Samolot B 17G (latająca forteca) na strzelnicy

Za stroną Stowarzyszenia Strzeleckiego Garmin. Czasami mamy historię pod swoimi nogami nie wiedząc o niej. Wiedziałem o katastrofie amerykańskiego samolotu w bliżej nieokreślonej okolicy Kalisza Pomorskiego, ale jakoś specjalnie poważnie tej wiedzy nie traktowałem. Mamy w pobliżu pozostałości po umocnieniach Wału Pomorskiego, niedokończoną niemiecką autostradę “Berlinkę” (tak, tą która była wtedy oficjalnym powodem agresji Niemiec na Polskę), a w ogóle niemal wszystko jest tu poniemieckie. Amerykański samolot traktowałem jako miejską legendę, nie chcąc naciągać historii pod jakąkolwiek działalność.

Jednak ostatnio zdobyta wiedza wskazuje z dużym prawdopodobieństwem, że katastrofa “latającej fortecy” wydarzyła się właśnie w miejscu naszej dzisiejszej strzelnicy. Zdarzenia potwierdziłem już w kilku źródłach poza oficjalnymi, mówiącymi o tym zdarzeniu, a to ledwie początek weryfikacji. Jeszcze nawet nie rozmawiałem z miejscowymi historykami ze Stowarzyszenia “Bastion Tradycji” skąd głównie płyną polskojęzyczne informacje.

Tekst w całości za Stowarzyszenie “Bastion Tradycji” z Kalisza Pomorskiego. (http://bastiontradycji.prv.pl/historia.html)

DĘBSKO – TRAGEDIA FORTECY B-17

O zestrzelonym na terenie dzisiejszej Gminy Kalisz Pom. (między Drawnem a Dębskiem) samolocie wiedziało wielu. Niestety była to wiedza pobieżna. Praktycznie nic bliższego o tym fakcie nie można było się dowiedzieć. Informacje odnośnie miejsca upadku samolotu otrzymaliśmy od jednego z mieszkańców Sieniawy Drawieńskiej. Jednak żadnego dowodu w wskazanym miejscu nie znaleźliśmy. Minął rok i dzięki p. Pawłowi Rystok z Kalisza Pom., który nas zaprowadził w miejsce kilkaset metrów odległe od uprzedniego, natrafiliśmy na aluminiowe i żelazne ślady rozegranej przed latami tragedii. Pan Paweł Rystok pokazał nam znalezioną przez niego obejmę do przewodów z napisem: WITTEK MFG CO FB CHICAGO USA PAT. 2278337. Napis ten przekonał nas, co do amerykańskiego pochodzenia samolotu.

Wszystkie znalezione „blaszki” pozbieraliśmy i wystawiliśmy w drawieńskiej izbie historycznej. Pan Paweł Rystok przedstawił również swoją wersję wydarzeń i na tej wersji oparliśmy nasze dalsze poszukiwania. Minęło trochę czasu i nastąpił pierwszy przełom. Podczas wizyty w Drawnie byłego mieszkańca Sieniawy Drawieńskiej pana W. Schnabel, wersja p. Pawła Rystok okazała się w swojej zasadniczej części błędna. Wyjaśniło się, że p. W. Schnabel był naocznym świadkiem upadku samolotu. Drugi przełom dokonał się dzięki pomocy z zewnątrz. Pan Arkadiusz Kaliński z Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy (dziś jego dyrektor), gdy dowiedział się o naszym znalezisku, przeprowadził swoje własne śledztwo. Bazując na amerykańskich i niemieckich dokumentach w znacznej mierze potwierdził relację p. W. Schnabel oraz uzupełnił ją o nieznane dotąd fakty. Dzięki temu można przyjąć, że tajemnica amerykańskiego samolotu została wyjaśniona.

