Portal “Nauka” w Polsce o broni palnej – nauka w cudzysłowie nieprzypadkowo

W całości za Światowy Dzień Walki z Hoplofobią

Portal “”Nauka” w Polsce”:

“U osób, które miały dostęp do broni, w porównaniu do tych, które go nie miały, występowało ponad 18 razy większe prawdopodobieństwo użycia broni palnej przeciwko innemu człowiekowi.”

Wersja po angielsku ze strony “Medical press”:

“Individuals who had access to guns, compared to those with no such access, were over 18 times more likely to have threatened someone with a gun”.

No szok – żeby kogoś zaatakować za pomocą broni palnej, trzeba mieć do niej fizyczny dostęp. Osoby które nie miały broni, nie atakowały nikogo bronią.

Można się oczywiście śmiać z tej tautologii (i faktu, że ktoś finansuje takie “przełomowe” odkrycia), ale sama szydera jest średnio merytoryczną reakcją. Zajrzałem więc do oryginalnego tekstu, żeby sprawdzić, jak autorzy doszli do tych wniosków.

Yu Lu i Jeff Temple – lekarze z Teksasu – przeprowadzili sondaż wśród pełnoletnich uczniów szkół publicznych w TX. Jedno z kluczowych pytań dotyczyło “grożenia bronią” i brzmiało ono następująco:

“Have you ever threatened someone else with a gun?”

Uczniowie odpowiadali monosylabami: tak albo nie.

Z finalnej puli 663 osób biorących udział w ankiecie raptem 16 (1.5%) uczestników przyznało, że komuś grozili.

Problem w tym, iż pytanie w takiej formie, w jakiej zostało postawione, wcale nie implikuje, że “grożenie bronią” miało charakter przestępczy/nielegalny.

Grozić można przecież bandycie; grozić można w obronie własnej – w odpowiedzi na zewnętrzną agresję; grozić można też w czyjejś obronie – pomagając ofierze napaści. Scenariuszy jest wiele. Lekarze nigdzie nie sprecyzowali, o co im chodziło. Duża część respondentów mogła spokojnie odebrać ich zapytanie jako zachętę do udzielenia informacji na temat doświadczonych przez siebie przypadków (S)DGU.

Innymi słowy, bałamutna enigmatyczność kwestionariusza nie pozwala odszyfrować, do czego konkretnie odnosi się “grożenie” – do zachowań defensywnych czy ofensywnych. W konsekwencji dane wyjściowe, na których oparto końcowe wnioski o silnym związku broni palnej z dokonywaniem napaści, są w obecnym kształcie NIEINTERPRETOWALNE. Co gorsza, jeśli choć 1/3 z tych 16 osób zrozumiała pytanie o “grożenie komuś” jako zapytanie o (S)DGU, jakakolwiek rzekoma korelacja między posiadaniem i noszeniem broni a przemocą KOMPLETNIE ZANIKA.

Przekomiczna jest również konstatacja, że “czynniki demograficzne nie mają istotnego znaczenia”.

Czynniki demograficzne są tak bardzo nieistotne, że sami autorzy cytują artykuł Siegela et al., który odkrył, iż, zwiększenie udziału czarnoskórych mieszkańców w ogólnej liczbie ludności o zaledwie 4 punkty procentowe, pociąga za sobą wzrost średniej liczby morderstw o ponad 20 proc.

Jeżeli demografia nie ma znaczenia, to jakim cudem na białych przedmieściach Chicago, gdzie dostęp do broni jest bez porównania łatwiejszy niż w granicach miasta, przestępczość z jej użyciem zdarza się rzadko, a w samym mieście – w czarnych enklawach – występuje regularnie w ogromnych ilościach?

Jak to wyjaśnić bez nacisku na demografię?

Generalnie mamy tu do czynienia z kolejnym jaskrawym przykładem literatury medycznej o broni, pisanej pod z góry obraną tezę. Otrzymanych przez teksańskich lekarzy wyników zwyczajnie nie da się przenieść na grunt rzeczywistości empirycznej (podobnie zresztą jak innych eksperymentów dot. wpływu gier komputerowych na rozwój młodzieży czy spustów naciskających na palec). Twórcy elaboratu wyciągnęli sobie konkluzje co do prawdziwego świata i prawdziwych zachowań, bazując na sondażu z udziałem grupki uczniów szkolnych i w dodatku błędnie interpretując odpowiedzi na jedno z newralgicznych pytań.

Najlepsze – w podsumowaniu wspomnieli, że ich ustalenia są zgodne z wcześniejszym dorobkiem nauki i przywołali skompromitowany tekst Bransa et al.: https://www.hoplofobia.info/epidemia-falszywych-twierdzen-…/

Od siebie dodam kilka zdań, bo szczerze pisząc zaniemówiłem po przeczytaniu tej oto zasadniczej tezy tego wybitnie “naukowego” tekstu:

Wbrew obiegowej opinii choroby psychiczne nie powodują, że dana osoba jest bardziej skłonna do przemocy z użyciem broni. Dużo silniejszy związek istnieje między użyciem broni, a dozwolonym prawnie dostępem do niej – stwierdzili naukowcy.

 

Wariaci nie mają dostępu do broni nawet w “straszliwie” liberalnych w dostępie do broni Stanach Zjednoczonych. To po pierwsze. Po drugie gdyby zrobić badania “naukowe” na wariatach i legalnych posiadaczach broni w Polsce, też wyszedłby podobny wniosek. Wariaci w Polsce tak samo jak w Ameryce nie mają dostępu do broni.

Wariaci są wariatami, mają zupełny zakaz posiadania broni, a każde użycie broni przez legalnego posiadacza, w sposób niezgodny z prawem, które zdarza się wyjątkowo ale pewnie da się coś tam znaleźć, ten wniosek potwierdzi.

Poproszę o nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny! Chociaż nie, to ci od “nauki” w Polsce powinni dostać Nobla. Zrzekam się nieodpłatnie.

 

Ciekawe co by wyszło z badania polegającego na tym, że np. w jednym dużym bloku by umieszczono wariatów i zdrowych na umyśle ludzi, posiadających pozwolenie na broń palną, w równych częściach. Wszystkim by wręczono broń palną, taką samą, z pełnym magazynkiem, gotową do strzału.

Zgodnie z tezą “naukowego” artykułu, z portalu “nauka” w Polsce, zdrowi na umyśle zaczęliby mordować pewnie i siebie i wariatów, a wariaci by siedzieli spokojnie. Tak by było, zgodnie z tezą “naukowego” odkrycia, chociaż rozum każe myśleć, że to jakiś obłęd, jakieś niewyobrażalne wariactwo.

Czyżbyśmy znaleźli się w takich czasach, gdy najbardziej obłąkańcza teza, napisana pod tytułem “naukowym” ma być przyjmowana jako pewna, bo przecież jest naukowa?

To nie dla mnie. Twardo stąpam po ziemi i to, że jakieś bzdury określone są jako “naukowe” nie spowoduje, że mnie to przekona. Widać “naukowość” “naukowców” albo “naukowość” metody były lipne i każdy średnio rozgarnięty człowiek jest w stanie to ocenić, bez potrzeby posługiwaniem się tytułem “naukowiec”.

Kategorie: Wiadomości