Sąd zabrał broń kolekcjonerom, którzy nie posiadali pozwolenia na broń i przekazał ją kolekcjonerom, którzy też pozwolenia nie posiadają

Do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej trafiła dzięki decyzji Sądu Rejonowego w Lesku, trafiła doskonale zachowana broń palna, która w 2009 r. została przez policję zarekwirowana przemyskim kolekcjoneromBroń znajdowała się w prywatnych kolekcjach trzech przemyślan, którzy posiadali ją nielegalnie. Sprawę prowadził Sąd Rejonowy w Lesku. Jednym z punktów końcowego wyroku był przepadek pistoletów i karabinów. Muzealnicy z Przemyśla podjęli skuteczne starania o przekazanie broni do muzeum, do publicznej ekspozycji. (więcej…)

(źródło nowiny24.pl)


 

Z jednej strony cieszę się, że nie poszło to wszystko do hutniczego pieca lub na jakieś inne zatracenie. Cieszę się, że są muzealnicy, którzy chcą dbać o broń i doceniają jej kulturowe znaczenie. To jedna strona rzeczywistości, ale przy okazji przyszła mi myśl zupełnie inna.

Zwróćcie uwagę na to jak w portalu nowiny24.pl określono tych, którym broń jako nielegalnie posiadaną zabrano: kolekcjonerzy. W sumie, pomyślałem, przecież to rzeczywiście mogli być kolekcjonerzy, pasjonaci, miłośnicy historii. Jedynym ich przewinieniem było to, że nie mieli pozwolenia na broń. W tym postkomunistycznym państwie w 2009 roku pozwolenia były dla wybranych byłych towarzyszy, a pozwoleń kolekcjonerskich było nie więcej niż 150. Dodatkowo wskazuję z całą pewnością, bo takie są przepisy, że muzeum, które broń przejęło też nie ma pozwolenia na broń palną. Muzealnicy, którzy w muzeum mają dostęp do broni są weryfikowani pod względem praworządności i zdrowia psychicznego. Wiem to z całą pewnością, bo też zakładałem muzeum broni palnej i wiem jak to się odbywa. Nic się nie dzieje. Nikt nie bierze broni z muzeum, nie biega po ulicach i do ludzi nie strzela.

Znam osobiście takich pasjonatów, którzy nie mając pozwolenia na broń, ocalili od zapomnienia wiele przeróżnej broni, o wartości materialnej, czasem tylko wartościowej historycznej. Jeden został skazany, bo nie miał pozwolenia. Broń poszła do huty, bo nierozumna pani sędzia nie chciała pojąć, że decyduje o zabytkach i trzeba to do oddać jakiegoś muzeum. Wobec innego kolekcjonera umorzono postępowanie, bo jaki z niego przestępca skoro broń ewidentnie była elementem kolekcji, a jej posiadanie przejawem zainteresowań militariami. W tym ostatnim przypadku broń oddano kolekcjonerowi, a warunkiem zwrotu było uzyskanie przez niego pozwolenia na broń. Pozwolenie uzyskał, broń wróciła na to miejsce, z którego została zabrana. Tu orzekał sędzia mądry, przepis odpowiedni się znalazł.

No i teraz wracam do tych ludzi z Przemyśla – kolekcjonerów – który zostali w istocie wywłaszczeni z własności. Skoro kolekcjonerzy, a nie groźni bandyci, to dlaczego pozbawiono ich kolekcji? Przepis o nielegalnym posiadaniu broni znajduje się w rozdziale kodeksu karnego zatytułowanym “Przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu“. Zastanawiam się na głos, co może zakłócić w porządku publicznym kolekcjoner, posiadacz, który poosiada broń tak samo jak muzeum? Przecież to powinna być pierwsza powinna myśl sędziego, który zajmuje się zarzutem nielegalnego posiadania broni. Osobiście nie widzę różnicy. Gdy z okoliczności sprawy wynika, że nielegalny posiadacz broni to w istocie miłośnik historii, kolekcjoner, pasjonat, to nie wolno takich ludzi karać. To wręcz niegodziwe. Jest przepis, który pozwala na umorzenie postępowania, z powodu znikomej szkodliwości czynu i nic nie stoi na przeszkodzie orzeczenie o dowodach rzeczowych sprawy – broni – przez jej zwrot po uzyskaniu przez takiego pasjonata pozwolenia na broń. Taki powinny zapada wyroki.

W systemach prawa opartych o antywartości często zakazuje się samego posiadania przedmiotów niebezpiecznych. Karze się na wszelki wypadek, prewencyjnie. W systemach opartych o wolność, o naturalne wolności, które posiadać powinien człowiek, każe się za złe czyny, za groźne dla innych korzystanie z rzeczy, a nie za samo ich posiadanie. Polskie prawo hołduje antywartościom pochodzących z sowieckiego pojmowania świata. W polskich sądach za kawałek zardzewiałego złomu, który kiedyś był karabinem, rozgrzani sędziowie skazują ludzi na kary pozbawienia wolności. Karzą bez rozumu, mając bardzo mądre miny, w jakimś histerycznym strachu, bez rozmienia, że chociaż może żelastwo odpowiada definicji broni, to z bronią niewiele ma już wspólnego. Oczywiście histeryczną atmosferę wokół broni nakręca policja, ale o tym nie czas teraz pisać.

Takie mi przyszły myśli do głowy, w oparciu o wiadomość jak to sąd jednym kolekcjonerkom, którzy nie posiadali pozwolenia na broń zabrał broń i przekazał innym kolekcjonerom broni, którzy też pozwolenia nie posiadają. Myślę, że Stalin byłby dumny jak wytresował Polaków.