Nie ma żadnych podstaw aby twierdzić, jak mówi prezes PGZ, że tworzące ją firmy mają silną pozycję w broni strzeleckiej
- Autor: Andrzej Turczyn
- 9 lipca 2018
- 1 Komentarz
2018-07-09 08:50 (PAP) Prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej: potrzebne własne projekty
Kondycja Polskiej Grupy Zbrojeniowej wymaga działań doraźnych i takich, które przyniosą efekty w dalszej perspektywie; konieczne są własne projekty i konstrukcje, na które będzie popyt także za granicą; wymaga to stabilnego finansowania – powiedział prezes PGZ Jakub Skiba.
“Kondycja Grupy wiąże się z koniecznością podejmowania działań, które przyniosą rezultaty w następnych latach. To poważne wyzwanie. Niektóre decyzje wymagają podjęcia bardzo szybko, inne mają charakter strategiczny. Jakość polskiego przemysłu zbrojeniowego ma zasadnicze znaczenie dla obronności i bezpieczeństwa” – powiedział Skiba PAP.
“Trzeba również powiedzieć, że w Grupie zdarzają się sytuacje wymagające działań o charakterze doraźnym. Nie wszystkie spółki są w dobrej kondycji, czasami trzeba podejmować szybkie decyzje umożliwiające utrzymanie ich płynności. Tak wygląda dziś polski sektor zbrojeniowy: obok wiodących podmiotów, które zupełnie dobrze dają sobie radę, mamy też niestety problemy. To efekty wieloletnich zaniedbań, które sięgają początku transformacji, a nasiliły się w okresie poprzednich rządów, oraz braku reformy sektora zbrojeniowego. Musimy sobie z tymi wyzwaniami radzić na bieżąco i szukać rozwiązań nie tylko doraźnych, ale i strukturalnych” – dodał.
Do najważniejszych zadań na najbliższe miesiące zaliczył związane z programem obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła, którego podstawą będą zestawy Patriot, i programem Narew – obrony powietrznej krótkiego zasięgu. Zaznaczył, że szczególne znaczenie będzie miał offset towarzyszący negocjowanej obecnie drugiej fazie programu, który może być kilkakrotnie wyższy niż offset przewidziany w pierwszej fazie i oszacowany na ok. 950 mln zł.
Podkreślił znaczenie prac nad systemami, które zaspokajałyby nie tylko potrzeby polskiego wojska, ale byłyby atrakcyjne także dla innych odbiorców. “Najistotniejszą sprawą jest konsolidacja o charakterze kompetencyjnym. Trzeba przy tym pamiętać, że powinna się ona odbywać w ramach projektów zbrojeniowych. Nie tylko tych, które wynikają z MON-owskiego planu modernizacji technicznej” – powiedział.
Za niezbędne uznał, by PGZ miała “własne projekty, odpowiadające na realne potrzeby polskich sił zbrojnych”. “Konieczne jest zarządzanie według metodologii projektowej, z określonymi terminami, celami – również produkcyjnymi – możliwościami sprzedaży, w tym eksportu, z odpowiednimi nakładami, ze wskazaniem podmiotów, które będą realizować te projekty, i wreszcie ze wskazanym, określonym wsparciem finansowym. To bardzo ważny element całości, ponieważ wiadomo, że środków na programy zbrojeniowe potrzeba bardzo dużo, więcej niż jest w stanie zapewnić budżet, nawet oparty na zasadzie 2 proc. PKB z perspektywą dojścia do 2,5 proc. w roku 2030” – zaznaczył.
“W krajach, które zbudowały silny przemysł zbrojeniowy, takie działania przyniosły efekty nie tylko w postaci znacznego podniesienia zdolności obronnych, ale także korzyści biznesowych. Przy eksporcie systemów obronnych powinno się uzyskiwać wysokie marże” – powiedział.
“Chcemy, by te programy umożliwiły stworzenie produktu nie tylko użytecznego dla naszych sił zbrojnych – co jest warunkiem podstawowym – ale również produktu, na który będzie również popyt na rynkach światowych” – zadeklarował.
