Szacowanie szkód łowieckich do pilnej poprawki, nowelizacja prawa łowieckiego sparaliżowała likwidację szkód w uprawach
- Autor: Andrzej Turczyn
- 27 kwietnia 2018
- Brak komentarzy
Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji chcą w trybie pilnym rozwiązać problem szacowania strat
Ministerstwo Środowiska we współpracy z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji pracuje nad rozwiązaniem problemu szacowania szkód łowieckich – poinformowało MSWiA w komunikacie. Sprawa dotyczy sołtysów, którzy nie chcą szacować strat bez wynagrodzenia.
Art. 46 znowelizowanej ustawy Prawo łowieckie stanowi, że szacowaniem szkód łowieckich, a także ustalaniem wysokości odszkodowania zajmuje się zespół. W skład zespołu wchodzą przedstawiciel gminy, przedstawiciel dzierżawcy/zarządcy obwodu łowieckiego i poszkodowany rolnik, z przewodnią rolą przedstawiciela gminy. Ustawa weszła w życie 1 kwietnia br.
Sołtysi coraz częściej sygnalizują, że nie chcą brać udziału w szacowaniu szkód za darmo, w ramach swojej społecznie sprawowanej funkcji.
Niedawno w tej sprawie wypowiedział się minister środowiska Henryk Kowalczyk. Na antenie Radia Plus przypomniał, że to na wniosek rolników, przedstawiciele gminy – sołtysi znaleźli się w komisjach szacujących szkody. “Dziwię się, że gminy, sołtysi nie chcą wspomóc swojego sąsiada rolnika, po to żeby być takim rozjemcą” – powiedział.
Minister przyznał, że widzi problem, ale o wprowadzeniu przymusu uczestnictwa sołtysów w komisjach raczej nie może być mowy i dodał, że “jeśli nie podejmą się tej pomocy, to będzie trzeba zmienić system”.
Kowalczyk poinformował, że kwestia wynagradzania sołtysów za ich pracę w komisjach, miała zostać rozwiązana w drugim półroczu br. “Mówiliśmy, że w momencie kiedy oszacujemy, jakie pieniądze są w Polskim Związku Łowieckim, jakie pieniądze idą na odszkodowania, to w drugim półroczu znajdziemy jakieś środki (dla sołtysów – PAP).
Resort spraw wewnętrznych poinformował w piątek, że “kwestia ta była również dyskutowana na ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego 25 kwietnia 2018 r. z udziałem przedstawicieli samorządów gminnych oraz środowisk sołeckich. Problem ten jest dostrzegany przez obie strony Komisji Wspólnej i zostanie rozwiązany w trybie pilnym przez Ministerstwo Środowiska we współpracy z MSWiA”. (PAP)
Za cały komentarz powinno wystarczyć zdanie: PiS to partia oszołomów, którzy nie zastanawiają się co będzie wynikało z uchwalanego przez nich prawa.
Przecież to było zupełnie oczywiste, że nikt nie będzie za darmochę szacował szkód łowieckich. Tylko warsiaskim yntelektualystom z PiS-u się zdaje, że szacowanie szkód to spacerek przez pole w piękną pogodę. Kto był chociaż raz na szacowaniu szkód np. na uprawach wielkopowierzchniowych, ten wie, że trzeba stracić na to cały dzień, łażąc po polach i pokonując wiele kilometrów. Szacowanie szkód łowieckich to zwyczajnie ciężka robota.
Powtarzam co pisałem. Było dobre rozwiązanie. Dość tanie i niekonfliktowe. Spory zdarzały się wyjątkowo. Ale nie, pisowcy musieli wywrócić wszystko do góry nogami, byle tylko dokopać myśliwym. Dlaczego? Moim zdaniem, bo prezes uwielbia futrzaki i nie lubi myśliwych – taką mam ocenę przyczyny, jaka legła u podstaw zmian reguł szacowania szkód łowieckich. Niechęć, zwyczajna prymitywna niechęć pobożnej lewicy, zwanej niesłusznie prawicą, do tego co odwiecznie tradycyjne, czyli do łowiectwa.
Nie bronię przez to PZŁ, bo wiem, że łowiectwo zostało opanowane przez pezepeerowskich komuchów. Metodą walki z tym zjawiskiem nie powinno być jednak tworzenie regulacji zagrażających porządkowi prawnemu w Polsce. Taki właśnie obserwujemy efekt praw pisanych przez rządzący PiS.
Niech nikt nie myśli, że nawet jak pojawią się zmiany, będą one rozsądne. O nie, tego nie można spodziewać się po partii, której prezes jest tak skrajnym wyznawcą postępowych antywartości w zakresie futrzanych zwierzątek. Będzie jeszcze gorzej.