Rzeczpospolita: “Ostrzenie radomskiego Grota” – nic to nie da bez ostrzenia na cywilnej strzelnicy…

Za rok ruszy w Łuczniku najnowocześniejsza w Europie linia do produkcji pierwszych polskich karabinków. Z czasem to one uzbroją armię – informuje we wtorek “Rzeczpospolita”.

Dla radomskiej fabryki, która przed wojną robiła legendarne VIS-y, to szansa na zbudowanie współczesnej marki: modułowy Grot będzie pierwszym seryjnie wytwarzanym karabinkiem polskiej konstrukcji w nowożytnej historii Sił Zbrojnych RP.

“Będziemy sprzedawać polskiej armii i eksportować nie tylko pojedyncze karabinki MSBS, ale cały system broni z możliwością jej indywidualnego konfigurowania” – mówi prezes Łucznika Adam Suliga.

Modułowy System Broni Strzeleckiej (MSBS)został skierowany do poligonowych, poznawczych testów. Po tym, jak nowe automaty 5,56 mm zyskały pozytywne recenzje mundurowych, otrzymały nową nazwę – Grot (od nazwiska gen. Grota-Roweckiego). Decydenci MON spodziewają się, że modułowe groty odniosą sukces nie tylko w armii, ale pociągną nasz zbrojeniowy eksport. (PAP)


 

Wiodącym rynkiem broni strzeleckiej nie jest wcale rynek zamówień wojskowych. Wystarczy zerknąć na USA, aby zobaczyć, że na rynku cywilnym sprzedają się miliony egzemplarzy broni. Żadna armia świata nie kupuje takich ilości jak obywatele USA. Czesi produkują rocznie w zakładach CZ 250 tysięcy egzemplarzy broni, to również głównie dla potrzeb rynku cywilnego. W Polsce w zeszłym roku wydano tylko 14 tysięcy pozwoleń na broń i na ich podstawie Polacy mogą kupić 106 tysięcy egzemplarzy broni. Rok 2017 zbliża się do końca, zakładam się, że statystyka za ten rok pokaże jeszcze więcej pozwoleń na broń i wcale się nie zdziwię, gdy na ich podstawie będzie można nabyć ze 150 tysięcy egzemplarzy broni. Kontrakty dla wojska, ogłaszane największymi sięgają raptem nieco ponad 50 tysięcy egzemplarzy broni, łącznie z ostatnim zamówieniem na karabinek GROT to jest około 110 tysięcy. Te zamówienia mają być realizowane przez dwa lata.

Naprawdę nie można nawet porównywać rynku wojskowego z potencjałem rynku cywilnych posiadaczy, który w Polsce po latach administracyjnej tamy, rośnie intensywnie. Do momentu, do którego decydenci w Polsce będą szukali zamówień państwowych jako metody na dynamikę wzrostu produkcji broni strzeleckiej, do tego czasu w tej sprawie nic się nie zmieni. Patrzmy na przykłady ze świata, a nie twórzmy własną drogę, która na końcu ma ścianę, albo zasadza się na błędnym założeniu, że to zamówienia wojskowe napędzają produkcję broni. Tak jest obecnie w Polsce, ale to sytuacja przejściowa, a po wykonaniu zamówień, przy braku rynku cywilnego będzie kolejna upadłość Fabryki Broni. Rozumiem sytuację przejściową, że wojsko potrzebuje broni, a fabryka potrzebuje się rozpędzić. Słusznie w takiej sytuacji fabryka bierze kredyt, bo ma już portfel zamówień wojskowych, jest na czym oprzeć chwilowe przyspieszenie. Na tej podstawie można też dokonać unowocześnienia zakładu. To wszystko jest prawdą, ale na rynku wojskowym nie da się osiągnąć stanu stabilizacji. Zamówienia wojskowe są tylko od czasu do czasu, a stabilizację na wysokim poziomie zapewnia wyłącznie odbiorca na rynku cywilnym – pouczają o tym Czesi. Eksport broni bez jej popularności wśród cywilnych posiadaczy to mrzonka.

Ludzie na całym świecie kierują się rozumowaniem bardzo prostym, kupuję coś co jest dobre, a dobre jest to co inni chwalą, czego używają, co jest znane. Opinie o broni strzeleckiej to przede wszystkim opinie cywilnych posiadaczy. Cywilni posiadacze tworzą cały marketing dobrzej broni, ten tworzy się na zawodach sportowych, w opiniach przekazywanych w wolnym internecie. Przykład z Polski. W Polsce przybywa posiadaczy broni, przybywa też egzemplarzy broni, a radomskiego karabinka Radom Sport niemal zupełnie nie widać w przestrzeni sportów strzeleckich. On jest, ktoś czasem kupi, ale to sprzedaż zupełnie mikroskopijna w stosunku do tego ile broni sprzedaje się już dzisiaj w Polsce. Polska jest obecnie żadnym producentem broni strzeleckiej, aby to zmienić potrzebna jest strategia dla rynku cywilnego, a nie przekonanie decydentów.