71 lat temu zamordowano w imieniu prawa, wykonując zbrodniczy wyrok śmierci na Danucie Siedzikównie ps. Inka

71 lat temu, 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15, strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW wykonał wyrok śmierci na Danucie Siedzikównie ps. Inka, sanitariuszce 5. Wileńskiej Brygady AK. Według relacji obecnego w czasie egzekucji księdza Mariana Prusaka “Inka” krzyknęła przed śmiercią: “Niech żyje Polska”.

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. w Guszczewinie koło Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Ojciec Wacław Siedzik, jako student Politechniki w Petersburgu, w 1913 r. został zesłany na Sybir za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. Kilkadziesiąt lat później w lutym 1940 r. został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy w kopalni złota w rejonie Nowosybirska. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski pomimo wycieńczenia przedostał się do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa. Zmarł w 1943 r. Pochowany został na cmentarzu polskim w Teheranie. Matka “Inki” Eugenia współpracowała z Armią Krajową. W listopadzie 1942 r. aresztowało ją Gestapo. We wrześniu 1943 r., po ciężkim śledztwie, w czasie którego była torturowana, Niemcy zamordowali ją w lesie pod Białymstokiem.

Po śmierci matki, mając zaledwie 15 lat, Danuta razem z siostrą Wiesławą złożyła w grudniu 1943 r. przysięgę i wstąpiła do AK. Następnie odbyła szkolenie sanitarne. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 r. podjęła pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka.

W czerwcu 1945 r. wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa została aresztowana przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja, “Konusa”, podkomendnego mjr. Zygmunta Szendzielarza, “Łupaszki”. W oddziale “Konusa”, a potem w szwadronach por. Jana Mazura, “Piasta”, i por. Mariana Plucińskiego, “Mścisława”, pełniła funkcję sanitariuszki. Przez krótki czas jej przełożonym był por. Leon Beynar, “Nowina”, zastępca mjr. “Łupaszki”, znany później jako historyk i publicysta Paweł Jasienica.

Na przełomie 1945 i 1946 r., zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn w pow. Ostróda. Wczesną wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą, “Żelaznym”, dowódcą jednego ze szwadronów “Łupaszki”. Do lipca 1946 r. służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne dla szwadronu. 20 lipca 1946 r. została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku.

Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku.

W akcie oskarżenia znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu “Żelaznego” w Tulicach pod Sztumem. Zdaniem dr. hab. Piotra Niwińskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, autora życiorysu “Inki” w słowniku biograficznym “Konspiracja i opór społeczny w Polsce”: “Siedzikówna była cichą, trzymającą się z tyłu dziewczyną, sanitariuszką. Jak można było oskarżyć ją o wydawanie poleceń zabijania żołnierzy? Zachowały się relacje funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) i milicjantów, których ona opatrywała po potyczkach z partyzantami AK”.

W grypsie przesłanym z więzienia Siedzikówna napisała: “Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Zdanie to – według historyków – nie tylko odnosi się do przebiegu śledztwa, lecz także do odmowy podpisania przez “Inkę” prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

Danutę Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy nie udała się. Żaden nie chciał zabić “Inki”, choć strzelali z odległości trzech kroków.

Według relacji obecnego w czasie egzekucji księdza Mariana Prusaka “Inka” krzyknęła przed śmiercią: “Niech żyje Polska”.

Piotr Szubarczyk z IPN w Gdańsku, oceniając proces “Inki”, pisał: “Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. +Łupaszki+. Szwadron +Żelaznego+, w którym służyła +Inka+, był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu licznych, udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowy rajd przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946 r., podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB i ich konfidenta”.

Wraz z “Inką” śmierć poniósł ppor. Feliks Selmanowicz, “Zagończyk”, zastępca dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. “Łupaszki”. Miejsce pochowania Danuty Siedzikówny przez kilkadziesiąt lat pozostawało nieznane.