POWIETRZNA POTYCZKA – Wg. relacji p.W. Schnabel usłyszanej przez M. Twardowskiego
W Zielone Świątki 1944 r. na niebie pojawiło się kilkadziesiąt sztuk dużych samolotów. Słuchać było wielki huk pracujących silników, mimo, że leciały one na dość dużej wysokości. Samoloty te były osłaniane znacznie mniejszymi myśliwcami. Mniej więcej nad Drawnem, ale jest to trudne do określenia, w szyk tego „stada” uderzyły niemieckie myśliwce. Rozgorzała walka powietrzna, na niebie zrobił się kociokwik. Samoloty – myśliwce obu stron ,wymieszały się miedzy sobą, natomiast nienaruszone bombowce leciały bez zakłóceń. Gdy niespodziewanie, jakimś cudem nie wiadomo skąd, pojawił się samotny myśliwiec i widać było jak mierzył w jeden ze skrajnych bombowców. Uderzenie było celne ponieważ bombowiec zaczął zniżać pułap lotu, a z silnika pojawił się dym. Myśliwiec niemiecki ponownie zaatakował, tym razem salwy okazały się śmiertelne. Bombowiec stracił sterowność i gwałtownie zaczął spadać. Na niebie pojawiły się czasze około sześciu spadochronów. W międzyczasie eksplozja oderwała skrzydło. Gdy samolot spadł między Drawnem a Dębskiem i dopalał się na ziemi, wówczas pojawił się nad nim myśliwiec z eskorty, wykonał kilka ewolucji i odleciał. Strącony bombowiec okazał się samolotem Stanów Zjednoczonych. Oprócz p. W.Schnabel całe zdarzenie obserwowało więcej ludzi. Gdy na niebie otworzyły się spadochrony, leśnik o nazwisku Quade mieszkający w nieistniejącej leśniczówce Skrzaty (za przejazdem kolejowym od strony Drawna), chwycił dubeltówkę i pognał w kierunku unoszącego się dymu. W tym czasie do miejsca zdarzenia podjeżdżały już samochody wojskowe i policja. Całą okolicę zabezpieczono i otoczono kordonem. Jednego z członków załogi znaleziono tuż przy drodze Drawno – Kalisz Pomorski. Nie uciekał i nie bronił się, miał złamaną nogę. Ciała dwóch następnych leżały na żwirowni ( w tym miejscu składowane są podkłady kolejowe). Natomiast Quade wytropił „swego jeńca” w okolicy upadku samolotu i pod dubeltówką przekazał go władzom wojskowym. Gdy samolot dopalił się, w kabinie znaleziono zwłoki dwóch pilotów. Kolejnych dwóch, z tych którym udało się w porę wyskoczyć, wiatr zaniósł na spadochronach w kierunku Kalisza Pomorskiego. Pan W. Schnabel nie wie, jakie były szczegóły ich ujęcia.

POWIETRZNA POTYCZKA – wg dokumentów i stwierdzonych faktów zebranych przez Arkadiusza Kalińskiego

Historia nalotu
Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych rzeczywiście w Zielone Świątki 1944 r. tj. 29 maja 1944 r. dokonały akcji ataku bombowego na obiekty strategiczne Rzeszy Niemieckiej. Do wykonania zadania wyznaczono 8 Armię Powietrzną, a konkretnie jej 1 DB (dywizja lotnictwa bombowego) w składzie czterech skrzydeł (BW), z których każda miała po trzy grupy bombowe (BG).
I tak:
1 BW posiadało: 91 BG; 398 BG; 381 BG;
40 BW: 92 BG; 305 BG; 306 BG
41 BW: 303 BG; 379 BG; 384 BG
94 BW: 351 BG; 401 BG; 457 BG
Ogólnie do akcji przeznaczono 299 bombowców B -17. Wytypowanymi celami okazały się zakłady lotnicze Focke -Wulfa w Krzesinach, Poznaniu, Żarach i Cottbus. 29 V 1944 r. na zakłady w Krzesinach spadło 202,3 t bomb zrzuconych przez 91 samolotów B-17. 19-cie samolotów B -17 z 41 BW nie mogąc wykryć celów w pokrytych dymami Krzesianach wybrało cel zastępczy i zbombardowały zakłady lotnicze i lotnisko w Pile. Na zakłady w Poznaniu spadło 131,5 t bomb z 58- u B-17. Na cele Żar spadło 129,7 t bomb z 52 bombowców B -17, natomiast na Cottbus 48 B-17 zrzuciło 111,4 t bomb. W całym nalocie tylko dwa B-17 zrzuciły bomby w miejsca przygodne ,było to ok. 4.4 t bomb.

