Gdynia, 32-latek oskarżony ws. strzałów oddanych w siedzibie Thomson Reuters – czyli ofiara została oskarżona o przestępstwo
- Autor: Andrzej Turczyn
- 6 lutego 2019
- Brak komentarzy
2019-02-05 16:09 (PAP) Gdynia/ 32-latek oskarżony ws. strzałów oddanych w siedzibie Thomson Reuters
Gdańska prokuratura oskarżyła 32-letniego obywatela Białorusi, który w 2017 r. w siedzibie Thomson Reuters w Gdyni oddał ze swojego pistoletu dwa strzały, o narażenie życia i zdrowia pracownika biurowca. Strzały padły w czasie szarpaniny między mężczyznami.
O skierowaniu do Sądu Rejonowego w Gdyni aktu oskarżenia poinformowała we wtorek Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która to jednostka prowadziła śledztwo w tej sprawie.
Postępowanie dotyczyło zdarzenia, do którego doszło 14 listopada 2017 r. Tego dnia wieczorem 32-letni dziś Białorusin Stsiapan S. zjawił się w gdyńskiej siedzibie Thomson Reuters, gdzie pracował. Mężczyzna trenował sportowe strzelectwo i do pracy przyszedł z legalnie posiadaną bronią, w tym – umieszczonym w futerale, pistoletem marki Glock.
Pracownik firmy administrującej budynkiem zauważywszy futerał z bronią i wziął go do ręki. „Pomiędzy mężczyznami doszło do wymiany zdań i szarpaniny, w trakcie której oskarżony oddał dwa strzały w kierunku pokrzywdzonego. Drugi ze strzałów został oddany w kierunku pokrzywdzonego w trakcie bezpośredniego zwarcia” – poinformowała w komunikacie Wawryniuk.
Wyjaśniła, że pokrzywdzonemu, z pomocą innej osoba, udało się przejąć pistolet i rozładować jego magazynek. Do biurowca wezwano policję, która zatrzymała Stsiapana S.
Prokuratura postawiła wówczas Białorusinowi zarzut usiłowania zabójstwa. Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu. Twierdził, że jego działania miały na celu wyłącznie odzyskanie broni, która dostała się w niepowołane ręce.
Prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie Stsiapana S. Zarówno gdański sąd rejonowy jak i – w drugiej instancji – sąd okręgowy nie przychyliły się do wniosku prokuratury i ostatecznie mężczyzna nie trafił do aresztu.
We wtorek Wawryniuk poinformowała, że w śledztwie zmieniono S. zarzut z usiłowania zabójstwa na „narażenie pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez oddanie w jego kierunku dwóch strzałów”. Za taki czyn grozi do trzech lat więzienia. Stsiapan S. nie przyznał się do popełnienia także tego przestępstwa. Odmówił złożenia wyjaśnień.
Rzecznik poinformowała, że o zmianie zarzutu zdecydował „szereg czynności procesowych”, w tym treść opinii biegłego z zakresu broni i balistyki oraz przebieg eksperymentu procesowego przeprowadzonego w pomieszczeniach gdyńskiego biurowca, w których doszło do zdarzenia.
W oświadczeniu wydanym kilka dni po incydencie, w oświadczeniu przesłanym mediom S. wyjaśniał, że od kilku lat trenuje strzelectwo sportowe i – po tym, jak wiosną 2017 r. uzyskał pozwolenie, zaczął regularnie, po porannych treningach, przychodzić do pracy z karabinkiem sportowym i Glockiem. Zaznaczał, że zawsze przenosił i przechowywał broń zgodnie z obowiązującymi przepisami i nigdy się nią nie afiszował.
Wyjaśniał, że w dniu, kiedy doszło do incydentu, broń dostała się w niepowołane ręce, a osoba, która znalazła się w jej posiadaniu, zaczęła się z nią oddalać. “Niestety, moje wielokrotne apele o pozostawienie broni, okazały się nieskuteczne. (…) Eskalacja sytuacji, która nastąpiła potem, zmusiła mnie do oddania strzałów ostrzegawczych. Stanowczo oświadczam, że nie miałem zamiaru kogokolwiek zranić ani skrzywdzić w inny sposób. Strzały zostały celowo oddane w takie miejsce i w taki sposób, aby nikt nie został trafiony, również przypadkowo” – podkreślał mężczyzna w oświadczeniu. (PAP)
Wraca do przestrzeni publicznej sprawa, o której pisałem kilka wpisów. Te które pamiętam noszą tytuł: Zarzut usiłowania zabójstwa dla posiadacza broni palnej – a może przypadek z “cyklu broń ratuje życie”, którego prokurator nie dostrzega? oraz Gdańskiej prokuraturze nie powiodła się próba wpakowania posiadacza broni do kryminału z zarzutem usiłowania zabójstwa.
Poprzednie wpisy można podsumować cytatem:
Adwokatem jestem od kilkunastu lat i zapewniam, że w sytuacji gdy sąd odmawia zastosowania tymczasowego aresztowania wobec osoby, której postawiono zarzuty usiłowania zabójstwa, to znaczy, ze mamy do czynienia z sytuacją jak w następującym kawale: Stoi na ulicy zomowiec i pałuje zająca. Przechodzień zwraca się do niego:co pan tak pałuje tego biednego zająca. Na to zomowiec odpowiada: to słoń ale się przyznać nie chce… Innymi słowy prowadzący prokurator i jego przełożony, bo w prokuraturze jest wszystko na rozkaz, został moim zdaniem publicznie postawiony w trudnej sytuacji, z postawionym komuś zarzutem, który został krytycznie oceniony przez sąd już na samym początku. Moim zdaniem w sprawie nie ma niczego, ale to absolutnie niczego co miałoby świadczyć o sformułowanym przez prokuraturę zarzucie.
