Gdy pieniądze konkurują z polską racją stanu…

Myślę, że nadszedł czas napisać ponownie kilka zdań o metodzie małych kroków w liberalizacji prawa do broni w Polsce. Z uwagą oglądam dyskusję o broni i mam kilka obserwacji. Tytuł zrozumiecie na samym końcu, ja zaczynam od początku.

Metoda małych kroków najkrócej ujmując polega na tym, że dostęp do broni palnej w Polsce systematycznie jest luzowany, w oparciu o drobne zmiany ustawy. Ta metoda jest stosowana w Polsce od wielu lat. Najpierw były czarnoprochowce, później była zmiana z 2011 roku. Szczególnie dzięki zmianie z 2011 roku zainteresowanie bronią palną istotnie wzrosło. Nawet bardzo istotnie wzrosło, a dyskusja o tym temacie od kilku lat nie ustaje. Wreszcie nastał czas na krok nieco śmielszy, chociaż też mały, tj. próbę uchwalenia całej nowej ustawy.

W wyniku małego kroku z 2011 r., czyli odjęcia Policji w istotnym zakresie uznaniowości w zakresie pozwolenia na broń w celu sportowym i kolekcjonerskim pojawił się istotny mankament, który hamuje kolejny mały krok – nową ustawę. Ten błąd w istocie dotyczy pozwolenia na broń w celu sportowym i polega na zachowaniu przymusu przynależności do organizacji sportowych. Każdy zainteresowany uzyskaniem pozwolenia na broń palną w Polsce ma w istocie dwie drogi. Pierwsza to przynależność do stowarzyszenia sportowego, co z zachowaniem innych jeszcze warunków, zwalnia z egzaminu na Policji. Druga droga to przynależność do stowarzyszenia kolekcjonerskiego i zdawanie egzaminu na Policji. Z mojej obserwacji wynika, że większość wybiera drogę sportową, przystępuje do stowarzyszenia sportowego.

Tu kolejny, tym razem obiektywny, problem. W Polsce jest bardzo uboga sieć strzelnic, a aby można było założyć klub sportowy, do którego przynależność jest przydatna w uzyskaniu pozwolenia na broń palną, niezbędna jest strzelnica. Z uwagi na to, że strzelnic jest mało, mało jest i klubów strzeleckich. Kluby nie są lokalne – np. miejskie, wiejskie, stają się ogólnopolskie, wielotysięczne, to wręcz zinstytucjonalizowane fabryki wydawania dokumentów, pobierania opłat, składek. Przymus klubowy, licha ilość strzelnic, kluby raczej duże – to generuje bardzo dużą kasę w zasięgu dysponowania bardzo wąskiej grupy klubowych prezesów. Nad tym wszystkim monopol jednej sportowej organizacji. Tej opłacać muszą się wszyscy, bez wyjątku. Każdy kto chce mieć pozwolenie na broń i nie zdawać egzaminu na policji musi płacić.

W tym stanie faktycznym konkurują ze sobą dwie wartości, a właściwie konkuruje rzeczywista wartość i pieniądze. Wartość to korzyść ogólna dla wszystkich Polaków (i każdego z osobna), która polega na dążeniu do tego aby jak najwięcej z nas mogło mieć pozwolenie na broń palną i posiadać broń palną w domu. Realizacja tego celu musi polegać na eliminacji tego co zbędne, likwidacji formalizmów, obniżaniu kosztów uzyskiwania pozwoleń na broń palną. Pieniądze w ubogim polskim społeczeństwie są niezwykle istotnym okolicznością decydującą o tym, czy ktoś decyduje się na podjęcie wysiłku uzyskania pozwolenia. O tym, że koszty stanowią poważną przeszkodę uzyskania pozwolenia na broń, pisałem już wcześniej. Pieniądze w strzelectwie krążą po cichu, głośno jest na strzelnicy, ale pieniądze są i jest to całkiem spora kasa, a ta jest bardzo dużym magnesem. Płacenie tej kasy jest obowiązkowe, jest prosta alternatywa płacisz masz pozwolenie, nie płacisz skończysz na marzeniach.