Zestrzelenie – tak mogło być

92 BG wchodząca w skład 40 BW tego dnia bombardowała zakłady w Cottbus. Samolot tej grupy B-17G -15DL dostał już nad celem, podczas pierwszego lub drugiego ataku.(Istnieje też inna wersja mówiąca, że samolot został trafiony przez atakującego go niemieckiego FW 190 na północ od Cottbus). W lewym skrzydle, na kierunku zewnętrznym od silnika nr1, wytworzyła się duża dziura. Mimo to, samolot nie utrzymując swoją pozycję w szyku tracił sterowności. Jednak po pewnym czasie zaczął odchodzić w kierunku na prawo, pojawił się warkocz ognia, skrzydło złożyło się, następnie odpadło i maszyna bez kontroli wpadła w korkociąg. W samolocie rozpoczęła się tragedia. Załoga pośpiesznie próbowała się uratować. Nawigator, boczny i dolny strzelec wyskoczyli od razu, ponoć pilot i drugi pilot zostali wyrzuceni przez eksplozję, która zaraz nastąpiła, i to ich uratowało. Eksplozja wyrzuciła także rannego por. Stewarta, któremu jednak spadochron nie otworzył się – zginął. Tylny strzelec sierż. Dreyer mimo, że szykował się już do skoku, nie zdążył, został w maszynie i razem z nią spłonął. Zginął również górny strzelec Mc Ilroy. Według relacji niemieckich, samolot spadł o godz. 14.30, na niebie kołysało się sześć (lub siedem) czasz spadochronowych. Zniszczenie samolotu określano na 98 %, ocalał m.in. prostownik i antena wariometru. Rozpoczęło się wyłapywanie ocalałych członków załogi. Boczny strzelec Ackerman został złapany 31 maja o godz. 13.00 na stacji Prostynia przez członków bazy lotniczej i doprowadzono go na policję w Kaliszu Pomorskim. Dolny strzelec Merrick został zauważony przez kobietę z Suliszewa k.Drawska 30-go maja o godz. 20.00 i dzięki temu ujęła go policja z Rześnicy. Drugiego pilota Stapletona złapano 31.05 o godz. 16.00 w lesie Mittelfelde i doprowadzono na policję w Konotopie. Nawigatora Sorkina i pilota Avery już 31.05 o godz. 15.42 wysłano z Borujska do Obervrsel. Ranny był radiooperator sierż. Bennet, którego Niemcy odwieźli do szpitala w Wałczu i tam amputowano mu nogę.

PRÓBA PODSUMOWANIA
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tą właśnie tragedię tego samolotu obserwował idący na ryby młody p. W. Schnabel. Jednak jego relacja choć nieznacznie różni się jednak od tej oficjalnej. Pierwsza uwaga, jaka nasuwa się, to miejsce ugodzenia samolotu – Cottbus. Pan W. Schnabel twierdził, że samolot dostał w okolicach Drawna i że lecące samoloty amerykańskie zaatakowały niemieckie myśliwce. Wydaje się jednak, że nie było żadnej walki między samolotami. Huk lecących maszyn był tak duży, że raczej odgłosy walki byłyby słabo słyszalne. B-17 był już uszkodzony i dlatego stanowił duże zainteresowanie samolotów eskorty. Jest możliwe, że mogły podlecieć do niego myśliwce niemieckie, ale jest to mało prawdopodobne. O tej domniemanej walce źródła wojskowe milczą, dlatego „zainteresowanie” własnych samolotów uszkodzonym B-17 można było odebrać jako walkę powietrzną.

