W Polsce bezpieczeństwo jest reglamentowane, w takim samym stopniu jak prawo i narzędzia do jego sprawowania
- Autor: Andrzej Turczyn
- 26 sierpnia 2017
- 1 Komentarz
Polska wprawdzie jest bezpiecznym miejscem, ale mimo wszystko zdarzają się brutalne przestępstwa. W miejscu i czasie ataku nie można liczyć na pomoc policji, bo wykonanie telefonu w takiej sytuacji okazać się może niemożliwe, nie mówiąc o potrzebnym czasie na przybycie patrolu. Czas konfrontacji z przestępcą wyklucza jakąkolwiek pomoc instytucjonalną. Od zrozumienia tej fundamentalnej zasady, trzeba zaczynać mówić o indywidualnym bezpieczeństwie.
To jest zasada numer jeden, szczególna w warunkach polskich. Szczególna nie z tego powodu, że w innych miejscach policja od razu przyjedzie. Też nie przyjedzie i jak wiele razy pisałem, nie jest to zarzut wobec Policji. Szczególnie trzeba o tym mówić w Polsce, bo Polaków każda władza hoduje w przekonaniu o omnipotencji rządu. Rząd wszystko załatwi, o wszystko się zatroszczy, przybędzie w potrzebie. Absolutnie wszystkie rządy w Polsce hodowały w Polakach przekonanie, że bezpieczeństwo jest usługą, którą dostarcza się obywatelowi na telefon. Z uwagi na to, że rząd to świadczenie dostarcza, ta usługa – bezpieczeństwo – jest ściśle reglamentowana – nie możemy o bezpieczeństwo zadbać samodzielnie.
Nie mamy narzędzi do obrony, nie mamy prawa do obrony, bezpieczeństwo jest w teorii zapewniane instytucjonalnie. O wszystko trzeba prosić władzę. W Polsce bezpieczeństwo jest na kartki, jest tak ściśle reglamentowane, jak ściśle reglamentowane są narzędzia służące do obrony. Bezpieczny jest ten człowiek, który może się bronić i ma czym się bronić skutecznie. W Polsce Polak ani bronić się niespecjalnie może, a już z całą pewnością nie ma czym podjąć obrony. Taki stan jest dla władzy optymalny, bo każda władza lubi być potrzebna, ważna, niezastąpiona, lubi wydawać talony. Tak samo władza w Polsce stworzyła bezpieczeństwo na kartki, ściśle reglamentowane.
Oczywiście w teorii, kto poprosi ten usługę dostanie dostanie. Problem w tym, że samodzielnie nie można zatroszczyć się o bezpieczeństwo swoje. Państwo jest właścicielem tego co jest w naszej ziemi, państwo jest właścicielem tego czym oddychamy, państwo jest właścicielem nawet fermentacji drożdży biorąc kosmiczną akcyzę z tego powodu. Państwo wreszcie jest właścicielem naszego bezpieczeństwa, tego monopolu pilnie strzeże. Strzeże go całym wielkim aparatem przymusu, który z jednej strony ma nam zapewnić poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej ma nas zniechęcić do sięgania po tą usługę we własnym zakresie.
Monopolistyczne państwo w zamian za akceptowanie bezpieczeństwa na kartki, daje poczucie. W Polsce się mówi “poczucie bezpieczeństwa”. W bezpieczeństwie wprawdzie nie chodzi o żadne “czucie”, a o stan faktyczny, ale skoro monopol nie może dać faktów, to chociaż daje znieczulenie zmysłów. Tymczasem bezpieczeństwo to nie jest przekonanie, to nie stan emocji. Bezpieczeństwo to stan faktyczny, który istnieje wówczas gdy spełnione są niezbędne kryteria, aby ten stan osiągnąć. W żadnej mierze kryterium nie jest czyjeś wewnętrzne przekonanie. Dobre samopoczucie może być fałszywe, chociaż usprawiedliwione.
Wybijcie sobie Polacy z głowy przekonanie, że bezpieczeństwo zostanie wam na telefon dostarczone. Nigdzie nie ma tak na świecie i Polska nie jest nadzwyczajna. Piszę o tym, bo taką mam nadzieję, że gdy Polacy wreszcie to sobie uświadomią, może zapragną jednak być bezpieczni faktycznie czyli mając prawo do dbania samodzielnie o własne bezpieczeństwo i mając odpowiednie narzędzia.