W 37 rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek myślę, że rozbrojenie ludzi zawsze służy temu samemu – aby władza mogła bezpiecznie dopuszczać się zbrodni
- Autor: Andrzej Turczyn
- 16 grudnia 2018
- Brak komentarzy
2018-12-14 06:37 (PAP) W niedzielę mija 37. rocznica pacyfikacji kopalni Wujek
W najbliższą niedzielę mija 37. rocznica pacyfikacji katowickiej kopalni Wujek. 16 grudnia 1981 r. od milicyjnych kul zginęło dziewięciu protestujących górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Protest w kopalni Wujek rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. W niedzielny poranek 13 grudnia, na prośbę górników, do kopalni przyszedł z pobliskiego kościoła ks. Henryk Bolczyk, który odprawił mszę w zakładzie. Po jej zakończeniu pracownicy rozeszli się do domów.
14 grudnia pierwsza zmiana rozpoczęła strajk, wysuwając postulaty zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy “S” z całego kraju, respektowania Porozumienia Jastrzębskiego oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących. Do strajku przyłączali się górnicy z dalszych zmian, którzy sformułowali kolejne postulaty – zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności Solidarności. Przywódcą strajku wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej “S” w zakładzie.
Negocjacje protestujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Zawiązał się komitet strajkowy. W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało w sumie ok. 50 zakładów. 15 grudnia do strajkujących zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre strajkujące zakłady, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu Zdroju, gdzie milicjanci użyli broni palnej.
Górnicy z Wujka, nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w Manifeście, rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby. Następnego dnia kopalnię, gdzie strajkowało już ok. 3 tys. górników, otoczyły oddziały milicji, czołgi i wozy pancerne. Wokół zebrał się też tłum kobiet, młodzieży i dzieci. Do strajkujących poszli przedstawiciele wojska, by nakłonić ich do poddania się. Propozycja została odrzucona. Wtedy armatkami wodnymi, przy 16-stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazami łzawiącymi i świecami dymnymi.
Przed godziną 11 czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi i polewani wodą. Stawiali opór. W czasie walki górnicy ujęli trzech milicjantów, a resztę pacyfikujących zmusili do wycofania. Po tym do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r. Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzej Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. 22 górników zostało postrzelonych. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej ranni, m.in. zatruci gazem łzawiącym.
Straty drugiej strony to 41 rannych, z których 10 wymagało leczenia w szpitalu. Po zakończeniu pacyfikacji doszło do rozmów przedstawicieli obu stron. Górnicy zwolnili ujętych trzech milicjantów, oddali broń i zakończyli strajk. Wkrótce potem służba bezpieczeństwa zatrzymała osiem osób, które oskarżono o organizowanie i kierowanie strajkiem w Wujku. W lutym 1982 r. czterej z nich otrzymali wyroki od 3 do 4 lat więzienia, czterej inni zostali uniewinnieni.
20 stycznia 1982 roku sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej podczas pacyfikacji kopalni Wujek umorzono. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej.
Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, tzw. komisji Rokity, powołanej w 1990 r. do badania zbrodni okresu PRL, tamto śledztwo prowadzone było z naruszeniem prawa. Sprawę wznowiono po upadku komunizmu. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia – wynika z ustaleń procesu.
Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników.
Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy – wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w Wujka. Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 r. – w 1996 r. SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r. (PAP)
Rozbrajanie ludzi służy właśnie temu, aby oprawcy, będący “na prawie” mogli bezpiecznie dopuszczać się zbrodni. Przecież towarzysze milicjanci, którzy strzelali wtedy do robotników byli “stróżami prawa”.
Gdy tzw. władza rozbraja ludzi nigdy nie czyni tego z tym pouczeniem, że są im potrzebni rozbrojeni, bezbronni aby byli bezradni gdy władza/rząd będzie dopuszczać na nich zbrodni.
Gdy tzw. władza rozbraja ludzi zawsze czyni to w “słusznym” celu, a to dla zapewnienia porządku i bezpieczeństwa publicznego, a to dla wykonania zobowiązań międzynarodowych, a to … tu można wstawić dowolnie dobrą przyczynę.
Rzeczywisty powód niezmiennie jest ten sam, rozbrojenie ludzi zawsze służy temu samemu – aby władza mogła bezpiecznie dopuszczać się zbrodni. Można mi nie wierzyć, można się śmiać z tego co napisałem, może wątpić, szydzić, to nie zmienia faktów.
Nie ma znaczenia kto rozbraja ludzi, czy czyni to znienawidzony rząd komunistów, lewicy, czy robią to umiłowani “patrioci”. Nie ma znaczenia czy mówią o sobie prawica, lewica czy centrum. Rząd/władza która rozbraja ludzi jest totalitarna i bardzo niebezpieczna.
Chyba nikt nie powie mi tu dzisiaj, że towarzysze z PRL, nowocześni jak na tamte czasy komuniści, na uzasadnienie rozbrojenia Polaków mówili, że to konieczne aby zomowcy mogli do nas, bez obawy o własne bezpieczeństwo, strzelać? Towarzysze z PRL-u posługiwali się dokładnie taką samą argumentacją uzasadniającą rozbrojenie, jaką posługują się dzisiaj nowocześni Europejczycy, nasi umiłowani prawica, lewica i centrum – pokój i bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Władza/rząd, który sprawuje swój urząd z czystymi intencjami, w interesie ludzi, nigdy nie sięgnie po broń będącą w posiadaniu cywilów, nigdy nie dopuści aby cywilni mieszkańcy byli rozbrojeni. To sprawa bezpieczeństwa obywateli i zaufania obywatelom.