75 lat temu oddział AK „Osa-Kosa” przeprowadził słynny napad na warszawski Bank Emisyjny

Wystarczyło kilka minut, by Armia Krajowa stała się armią milionerów. 12 sierpnia 1943 r., podczas akcji „Góral” związanej z napadem na Bank Emisyjny w Warszawie, żołnierze polskiego podziemia przejęli 106 mln zł.

W rzeczywistości przygotowania do tej akcji trwały blisko rok. Finanse podziemia przedstawiały się tak słabo, że gen. Stefan „Grot” Rowecki po rozmowie z kpt. Emilem Kumorem „Krzysiem” z Biura Finansów i Kontroli KG AK podjął decyzję o napadzie na bank. Mieściło się to w standardowej działalności Armii Krajowej. W myśl zasady „wojna żywi wojnę” żołnierze podziemnej dywersji standardowo rabowali pieniądze należące do okupanta; warszawski Bank Emisyjny przy ul. Bielańskiej 1, na który zdecydowano się napaść, był w pełni kontrolowany przez Niemców.

Szczęśliwie dla konspiratorów choć był kontrolowany, to niekoniecznie przez Niemców obsadzony. Na różnych szczeblach w dalszym ciągu pracowali tam również Polacy, niektórzy z nich współpracujący z Armią Krajową. Do nich należeli m.in. Ferdynand Żyła i Jan Wołoszyn – obdarzeni na okazję akcji pseudonimami „Michał I” i „Michał II”. Ich zadaniem było informowanie o planowanym transporcie większej gotówki, wszelkich zmianach w procedurze i generalnie o wszystkim, co mogłoby mieć wpływ na powodzenie napadu.

W prace zaangażowało się najwyższe dowództwo, a operację zlecono oddziałowi znakomitych dywersantów, znanemu wcześniej pod nazwą „Osa”, później zaś, po oficjalnym włączeniu w strukturę warszawskiego Kedywu – „Kosa 30”. Operacji nie przerwały nawet dwie tragedie. Po pierwsze, aresztowanie gen. „Grota”, po drugie – rozbicie „Kosy 30”, którego większość członków aresztowano podczas ślubu jednego z nich. Nowy dowódca gen. Tadeusz „Bór” Komorowski zdecydował o kontynuowaniu przygotowań, a skład wykonawców wzbogacili członkowie także elitarnego oddziału por. Romana Kiźnego „Pola”.

W lipcu 1943 r. akcja była już doskonale zaplanowana, wystarczyło czekać na sygnał. Dzięki obu „Michałom” żołnierze wiedzieli, że do przewozu gotówki Niemcy używają samochodów Zakładu Oczyszczania Miasta i zawsze mają gotowe trzy warianty trasy. Po raz pierwszy planowano uderzenie 5 sierpnia, zawiniła jednak komunikacja – części grupy nie zdążono po prostu poinformować o akcji. Tydzień później błąd ten naprawiono. Wszystkie oddziały były na swoich miejscach. Pierwsza ewentualna trasa przejazdu była z góry wyłączona z powodu remontu mostu Poniatowskiego. Drugą – przy wjeździe na ul. Miodową – wyłączyli sami akowcy, ustawiając odpowiednie fałszywe znaki drogowe. Trzecią zaś obstawiono zgodnie z założeniem.

Piętnaście minut po jedenastej na ul. Senatorską wjechały auta z gotówką. Jeden pas ulicy blokował wóz ustawiony tam przez Polaków; kiedy Niemcy usiłowali go wyminąć, niemal wpadł im pod koła ręczny wózek ze stertą skrzyń, pchany przez pchor. Zbigniewa Skoworotko „Jarkę” – w cywilu. Samochód zahamował z piskiem opon, do którego to dźwięku w tej samej chwili dołączyły strzały z rozpylacza. Był to sygnał do rozpoczęcia akcji. Z blokującego jezdnię pojazdu wyskoczyło dwóch akowców, Stanisław Zołociński „Doman” i Andrzej Żupański „Andrzej”, którzy ostrzelali eskortę, i niemal jednocześnie do akcji weszli żołnierze „Kosy 30”. Żupański zapamiętał to jako błyskawiczną operację:

„Opanowali skrzynię, zaczynając wyrzucać policjantów na ulicę. Usunęli też znajdujących się tam poległych w strzelaninie dwóch pracowników banku. Pozostali natychmiast się sami ewakuowali”.

