Mieszkańcy Wenezueli żałują wprowadzonego zakazu posiadania broni, który okazał się „deklaracją wojny przeciwko nieuzbrojonej ludności”

Wraz z postępującym rozpadem Wenezueli pod socjalistyczną dyktaturą prezydenta Nicolasa Maduro coraz więcej ludzi dostrzega szkodę jaką wyrządziła zwykłym obywatelom wprowadzona 6 lat temu ustawa o kontroli broni, która ich tej broni pozbawiła.

„Broń jest niezbędnym filarem utrzymania wolności narodu lub przynajmniej zabezpieczenia jego zdolności do walki” — powiedział Fox News Javier Vanegas, 28-letni wenezuelski nauczyciel języka angielskiego przebywający w Ekwadorze na wygnaniu. „Rządowe siły bezpieczeństwa od samego początku tej katastrofy wiedziały, że nie spotkają się z żadnym realnym sprzeciwem wobec swojej siły. Można więc powiedzieć, że wprowadzenie zakazu było jasną deklaracją wojny z nieuzbrojoną częścią populacji”.

Wenezuelskie Zgromadzenie Narodowe pod przewodnictwem ówczesnego prezydenta Hugo Chaveza uchwaliło w 2012 roku „Ustawę o kontroli broni, amunicji i rozbrojeniu”, której wyraźnym celem było „rozbrojenie wszystkich obywateli”. Ustawa weszła w życie w 2013 roku przy sprzeciwie niektórych prodemokratycznych opozycjonistów. Ustawa zdelegalizowała sprzedaż broni i amunicji z wyłączeniem podmiotów rządowych.

Chavez wprowadził na początku kilkumiesięczny program amnestii, zachęcając Wenezuelczyków do wymiany broni w zamian za sprzęt AGD. W tym samym roku odnotowano tylko 37 przypadków dobrowolnego zdania broni, podczas gdy większość — ponad 12 500 — została skonfiskowana siłą.

W 2014 roku wraz z nastaniem rządów Nicolása Maduro, który przejął stery po śmierci Chaveza, kontynuowano socjalistyczną politykę „Chavista”. Rząd wydał ponad 47 milionów dolarów na egzekwowanie zakazu broni, m.in. na wielkie publiczne pokazy jej niszczenia na rynkach miast.

Były właściciel sklepu z bronią w Wenezueli, który od czasu wprowadzenia zakazu mógł sprzedawać wyłącznie artykuły wędkarskie, powiedział Fox News, że zakazano mu sprzedaży wszystkich rodzajów broni — nawet procy — i podkreślił, że zakazano sprzedaży cywilom nawet śrutu do wiatrówek i pistoletów ASG. Mogli kupować je wyłącznie policjanci i wojskowi.

Obecnie za nielegalne noszenie lub sprzedaż broni grozi kara 20 lat więzienia.

CARACAS, VENEZUELA – MARZEC 04: Plakat upamiętnia byłego prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza w pobliżu koszar, gdzie Chavez został porwany 4 marca 2014 r. w Caracas w Wenezueli. (zdjęcie Johna Moore’a/Getty Images) (2014 Getty Images)

Jeszcze przed reformą z 2012 r. w całym kraju istniało tylko osiem sklepów z bronią palną. Proces uzyskania pozwolenia na posiadanie i przewożenie broni obarczony był długim czasem oczekiwania, wysokimi kosztami i łapówkarstwem „aby proces przyspieszyć”. Zajmował się tym jeden wydział, który działał pod patronatem Ministerstwa Obrony Narodowej.

„Wenezuelczycy zbytnio się tym stanem rzeczy nie przejmowali. Pomysł posiadania środków w celu ochrony domu był postrzegany jako mający zastosowanie tylko w terenie. Nikt wtedy by nie uwierzył, że kiedykolwiek będzie musiał bronić się przed rządem” — wyjaśnił Vanegas. „Wenezuelczycy żyli w przekonaniu, że ich rząd nigdy nie obróci się przeciwko nim, nie naruszy praw człowieka i zawsze będzie miał przestępczość pod kontrolą”.

Były sprzedawca broni powiedział również, że nie trzeba było wiele czasu, aby dotychczasowa opinia publiczna na ten temat legła w gruzach. „Gdyby broń była trwałym elementem naszej kultury, gdyby istniało poczucie obowiązku ochrony praw jednostki przez samych obywateli, również w znaczeniu przeciwwagi dla siły rządu — a legalne posiadanie broni było rzeczą powszechną — to dziś sytuacja była by zupełnie inna”.