Wczoraj rozmawiałem z pokrzywdzonym, czyli legalnym posiadaczem broni. Po rozmowie mam osobiste przekonanie, że sprawa jest oczywiście bezzasadna i powinna skończyć się uniewinnieniem. No chyba, że… tu powinienem poczynić kilka zastrzeżeń, bo przecież w Polsce wszyscy wiedzą, że skazanie niewinnego nie jest jakimś szczególnym wydarzeniem.
Czas pokaże, dzisiaj jest problem publicznego obrzydzania człowieka, który tak naprawdę nie może nic uczynić publicznie w obronie siebie. W Polsce obowiązuje zasada, która jest wyznaczona normą prawa karnego (art. 241 kk), że informowanie publicznie o treści istniejących dowodów z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, jest zakazane. Ta zasada powoduje, że oskarżony przez prokuraturę, a moim zdaniem w istocie pokrzywdzony w okolicznościach faktycznych tej sprawy, ma zakneblowane usta. Nie może opowiedzieć publicznie w swojej obronie, jak wyglądał przebieg sprawy, jakie w aktach są dowody, nie może ich przedstawić publicznej ocenie. Bylibyście naprawdę zaskoczeni…
Mamy zatem publiczną wiadomość, że wysoki prokurator skierował akt oskarżenia i nie wiemy dlaczego tak się stało. Opinia publiczna musi zaufać, urzędowi prokuratorskiemu i w większość zaufa, że prokurator wie co robi.
Moim zdaniem w sprawie natomiast mamy do czynienia z oskarżeniem ofiary, a prokuratorowi pod żadnym pozorem nie wolno w tej sprawie uwierzyć. Prokuratorowi nie wierzył nawet sąd, a nawet dwa sądy, które zajmowały się bezpodstawnym wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Przypomnę, że sądy uznały, że nie ma nawet prawdopodobieństwa, że mamy do czynienia z usiłowaniem zabójstwa.
Zatem… każdy rozumny człowiek powinien całkiem poważnie potraktować oświadczenie jakie zostało złożone przez praworządnego posiadacza broni palnej. W tym oświadczeniu można przeczytać, że pan pracownik firmy administrującej budynkiem zabrał broń i zaczął się z bronią oddalać. Wziął cudzą broń, zaczął się oddalać – przecież to czarno na białym usiłowanie kradzieży oraz nielegalne posiadanie broni. Co zrobiła z tym wysoka prokuratura? No właśnie nic, a postępowanie przygotowawcze jakie toczyło się w takiej sprawie umorzyła. Wyobrażacie to sobie?! Prokuratura widząc, że pan pracownik administracyjny zabrał cudzą broń i bez powodu zaczął się z nią oddalać nic z tym nie robi?! Nic nie robi to złe słowo, prokuratura legalizuje takie zachowanie nie oskarżając delikwenta. Coś mi tu straszliwie śmierdzi… a wam?
Rzeczywiście na korytarzu Reuters w Gdyni padły strzały. Strzelał strzelec sportowy, regularnie ćwiczący na strzelnicy. Czy myślicie, że strzelając przypadkowo chybił? Ten kto nigdy nie miał broni w ręku, z dużym prawdopodobieństwem oskarżyciel prokurator, może wierzyć w takie bajki. Każdy kto ćwiczy na strzelnicy, kto używa broni palnej wie doskonale, że pracownik administracyjny, który zabrał broń nie dostał kulki i nic mu się nie stało, bo miał nie dostać i miało mu się nie nie zdarzyć, bo strzały były precyzyjnie oddane. No ale to już dawno powiedziały sądy zajmujące się sprawą tymczasowego aresztowania.
Posiadacz broni palnej, pokrzywdzony w sprawie, a formalnie oskarżony, został oskarżony o czyn z art. 160§ 1 kk, który brzmi: Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jak czytacie przepis jest bardzo pojemny i można z niego wiele wyczarować. W sprawie wyczarowano oskarżenie wobec ofiary, bo ktoś nie chciał zobaczyć, że pan administracyjny pracownik zabrał karabin i się z nim oddalał, zaś strzały w celu zatrzymania człowieka zostały oddane przez kogoś kto przepuścił przez lufę swojego pistoletu tysiące pocisków. Oznacza to nic więcej tylko tyle, że strzelał tak aby nikomu nic się nie stało. Nie może być mowy o narażeniu na cokolwiek.
Gdyby okręgowy prokurator dostrzegł czyn zabroniony polegający na zabraniu broni, bezprawnym jej posiadaniu, to czy byłoby rozsądne ocenić, że strzały padły w celu przywrócenia naruszonego porządku publicznego? Oczywiście, że tak. W takim zaś przypadku nie mogłoby być mowy o narażeniu naruszyciela prawa na niebezpieczeństwo czegokolwiek. Ale niestety, prokuratorzy zamknęli jedno oko i tylko tym drugim i to niedowidzącym, chcą oglądać rzeczywistość. Ręce opadają z bezradności. Polska to niebezpieczne miejsce dla praworządnych ludzi – to mój wniosek na podstawie tej sprawy.