Pieniądze są motorem działań wielu ludzi. Jest nawet tak, że cel w postaci sięgania po pieniądze, przyćmiewa wartości. Dość często obserwuję zjawisko, że człowiek działający w celu zdobywania pieniędzy, posługuje się zupełnie innymi argumentami niż proste twierdzenie, że dąży do zysku. Zdarza się, że człowiek kłamie maskując chciwość, ale równie dobrze może nie być kłamcą, ale uczynił sobie z czegoś sposób na zarabianie, sposób na biznes. Z jego punktu widzenia jest wszystko dobrze, nawet cel realizuje dobry, uczestniczy w procesie zapewniania Polakom pozwoleń na broń palną. Nie byłyby tu oczywiście problemu, gdyby nie fakt, że tu jego biznes konkuruje z wartością jaką jest jak najszerszy dostęp do broni Polaków. Im mniejsze koszty, tym więcej pozwoleń na broń. Te koszty trzeba ograniczać do niezbędnego minimum. Trzeba pamiętać, że uczestniczenie w strukturze monopolu w jakiejś dziedzinie życia skutecznie odbiera wolę obniżania kosztów. Dodatkowo wszelkie monopole i obowiązkowe przynależności skutecznie marginalizują objęte tym zjawisko.

To sprawia, że dla wpływowych, ale wąskich, grup dobrze jest tak jak jest. Masy milczą, bo zależą od grup wpływowych, tj. decydujących o kwitach na pozwolenia na broń. 

Co począć w takiej sytuacji? Po pierwsze pokazać mechanizm, nie tym co mają już pozwolenia na broń, bo oni mają i co im do tego, jakoś się w tym odnaleźli. Ten mechanizm trzeba pokazać masom, tym co pozwoleń jeszcze nie mają, bo projektowana ustawa jest nie dla tych co pozwolenia mają, a dla tych co jeszcze nie mają, a powinni mieć. Zainteresowanie Polaków dostępem do broni to nie metoda na biznes, to polska racja stanu. Konkurowanie interesów wąskiej grupy wpływowych prezesów czy monopolistycznej organizacji, z interesem wspólnoty narodowej, jest nie do pomyślenia w racjonalnym parzeniu na polskie sprawy. Po wtóre nie można o tym debatować z owymi prezesami i tymi, którzy chcą utrzymania monopolu. Ich głos się nie liczy, bo nie jest reprezentatywny. Nie mogą być sędziami w swojej sprawie. To nie oni powinni decydować jak ma wyglądać dostęp do broni palnej w Polsce, bo przecież na pierwszy rzut oka widać, że możliwy jest konflikt interesów. O tym debatować trzeba z Polakami, ich zainteresować sprawą. 

Jak widzicie metoda małych kroków ma też swoje wady. Zbyt długo trwa stan pomiędzy zmianą z 2011 roku, a wymianą całej postkomunistycznej ustawy. Ten długi czas sprawił, że można było się wygodnie urządzić i jak teraz domagać się zmiany całej, tak pożytecznej dla tak niewielu ustawy? Oczywiście sprzeciw odbywa się wyłącznie pod hasłem dbania o porządek i bezpieczeństwo publiczne, jakość wyszkolenia strzeleckiego itp. Kto by pomyślał, że celem jest nie to właśnie? Ani nam w głosie myśleć, że tu po prostu chodzi o pieniądze…

A tak przy okazji, przeróżne okopresy i gazety wiadomo jakie, portale piszące o lobbystach, powinny na podstawie powyższego tekstu poszukać prawdziwej kasty i biznesu na broni, ale nie w stowarzyszeniu Ruch Obywatelski Miłośników Broni.

Bardzo dziękuję darczyńcy za wpłatę na rzecz Fundacji Trybun.org.pl, rachunek za tłumaczenie dokumentu zaprezentowanego we wpisie Orzeczenie psychologiczne potwierdzające zdolność do posiadania broni w wybranych państwach, zapłacony.