wojna jest wojną zupełnie komfortową. Wojną, którą mogą prowadzić skutecznie, aż do zwycięstwa.

Zachęcam gorąco do uważnego przeczytania tego co rok tamu napisałem we wpisie Trwa wojna, inna wojna niż dotychczasowe, należy do niej dostosować metody walki i obrony.

Proszę też o wsparcie Fundacji Trybun.org.pl wyszukiwanie tych wiadomości kosztuje dostęp do serwisu PAP, na który wszyscy się zrzucajmy.