W 2014 r. zespół IPN podczas prac na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, odnalazł i ekshumował szczątki młodej kobiety z przestrzeloną czaszką. 1 marca 2015 r., w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, IPN ogłosił, że badania genetyczne potwierdziły, iż są to szczątki Danuty Siedzikówny, “Inki”. Potwierdzono też, że szczątki pochowanego w poblizu mężczyzny należą do Feliksa Selmanowicza.(PAP)

Na zdjęciu dziewczyna, która jeszcze niedawno, a dla niektórych uznających autorytet ludzkiego prawa i dzisiaj, była nielegalnym posiadaczem broni, przestępcą, zasługującym za ten czyn na 15 lat więzienia, a za inne na karę śmierci. Co można im zarzucić? Parzcież był przepis, obowiązywał, była kara za czyn. Inka wiedziała, że jest jak jest. Powinna była broń oddać, przepisowi się podporządkować. Tak mówią ludzie, którzy sprawiedliwości szukają w prawie, a nie w naturalnym porządku spraw – ja mówię w naturalnym porządku moralnym nadanym przez Stwórcę.

Uznanie pisanego prawa za regulację, która z faktu swojego istnienia stanowczo obowiązuje, daje taki efekt, że bohaterów stawia się przed katem. Człowiek ma skłonność do ustanawiania prawa na miarę swoich wartości moralnych. Komuniści byli wyjątkowo zdemoralizowani, ich prawo było zdemoralizowane. Prawo, nie jakość przecinków w ustawie, a treść prawa jest emanacją porządku moralnego prawodawców. To chyba oczywiste, a jak często zapominane.

Moim zdaniem prawo ludzkie ma być wyłącznie odtworzeniem moralnego porządku nadanego przez Boga. Nie byle jakiego boga, ale Boga który pozostawił spisany najdoskonalszy porządek moralny na świecie – Biblię. Tylko nich nikt nie wpadnie na idiotyczny pomysł zarzucać mi że chcę państwo wyznaniowe. Tak może pomyśleć tylko ten człowiek, który Biblię poznaje tylko po okładce. Fakty są takie, że wszędzie tam gdzie, ludzie czerpiący swoje wartości moralne z Biblii, budowali państwo – tam kwitło w sposób bezprecedensowy. Tam nie było stawiania przed katem za walkę z ustrojem i nielegalne posiadanie broni. Do dzisiaj przykładem są Stany Zjednoczone Ameryki. Amerykanie nie ukrywali tego, że odtwarzają w stanowionym prawie naturalne prawa nadane człowiekowi przez Stwórcę.

Będę o tym przypominał, bo to naprawdę ważne. Bez tego będziemy mieli zawsze prawa i jego wykonawców, na podstawie których za posiadanie zardzewiałego kawałka stali, który kiedyś był elementem broni, ludzie będą skazywani jak przestępcy. Będą, bo ci którzy skazują wierzą wyłącznie w to co napisane w papierowym kodeksie, nie zastanawiając się nawet nad sprawiedliwością. Dążenie do sprawiedliwości w Polsce nie istnieje.

Miał być koniec komentarza, ale jeszcze jedna uwaga, która nawiązuje do dnia dzisiejszego. Inka została skazana 71 lat temu, tj. 3 sierpnia 1946 r. “Wyrok” wykonano 71 lat temu, 28 sierpnia 1946 r. Sprawny był komunistyczny “wymiar sprawiedliwości”. Szybkość postępowania, która jest tak pożądanym dzisiaj stanem, był oszołamiający… Polski prawodawca chce usprawnić wymiar sprawiedliwość podnosząc szybkość rozpoznania spraw. Pokazuję jak można działać szybko i zarazem jak niesprawiedliwie. Nam nie nowe prawa są potrzebne, a nowi, sprawiedliwi sędziowie. Tylko kto to zrozumie, gdy w sercu sprawiedliwość społeczna…