Podkreślił, że te projekty muszą być tworzone we współpracy z MON. “Rodzime siły zbrojne są i pozostaną naszym głównym klientem – przemysły zbrojeniowe wszędzie funkcjonują w oparciu o takie założenie – natomiast oczywiście jesteśmy bardzo zainteresowani wyjściem na zewnątrz, możliwościami eksportowymi” – powiedział.
“W przemyśle zbrojeniowym są wiodące potęgi, jak Stany Zjednoczone, największe kraje europejskie, Rosja czy Chiny. Liczy się jednak również wiele krajów, które potrafiły znaleźć swoje nisze i stały się producentami sprzętu, na który jest ogromny popyt na świecie. Są to np. Korea Południowa, Izrael czy Turcja, która w ciągu 30 lat dokonała nieprawdopodobnego skoku, z pozycji licencjo – czy offsetobiorcy, stając się konkurentem największych koncernów zbrojeniowych na świecie” – ocenił prezes PZG.
“Również Australia i mniejsze kraje europejskie, jak Norwegia, Szwecja i Włochy, potrafiły wypracować swoje specjalizacje. Nie widzę powodu, dla którego polski przemysł zbrojeniowy nie miałby dorównać temu standardowi – mieć kilka produktów uznanych za bardzo dobre, i o które wszyscy zabiegają” – powiedział.
Wśród dziedzin, w których PGZ i tworzące ją firmy mają silna pozycję, wymienił radiolokację, systemy lądowe, bezzałogowce, broń strzelecką i indywidualne wyposażenie żołnierza. “Oprócz naszych bardzo zaawansowanych technologii radarowych takim perspektywicznym segmentem są platformy lądowe. Pomijając Rosomaka – który jest bardzo dobrym produktem, ale licencyjnym, transakcje eksportowe utrudnia więc konieczność uzyskiwania zgód naszego partnera – trzeba wyprodukować coś, co będzie naszym przebojem eksportowym. I my mamy takie produkty. Atutem eksportowym może być powstający BWP Borsuk, zwłaszcza jeżeli uzupełnimy go nowatorską bezzałogową wieżą która również powstaje w HSW. Prace są na ukończeniu” – powiedział.
“Mamy udane rozwiązana w dziedzinie bezzałogowców, a także w zakresie indywidualnego wyposażenia żołnierza – system Tytan. Wskazałbym również na skonstruowany przez nas samobieżny moździerz Rak. Armatohaubica Krab jest udaną konstrukcją, ale opartą na elementach pochodzących z importu, co po zaspokojeniu potrzeb polskiego wojska nie daje niestety większych perspektyw eksportowych. Natomiast chciałbym położyć nacisk na te obszary, gdzie jest szansa na sprzedaż naszego sprzętu” – powiedział Skiba. “Mamy również wspaniałe tradycje w produkcji broni strzeleckiej” – zaznaczył.
Wyraził przekonanie, że skonstruowany w Łuczniku karabinek Grot będzie kupowany nie tylko dla obrony terytorialnej, ale i dla wojsk operacyjnych, a “po zaspokojeniu potrzeb polskiej armii będzie atutem eksportowym”.
Za niezbędną dla Grupy uznał także produkcję cywilną, w której można wykorzystać technologie opracowane w przemyśle zbrojeniowym. “Najlepiej byłoby rozwijać te kompetencje w oparciu o własne zasoby, ale nie zawsze jest to możliwe. Mamy przykłady dobrej współpracy spółek PGZ z polskimi i zagranicznymi partnerami prywatnymi, takich ewentualności nie będziemy w żadnym razie odrzucać” – zapewnił.
Odnosząc się do zarzutu nieobecności przedstawicieli władz PGZ na niektórych targach zbrojeniowych, zapewnił, że to wybór podyktowany perspektywami możliwych kontraktów. “To świadoma decyzja, by na poziomie zarządu odwiedzać tylko targi w wybranych regionach; tam, gdzie są perspektywy znaczącej sprzedaży, np. na rynkach azjatyckich. Nie tak dawno w Malezji przeprowadziłem kilkanaście rozmów towarzysząc wiceministrowi Sebastianowi Chwałkowi na temat kontynuacji starego kontraktu i nowych umów z państwami Azji Południowo-Wschodniej. Następne targi bardzo istotne dla nas, które mogą się okazać ważnym przełomem, to listopadowe targi w Pakistanie: będę tam wraz z delegacją MON” – powiedział.