Ponadto zestrzelenie fortecy zostałoby na pewno odnotowane w kronikach. Pan Schnabel widział, gdy samolot „odszedł” od głównego zgrupowania, obserwował pożar i odpadnięcie skrzydła oraz widział spadochrony z członkami załogi. W tym przypadku relacje są zgodne. Siedzący przy szosie członek załogi z uszkodzoną nogą, to radiooperator Bennet. Dwaj członkowie załogi, których ciała były na żwirowni, to por. Stewart i sierż. Mc Ilrocy. Wiadomo, że por Stewartowi nie otworzył się spadochron, uważa się że Mc Ilroy też spadł bez niego lub pozostał w samolocie, w każdym bądź razie nie miał założonych szelek od spadochronu. Należy sądzić, że na żwirowisko został doniesiony. Według p. W. Schnabel w samolocie pozostało dwóch członków załogi. Oglądał on resztki maszyny kilkadziesiąt godzin po zdarzeniu, widział w środku szczątki ludzkie, był to sierż. Dreyer, a o drugim zapewne dowiedział się z przekazu i opowiadań. (Nie można wykluczyć, że w maszynie mógł pozostać również Mc Ilroy). Pan Schnabel wspomina, że po rozbiciu się samolotu o ziemię, krążył nad tym miejscem myśliwiec amerykański. Jest to jakby pośredni dowód, że w tym zdarzeniu nie było niemieckich myśliwców. Żaden samolot nie odważyłby się krążyć na niskim pułapie wśród wrogich myśliwców.

SAMOLOT I ZAŁOGA
B-17G, który spadł 29.V.1944 r. między Drawnem a Dębskiem, był seryjnym samolotem powstałym w wyniku kolejnych przekształceń pierwotnej wersji modelu z 1934 r. W konstrukcji B-17G wykorzystano doświadczenia zdobyte w walkach z Niemcami. Dlatego pod częścią nosowa kadłuba umieszczono podwójne sprężone karabiny maszynowe. Miało to zabezpieczyć samolot przed czołowym atakiem wrogiego myśliwca. Ogólnie wyprodukowano 8680 szt. modelu B-17G. Niestety, uzbrojenie samolotu nie było zbyt skuteczne do jego samoobrony. Zbyt duże straty bombowców spowodowały konieczność stosowania silnej osłony myśliwców. Napęd realizowały cztery silniki o mocy 1200 KM każdy, co pozwoliło osiągnąć maksymalną prędkość do 480 km/h. Długość samolotu wynosiła 22,8 m., wysokość 5,8 m, a szerokość 31,6 m. Ciężar własny wynosił 16 390 kg. Potrafił załadować maksymalnie blisko 8 t bomb. Zasięg przekraczał 3000 km., a pułap praktyczny był zbliżony do 11 km. Uzbrojenie stanowiło 13 karabinów maszynowych 12,7 mm., z których 8 wchodziło w skład 4 podwójnie sprężonych.
Załoga składała się z 10 osób**.
W „samolocie spod Dębska”, który nosił numer seryjny 42-37877 leciało feralnego dnia 9 członków załogi. Byli to:
pilot – 2/Lt Avery Harold
drugi pilot – 2/Lt Stapleton Edward Jr.
nawigator – 2/Lt Sorkin Jack
bombardier – 2/Lt Stewart Robert F. – zginął
górny strzelec – S/Sgt Mc Ilroy James H – zginął
tylny strzelec – Sgt Dreyer Clem J – zginął
radiotelegrafista – S/Sgt Bennet Donald E – ranny
dolny strzelec – Sgt Merrick Donald D
boczny strzelec – Sgt Ackermann Clarence F
Wszyscy, którzy przeżyli, zostali pojmani do niewoli. Po wojnie na okoliczność zestrzelenia zostali przesłuchani przez służby wojskowe.

Opracowali ; Andrzej Szutowicz,
Marian Twardowski