Od kwietnia 2017 roku prawie 200 prodemokratycznych demonstrantów w Wenezueli — uzbrojonych głównie w kamienie — zostało zastrzelonych przez siły rządowe w brutalnym odwecie za wzywanie do zakończenia represji ze reżimu socjalistów. Niegdyś bogaty dzięki ropie naród kontynuował staczanie się po równi pochyłej prowadzącej do ruiny finansowej, skrajnej przemocy i masowych naruszeń praw człowieka. Szacuje się, że od 2015 roku około trzech milionów Wenezuelczyków zostało zmuszonych do ucieczki.

„Przykład Wenezueli pokazuje, że śmiertelne niebezpieczeństwo grozi obywatelom pozbawionym środków do oparcia się opresji ze strony przestępczego rządu”, powiedział David Kopel, analityk polityczny i dyrektor ds. badań w Instytucie Niepodległości oraz adiunkt w Instytucie Zaawansowanego Prawa Konstytucyjnego na Uniwersytecie w Denver. „Wenezuelscy władcy — podobnie jak ich kubańscy mistrzowie — najwyraźniej postrzegali posiadanie broni przez obywateli jako potencjalne zagrożenie dla utrzymania monopolu na władzę przez komunistów”.

Ponad trzy miliony osób uciekło z Wenezueli do sąsiedniej Kolumbii od czasu nasilenia się kryzysu w 2015 roku.

Chociaż wprowadzenie ustawy zostało przedstawione ludności jako wysiłek mający na celu poprawę bezpieczeństwa i znacznego zmniejszenia przestępczości, to wiele osób wskazuje teraz na Wenezuelę jako studium przypadku, w którym zakaz posiadania broni przyniósł skutek odwrotny do deklarowanego.

I tak już wysoki wskaźnik przestępczości z użyciem przemocy gwałtownie wzrósł. W 2015 r. zamordowano prawie 28 000 osób, a wskaźnik zabójstw stał się najwyższy na świecie. Dla porównania, według GunPolicy.org — międzynarodowej inicjatywy na rzecz zakazu broni palnej i badań nad polityką w tym zakresie — morderstw było niecałe 10 000 w 2012 r. i 6 500 w 2001 r. (na rok przed dojściem Chaveza do władzy).

Łączną liczbę ofiar śmiertelnych spowodowanych użyciem broni palnej w 2013 roku oszacowano na 14 622, która to liczba wzrosła z 10 913 osób w 2002 roku. Pomimo, że szczegółowe dane nie są obecnie ujawniane przez rząd, to we wrześniu tego roku Amnesty International ogłosiła, że Wenezuela miała wskaźnik zabójstw „wyższy niż w niektórych strefach objętych działaniami wojennymi” — 89 osób na 100 000 mieszkańców — i trzykrotnie wyższy niż niestabilna politycznie sąsiednia Brazylia.

Analitycy znaczną część zbrodni przypisują gangom nazywanym w języku hiszpańskim „collectivos” („kolektywami”) — utworzonym celowo i wspieranym przez rząd.

„Zostały one powołane przez władzę w celu sprawowania kontroli nad społeczeństwem w roli pośredników. To chłopaki na motocyklach z biednych dzielnic, którzy zabijają wszelkich protestujących”, powiedziała Vanessa Neumann, założycielka i prezes wenezuelsko-amerykańskej firmy badawczo-konsultingowej Asymmetrica, z siedzibą w Waszyngtonie, zajmującej się badaniem ryzyka politycznego. „Polityka rządu w zakresie reformy dostępu do broni polegała na kontroli społecznej. Ponieważ obywatele byli coraz bardziej zdesperowani, głodni i źli na sytuację polityczną, władza nie chciała, aby byli w stanie się bronić. Nie chodziło o bezpieczeństwo; chodziło o monopol państwa na przemoc i kontrolę społeczeństwa”.

Podczas gdy wenezuelscy obywatele zostali pozbawieni możliwości posiadania broni, „kolektywy” założone przez Chaveza, gdy tylko ten doszedł do władzy, zostały uzbrojone. Uważane za kluczowe dla przetrwania dyktatury socjalistycznej, „kolektywy” te służą brutalnemu zwalczaniu grup opozycyjnych. Jednocześnie rząd może oficjalnie umywać ręce od ich działań i udawać, że zachował twarz.

35-letni Eduardo Espinel uciekł dwa lata temu z powodu groźby porwania go przez miejscowych gangsterów. Ten przedstawiciel szybko rosnącej populacji Wenezuelczyków w kolumbijskim przygranicznym miasteczku Cucuta powiedział, że prawo rozpowszechniło przemoc, pozwalając „collectivos” na swobodne i zgodne z prawem strzelanie i zabijanie.