“Targi odbywające się w Europie mają dla nas inny sens. Wykorzystujemy je jako okazję do kontaktów z krajami Bliskiego Wschodu i Afryki. Prezentujemy tam szczególnie broń strzelecką i indywidualne wyposażenie żołnierza. Na tych imprezach jesteśmy reprezentowani na poziomie członków zarządu. Na niektóre imprezy pojadą dyrektorzy. Wszystko starannie analizujemy i przygotowujemy, w uzgodnieniu i ścisłej koordynacji z MON” – zaznaczył.
Mówiąc o nadużyciach finansowych i ich wpływie na kondycję PGZ, zwrócił uwagę, że “kwoty, o jakie chodzi w przypadku wykrywanych czasem nieprawidłowości, w relacji do ogólnych przychodów to realistycznie niewielki procent całości”. Zapewnił o współpracy z organami ścigania badającymi sprawę. “Nie ma pobłażania dla przestępstw, każde naruszenie prawa powinno być skrupulatnie rozliczane. Będzie się także wiązać z decyzjami personalnymi. Sprawa zawyżonych faktur nie miała decydującego wpływu na kondycję finansową Grupy. O wiele większe znaczenie mają tu wieloletnie zaniedbania i brak konsekwencji w zarządzaniu. Dlatego kierowanie Polską Grupą Zbrojeniową jest bardziej wyzwaniem niż drogą usłaną różami”- powiedział.
Zaznaczył, że inspirują go nie tylko przykłady innych państw, które rozbudowały swój przemysł zbrojeniowy, ale i Centralny Okręg Przemysłowy. “Było to niezwykłe osiągnięcie inwestycyjne, niemożliwe do zrealizowania bez znalezienia podstaw finansowych” – powiedział. Podkreślił, że dzięki właściwemu zarządzaniu finansami państwa przez wicepremiera, ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego “bez żadnego impulsu inflacyjnego, drukowania pieniędzy czy nadmiernego zadłużania udało się pozyskać kwotę, dzięki której w ciągu niecałych trzech lat zdołano zakończyć pierwszą fazę tego niesłychanie ambitnego projektu”.
“Wówczas obowiązywały inne procedury, inny był też kontekst prawny. Sam schemat postępowania był wzorcowy: określenie na początku podstawy finansowej, na której powinny być oparte sprawne zarządzanie i właściwe ułożenie relacji między zamawiającym – czyli wojskiem – a przemysłem. Taką drogą powinniśmy podążać również dziś. Dlatego wydaje mi się, że decyzja o powołaniu Agencja Uzbrojenia to właściwe rozwiązanie” – powiedział Skiba. (PAP)
Ładnie, ładnie, ale na okrągło i nic z tego specjalnie nie wynika, a część zupełnie nie polega na faktach – o broni strzeleckiej piszę rzecz jasna, na czołgach się nie znam.
Zastanawiam się jakież to fakty pozwalają panu prezesowi PGZ na stwierdzenie, że dziedzina produkcji broni strzeleckiej jest silną stroną Polskie Grupy Zbrojeniowej. No chyba, że “silna” pozycja radomskiego “Łucznika” jest czymś wyjątkowym na tle pozostały spółek w holdingu. Skoro tak, to w całym PGZ nie jest ciekawie.
Łucznik za czasów minionych ledwo wiązał koniec z końcem, a z nastaniem świetlanej przyszłości pod rządami PiS, gigantyczne kredyty utrzymują spółkę przy życiu i pozwalają mieć nadzieję na dalsze istnienie, może na rozwój. To jednak wciąż nadzieja, nie fakty.
Oczywiście żadnej silnej pozycji w zakresie produkcji broni strzeleckiej w zakładach PGZ nie może być mowy. Na rynku europejskim polska broń nie jest znana wcale, o rynku amerykańskim nawet nie wspominam. Ogólnie można powiedzieć, że rynek cywilny, tj. zasadnicza część światowego rynku broni strzeleckiej, polskich pistoletów i karabinków nie zna zupełnie. Znikome ilości sprzedawane na rynku cywilnym w Polsce, parę tysięcy sztuk karabinów Beryl do Nigerii i kilkanaście tysięcy sztuk karabinków do wojska, no może gdzieś jeszcze jakieś znikome w istocie ilości – oto cała “siła” PGZ w produkcji broni strzeleckiej.
