Z cyklu broń ratuje życie: mężczyzna z zawodu będący policjantem postrzelił w Warszawie atakującego napastnika

Wydział kontroli Komendy Stołecznej Policji we współpracy z prokuraturą wyjaśniają okoliczności interwencji, podczas której policjant, w czasie wolnym od służby, został zaatakowany i postrzelił mężczyznę – poinformowała w sobotę PAP stołeczna policja.

Do zdarzenia doszło w piątek wieczorem w rejonie skrzyżowania ulicy Kopińskiej i Białobrzeskiej na Ochocie. Policjant w czasie wolnym od służby zauważył grupę bijących się mężczyzn.

“Postanowił interweniować, przedstawił się, jednak osoby te nadal zachowywały się agresywnie. Napastnicy zaatakowali funkcjonariusza. Jeden z mężczyzn był z psem, którym zaczął szczuć policjanta” – powiedział PAP rzecznik stołecznej policji kom. Sylwester Marczak.

“Funkcjonariusz użył siły fizycznej, następnie gazu. Ostatecznie, z uwagi na istniejące zagrożenie, policjant użył broni” – dodał.

Jak poinformował, ranny został w nogę jeden z napastników, który trafił do szpitala. Policjanci zatrzymali także trzech innych mężczyzn, którzy uczestniczyli w tym zdarzeniu. “Wszystkie te osoby były nietrzeźwe” – powiedział Marczak.

Jak poinformowała KSP, zatrzymani byli wielokrotnie notowani, m.in. za kradzieże, przestępstwa narkotykowe i znieważenie policjanta. (PAP)


 

Powiedziałbym, że fakt, iż człowiek który postrzelił napastnika z zawodu jest policjantem, w tej sprawie jest zupełnie wtórne, może nawet nieistotne. Jak wynika z depeszy PAP ten człowiek interweniował w czasie wolnym od służby, czyli dokładnie tak jakby z zawodu kolejarz podjął obywatelską interwencję. Na podstawie tego zdarzenia okazuje się po raz nieskończony, że jednak broń palna jest niezbędna do uspokojenia agresywnego łobuza.

Bez broni albo nie byłoby interwencji, bo strach byłoby podchodzić do całej bandy łobuzów albo marny byłby los tego kto zdecydowałby się na interwencję. Obstawiam to pierwsze. Nikt nie podejmuje obywatelskiej interwencji, która już na skutek wstępnej oceny może zakończyć się dla interweniującego tragicznie. Tu próba zatrzymania bijatyki został podjęta, bo tek kto zdecydował się przywróci porządek społeczny miał argument, który dawał przeważającą siłę nawet na zgrają agresywnych facetów. Ten argument to pistolet załadowany nabojami.

Tak sobie myślę, że o ile tak wyglądało całe zdarzenie to co tu sprawdza jakiś wydział kontroli i prokuratura? Trzeba dać medal facetowi, a nie celebrować jakiś zbędny urzędniczo-prokuratorski ceremoniał. Odczepcie się od odważnego człowieka, który mógł zruszyć ramionami i iść dalej swoją drogą. Jednak podjął odważną interwencję. Czy urzędnicy rozumieją to, że samo sprawdzania, publiczne mówienie o sprawdzaniu przez wydział kontroli i prokuraturę już jest dolegliwością? Oczywiście nie rozumieją, albo mają to w nosie, a przy okazji kontroli dowodzą sens swojego istnienia.