Z cyklu broń ratuje życie: uzbrojony człowiek na treningu biegowym uratował przed zgwałceniem kobietę

USA, Teksas, Austin. Piętnastego września tego roku o 5,30 rano Josh Williams udał się na poranny trening biegowy. Dzień jeszcze nie świtał. Mężczyzna posiada pozwolenie na noszenie broni, zatem wziął swojego Glocka 43 i pobiegł. W pewnym momencie usłyszał krzyk kobiety. Skierował w tym kierunku światło latarki i zobaczył kobietę napastowaną seksualnie przez jakiegoś mężczyznę. Josh Williams natychmiast dobył broni i polecił gwałcicielowi aby wstał, uklęknął na kolana i pokazał ręce. Przestępca zbiegł, ale kobieta została uratowana. Po kilku dniach gwałciciel został ujęty przez policję.

(źródło kvue.com)


Posiadanie broni przez praworządnego Amerykanina dało ratunek napadniętej kobiecie. W Polsce gdyby taka sytuacja miała miejsce, byłoby dokładnie tak samo. Broń w rękach praworządnych obywateli na wszystkich kontynentach działa tak samo.

Amerykanie komentują to zdarzenie w ten sposób, że większość właścicieli broni nie chce jej mieć tylko do swoje obrony ale także do obrony innych. Ludzie nie chcą być bohaterami, ale też nie chcą aby współobywatelom coś mogło się stać. Takie myślenie zupełnie nie jest w stanie zmieścić się w ciasnych łbach tych, którzy woleliby aby bezbronna kobieta była zgwałcona, byle tylko praworządny człowiek nie mógł posiadać broni. Ze smutkiem stwierdzam, że taki sposób myślenia dość częsty jest w Polsce.

Nasz ukochany kraj toczony jest przez przeróżne zarazy, wszystkie razem nazywam socjalizm. Najgorsza z nich to zatrute myślenie. Tak, wielu Polaków ma zatrute myślenie. Zatrute myślenie polega między innymi na tym, że wielu z nas uznaje omnipotencję państwa jako stan oczekiwany. Fakty zaś są takie, że państwo nie może zapewnić nam wszystkiego. Im bardziej się o nas troszczy tym więcej nam najpierw zabiera. Gdyby państwo miało zapewnić nam osobiste bezpieczeństwo, musi najpierw odebrać nam wolność, bo instytucjonalne zapewnianie bezpieczeństwa wiąże się z instytucjonalną niewolą.