Wszyscy zainteresowani tematem wiedzą doskonale, że “Łucznik” produkuje zupełnie niewielkie ilości broni, Zakłady Mechaniczne Tarnów jeszcze mniej. To są dwie spółki produkujące broń strzelecką w ramach PGZ. W tym roku Fabryka Broni “Łucznik” Radom ma dostarczyć do WOT niewiele ponad 13 tysięcy karabinów Grot i jest to połowa z zakontraktowanych z WOT karabinków. Okazuje się bowiem, że huczne deklaracje o podpisaniu kontraktu na 53 tysiące karabinków są umową na dostawę około 26 tysięcy, a pozostała ilość jest jedynie opcją zamówienia, czyli może być ale nie musi. Na rynek cywilny ma trafić kilka setek karabinków, a i z tym jest problem.
Przypominam, że PiS, a zatem ta ekipa z której wywodzi się pan prezes PGZ rządzi niepodzielnie w Polsce (i w PGZ) już grubo ponad dwa lata. Naprawdę nic dzisiaj nie wskazuje na to, aby zapowiedzi o karabinku Grot jako atucie eksportowym miały jakieś silne podstawy. Jakiś cudem za czasów Macierewicza udało się przepchnąć Grota przez badania wojskowe i sprzedać do WOT. Miał być pistolet PR-15 Ragun, miał być VIS ale o już wszyscy powoli zapominamy. Ani jednego, ani drugiego, ani trzeciego nie na na rynku cywilnym.
Pisałem to już dawno, tego nie poujmują tego politycznie mianowani prezesi państwowych spółek. Kluczem do sukcesu w produkcji broni strzeleckiej nie jest wcale rynek dostaw wojskowych. Kluczem sukcesu jest rynek cywilny. Ten rynek jest znacznie większy niż najlepsze kontrakty wojskowe. Tak jest już nawet w Polsce, chociaż do dnia dzisiejszego rynek cywilny ma wciąż nałożony kaganiec. Gdyby została uchwalona ustawa o broni i amunicji (druk sejmowy 1692) byłoby jeszcze lepiej.
Fakty. W rękach Polaków na dzień dzisiejszy znajduje się ze 300 000 zaświadczeń uprawniających do nabycia broni. W grudniu 2017 roku pisałem: Prezesi Fabryki Broni proszę pamiętajcie, że rękach obywateli polskich posiadających pozwolenie na broń jest na dzisiaj ze 300 000 (słownie: trzysta tysięcy) zaświadczeń uprawniających do nabycia broni palnej, które nie są wykorzystane. Jest zatem komu broń sprzedawać. I co, jaki odzew? Żaden, karabinek Grot miał być dostępny w pierwszym kwartale tego roku, dzięki Bogu mamy już kwartał trzeci… Szacuje się, że na świecie jest obecnie ponad miliard egzemplarzy broni palnej z czego 857 milionów (85%) znajduje się w rękach cywilów, 133 miliony (13%) to arsenały wojskowe, a 23 miliony (2%) jest w posiadaniu organów ścigania. Czy ktoś sobie zdaje sprawę z tego gdzie broń się tak naprawdę sprzedaje?!
Na całym świecie nic tak dobrze się nie sprzedaje jak broń na rynkach cywilnych. Niestety w tych rynkach nie spółki PGZ nie uczestniczą. Jest tak, bo politycznie mianowani prezesie się nie nauczyli handlować bronią w Polsce, na tym chociaż i na tym przeregulowanym rynku już by się dało zarobić. Urzędnicy będą udzielali wywiadów, piękne będą fotografie, a efektów brak. Przytaczam powyższą depeszę PAP i ją komentuję w zakresie broni strzeleckiej abyście zobaczyli, że będzie dużo opowiadania, chwalenia się ale nic z tego nie będzie konkretnie wynikało. To system gospodarowania jak za PRL, dużo propagandy mało faktów. O faktach dotyczących broni strzeleckiej będę zawiadamiał. Będzie ściema – będę krytykował, będą pozytywne fakty – będę chwalił.