„Wszyscy poza zwykłym obywatelem. To prawo rozbroiło zwykłych ludzi, ale wszyscy inni mogą nosić broń”, powiedział Espinel. „Takie prawo może mieć sens w normalnym kraju, ale w Wenezueli nie ma sensu. Ludzie stają w obliczu przestępczości i nie mają środków do obrony”.

35-letni Eduardo Espinel, przedstawiciel szybko rosnącej populacji Wenezuelczyków w kolumbijskim przygranicznym mieście Cucuta, powiedział, że ustawa o broni palnej w rzeczywistości rozprzestrzeniła przemoc w jego kraju. (Fox News/Hollie McKay)

Maribel Arias, 35-latka, która niegdyś była studentką prawa i nauk politycznych na Uniwersytecie w Los Andes w swoim rodzinnym stanie Mérida, żałuje, że nie może polegać na służbach państwowych. Dwa lata temu uciekła przez kolumbijską granicę z rodziną. Mieszkają z mężem głównie na ulicy i na zmianę opiekują się czwórką dzieci. Podejmują dorywcze prace, takie jak sprzedaż wody czy czyszczenie toalet.

„Mieszkańcy Wenezueli powinni mieć prawo do noszenia broni, ponieważ po prostu w okół jest zbyt wiele przemocy. Ludzie powinni mieć prawo do obrony kiedy wymiar sprawiedliwości nie działa” – twierdzi Arias. „Jeśli zadzwonisz na policję, to policja przyjedzie tylko wtedy, gdy zechce. Jeśli złapią przestępców, być może odbiorą im to co ukradli, ale zazwyczaj znowu puszczają ich wolno. To błędne koło” – powiedziała Arias.

Maribel Arias, 35-latka, była studentka prawa i nauk politycznych. Żałuje, że nie może polegać na służbach państwowych.

Wiele osób twierdzi, że wprowadzony zakaz posiadania broni w pewien sposób wpłynął negatywnie na samą policję i organy ścigania, które stały się teraz celem gangów ulicznych. W 2016 r. nastąpił 14-procentowy wzrost liczby zabójstw policjantów. Według Insight Crime ponad 80 procent napastników ukradło po ataku policjantowi broń.

Niektórzy eksperci twierdzą, że znaczna część broni i amunicji używanej przez gangsterów znajdowała się niegdyś w rękach sił rządowych. Przestępcy weszli w jej posiadanie przez kradzież lub zakup od skorumpowanych osób.

Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że siły policyjne nie radzą sobie z przestępczością i korupcją. „Wiele przestępstw jest popełniane przez samą policję, wielu przestępców to policjanci”, powiedział Saul Moros, 59-latek pochodzący z wenezuelskiego miasta Walencja.

Luis Farias, lat 48, z Margarity, powiedział, że przemoc z użyciem broni była pewnym problemem, gdy legalną broń można było swobodnie kupić. Ale sytuacja zmieniła się pogorszyła po wprowadzeniu zakazu jej legalnego posiadania. „Matka kryminalistów została wypuszczona na wolność” powiedział Farias. „Zakaz posiadania broni nie sprawił, że zniknęła ona z ulic. Nikt nie dba o prawo; przestępcy lekceważą przepisy”.

„Wiele przestępstw jest popełniane przez samą policję, wielu przestępców to policjanci.”, powiedział Saul Moros. Przestępstwa z użyciem broni były problemem, ale stały się dużo gorszym problemem, gdy wprowadzono zakaz legalnego posiadania broni.

Kwitnie czarny rynek broni. Szacuje się, że w Wenezueli w obiegu znajduje się sześć milionów niezarejestrowanej broni palnej, ale nie jest ona dostępna dla zwykłego, praworządnego Wenezuelczyka.

„Czarny rynek broni jest działa prężnie, wykorzystują go głównie agresywni przestępcy”, powiedział Johan Obdola, zajmujący się wcześniej w Wenezueli zwalczaniem handlu narkotykami. Obecnie jest prezesem założonej w Kanadzie firmy wywiadu i bezpieczeństwa IOSI, której działania skupiają sie na Ameryce Łacińskiej. „Wenezuelczycy, którzy chcą po prostu chronić się przed reżimem, są całkowicie bezbronni”.

Ceny broni zmieniają się codziennie. Jak podają źródła karabin AR-15 można kupić za około 500 dolarów, a pistolet za około 250 dolarów. Przeciętnego Wenezuelczyka nie stać na taki zakup.