Za kierownicę wskoczył Stanisław Matych „Mila” i dokładnie po trzech minutach od pierwszego wystrzału samochód Zakładu Oczyszczania Miasta, już bez Niemców, ruszył gwałtownie na północ, w kierunku Woli. Bez przeszkód akowcy dojechali na ul. Sowińskiego. Tam w umówionym wcześniej gospodarstwie worki z gotówką wrzucono do wykopanej dziury, którą zasypano ziemniakami. Jeszcze tego samego dnia pieniądze przepakowano do skrzynek – takich, w których transportuje się owoce i warzywa – a następnego dnia przetransportowano je do konspiracyjnego lokalu przy ul. Śliskiej. Po przeliczeniu okazało się, że w ręce Armii Krajowej trafiło 106 mln zł, a więc dwukrotnie więcej, niż zdobyto by podczas pierwszego, nieudanego napadu tydzień wcześniej.

Tragicznym aspektem akcji „Góral” były przypadkowe ofiary w osobach trzech (Żupański nie zauważył jednej z ofiar – dlatego pisze o dwóch) polskich pracowników Banku Emisyjnego, którzy zginęli podczas strzelaniny. To żadne wytłumaczenie, ale ich śmierć zapewne ocaliła życie wielu innych. Rzecz w tym, że właśnie ich zabicie zdezorientowało Niemców, którzy nigdy nie zdobyli pewności, czy napad był akcją niepodległościowego podziemia, czy zwykłym rabunkiem. To z kolei powstrzymało ich przed szukaniem odwetu na ludności cywilnej – w połowie 1943 r. liczba łapanek i egzekucji wyraźnie wzrosła, można więc śmiało założyć, że podobnie postąpiliby i tym razem. W sytuacji, jaka nastąpiła, ich jedynym i dość rozpaczliwym ruchem, były oplakatowanie miasta i oferta nagrody dla osoby, która wskazałaby miejsce, do którego trafiły pieniądze, lub sprawców napadu. Nikt się nie zgłosił.(PAP)

 

Oby nigdy więcej takich brawurowych akcji polskich obywateli w walce z okupantem. Rząd Prawa i Sprawiedliwości w tym celu przygotował projekt ustawy, który istotnie utrudni naukę posługiwania się bronią przez praworządnych polskich obywateli. Zachęcam do przeczytania kilku wpisów na ten temat:

Na 100-lecie niepodległości ustawa o radykalnym rozbrojeniu Polaków, aby mogli się czuć bezpiecznie w swojej ojczyźnie

 

Zakaz posiadania broni kategorii A i konfiskata bez odszkodowania w rządowym projekcie zmian ustawy o broni i amunicji

 

Rząd Prawa i Sprawiedliwości przygotował i opublikował skrajnie restrykcyjną zmianę ustawy o broni i amunicji

Darowizny jakie otrzymuje Fundacja Trybun.org.pl, są przeznaczane na opłacanie serwisu PAP, ukształtowały się na takim poziomie, że jest niebezpieczeństwo, że zbraknie Fundacji pieniędzy na abonament PAP. Proszę abyście brali to pod uwagę przy gospodarowaniu waszymi pieniędzmi. Przez ponad rok utrzymuję dostęp do serwisu PAP za wasze pieniądze. Przez ten czas moje wpisy dotarły do kilkuset tysięcy odbiorców i ilość osób wchodzących na bloga wzrasta.