„Broń można nabyć nielegalnie od zorganizowanej na kształt piramidy mafii. Duża grupa lub organizacja przestępcza na jej szczycie ma łatwy dostęp do broni pochodzącej bezpośrednio od rządu, a czasami oferują zupełnie nową, nieużywaną broń”, wyjaśnił Vanegas. „Przesuwając się coraz niżej w tej piramidzie, broń można zdobyć od najbliższej grupy przestępczej, której podlega dane terytorium. Nie jest to opcja dla osób uczciwych, z uwagi na fakt, że aby dostać nielegalną broń, musisz mieć do czynienia z przestępcami. I z wielu oczywistych powodów ludzie nawet tego nie rozważają”.

Wenezuelski rząd zaprzecza, że znalazł się w stale pogarszającym się kryzysie, spowodowanym przez jego własną politykę. Zamiast tego obwinia Stany Zjednoczone i przywódców opozycji za prowadzenie „wojny gospodarczej”.

22 lutego 2014 r: grupa zamaskowanych mężczyzn ucieka zaraz po tym, jak policja w Caracas w Wenezueli wystrzeliła gaz łzawiący. (AP)

Według Omara Adolfo Zaresa Sancheza, 48-letniego prawnika, polityka i byłego burmistrza gminy Campo Elías w wenezuelskim stanie Mérida, jest już za późno, by udostępnić legalną broń zwykłym obywatelom.

„Bez wątpienia, gdyby istniała równowaga dzięki zbrojnej obronie, moglibyśmy powstać i zatrzymać ucisk już na samym początku”, stwierdził. „Ale na ulicach jest teraz zbyt wiele anarchii. Ułatwienie komukolwiek teraz zakupu broni zapoczątkowałoby wojnę domową”.

Niektórzy Wenezuelczycy twierdzą, że przemoc gwałtownie wzrosła od wprowadzenia ustawy zakazującej posiadania broni, ale jej nasienie spowodowane było również załamaniem się gospodarki i pogorszeniem sytuacji w kraju. „Od początku problemem było to, że w Wenezueli wiele osób żyje łamiąc prawo. Przestępczość jest sposobem na życie”, powiedziała Emberly Quiroz, 25 lat, matka trójki dzieci. „Dostęp do broni nie rozwiąże problemu”.

Autorka oryginalnego wpisu Hollie McKay jest pracownikiem Fox News Digital od 2007 roku. Obszernie relacjonowała sytuację w takich strefach wojny jak Irak, Syria, Jemen, Afganistan, Pakistan, Birma i Ameryka Łacińska, prowadząc dochodzenia w sprawie globalnych konfliktów, zbrodni wojennych i terroryzmu na całym świecie. Można ją śledzić na Twitterze i Instagramie @holliesmckay

źródło foxnews.com tłumaczenie Tomasz Trocki

Uczmy się na cudzych błędach, bo wówczas mniej tyłek boli. Wenezuela w dzisiejszych czasach to najlepszy przykład do czego tak naprawdę prowadzi rozbrojenie obywateli. To żadne zamierzchłe czasy, to żadna odległa historia, to coś co dzieje się dzisiaj, to przykład tego co może i nas spotkać.

Nie dajmy sobie zamydlić oczu troskliwą opieką urzędnika, ani zapewnieniem o swoim patriotyzmie ze strony tego czy innego ministra. Nie pozwólmy sobie na beztroskę w myśleniu, że władza w Polsce nigdy więcej nie trafi w ręce zbrodniczych tyranów.

Broń palna w ręku wolnych obywateli to ostateczny argument przeciwko tyranii rządu. Tak mają to urządzone Amerykanie. Przeciwko broni występują w pierwszej kolejności wszelkie totalitaryzmy. Nie bądźmy dziećmi w myśleniu, uczmy się patrząc trzeźwo na otaczającą nas rzeczywistość.

Nie bądźmy głupcami jak ludzie z Wenezueli, którzy popierali rozbrojenie, które za swój cel miało to co zwykle, czyli aby władza mogła bezpiecznie dla siebie strzelać do obywateli. Mieszkańcy Wenezueli nie zauważyli tego co było oczywiste, bo zachłysnęli się socjalną opieką państwa.

Już wkrótce z ust polskich polityków będziemy słuchali  zapewnień jak to ograniczenia w posiadaniu broni zapewnią nam bezpieczeństwo. Już słyszeliśmy z ust pewnego polityka, że za bezpieczeństwo obywateli odpowiada państwo, nie sam obywatel, a służby, które to państwo powołuje.

Idźmy w ślady Amerykanów, którzy mają Drugą Poprawkę do swojej konstytucji czyli nienaruszalne prawo do posiadania i noszenia broni w celu dbania o własne bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo przed bandytami i tyranią rządu.

Kto jeszcze nie zrozumiał, niech czyta ten artykuł od początku i aż do skutku.