Wszystko wskazuje na to, że Szwajcarzy w referendum przegrali walkę o swój tradycyjny dostęp do broni palnej

Wszystko wskazuje na to, że Szwajcarzy w referendum przegrali walkę o swój tradycyjny dostęp do broni palnej. Zaczyna się etap rozbrajania wolnych Szwajcarów. Staną się niewolnikami panów eurokratów, tak jak i my jesteśmy im podporządkowani.

Szwajcarzy zaaprobowali w niedzielnym referendum ściślejszą kontrolę nad dostępem do broni palnej, wynika ze wstępnych rezultatów. Zmiany dostosowują szwajcarskie prawo do wymogów UE.

Zmiany przepisów wprowadzające ściślejszą kontrolę nad dostępem do broni palnej zatwierdzono stosunkiem głosów 64-36.

W 2017 r., w reakcji na zamachy terrorystyczne w Paryżu z 2015 r. popełnione z nielegalnej bronii palnej, UE zaostrzyła regulacje dotyczące zakupu legalnej broni samopowtarzalnej. Podobna broń w zamachach została użyta chociaż z nielegalnej źródła. Związek pomiędzy zaostrzeniem przepisów o broni a ewentualnymi  zamachami zatem nie istnieje. Wprowadzono również przepisy ułatwiające wymianę informacji o posiadaczach broni.

 

Ponieważ Szwajcaria należy do strefy Schengen, w ramach której nie ma kontroli granicznych, musiała dostosować się do unijnych przepisów. W przeciwnym razie mogłaby zostać zmuszona do opuszczenia strefy Schengen.

Sprawa budziła w Szwajcarii spore kontrowersje ze względu na mocno zakorzenioną w tym kraju tradycję posiadania broni. Znajduje się ona w prawie 48 proc. szwajcarskich gospodarstw domowych, co jest jednym z najwyższych odsetków na świecie. Władze w Bernie wprawdzie wynegocjowały, że przepisy nie dotyczą weteranów czy członków licznych klubów strzeleckich, ale mimo to część wyborców uważała przyjęcie wymuszonych przez UE przepisów za atak na szwajcarską suwerenność.

Mój komentarz dla tej wiadomości jest następujący:

Moim zdaniem to zła wiadomość. Tam gdzie ściślejsza kontrola broni, tam bliższy totalitaryzm. Zdycha Europa i robi się z tego totalitarne państwo. Nie chce mi się dalej komentować, może za jakiś czas przyjdzie mi coś ciekawego do głowy.

Pamiętajcie proszę o wsparciu Fundacji Trubun.org.pl. Moje możliwości oddziaływania na przestrzeń publiczną, są miarą waszego zaangażowania i wsparcia.

Uzupełnienie. Mam wrażenie, że to o powyższym wpisie. To dla precyzji uzupełniam wpis o ten komentarz ze strony Światowy Dzień Walki z Hoplohobią:

Jak to już zdarzało się parokrotnie na przestrzeni ostatnich dwóch dekad (pierwszy raz w roku 1999), Szwajcary zaostrzają sobie przepisy o broni na polecenie kogoś z zewnątrz.

I tak jak poprzednio, znowu głosowała mniejszość uprawnionych, czyli 44% obywateli (w roku 1999 w referendum wzięło udział zaledwie 39.8% pełnoletnich Szwajcarów). Z tej mniejszości 63.7% osób opowiedziało się za dostosowaniem prawa krajowego do wymogów unijnych. Większościowy sprzeciw wyraziła tylko ludność jednego kantonu – Ticino przy granicy z Włochami.

Co to głosowanie oznacza w praktyce dla przeciętnego Szwajcara?

Wbrew fatalistycznym prognozom i plotkom rozpuszczanym przez zwolenników broni palnej, referendum zmienia naprawdę niewiele.

🔸 Aby kupić szybkostrzelną broń samopowtarzalną (w żargonie mediów: “broń szturmową typu wojskowego z dużym magazynkiem”), obywatel Szwajcarii będzie musiał udokumentować, że w ciągu pięciu lat minimum pięciokrotnie uczestniczył w zawodach sportowych. Albo że przynależy do klubu strzeleckiego. Albo że jest kolekcjonerem (przy czym nie ma oficjalnej definicji “kolekcjonera” – tutaj każdy kanton z osobną ustali sobie szczegóły).

🔸 Rezerwiści zachowują przywiej trzymania karabinków wojskowych w domach (łącznie z amunicją, którą mogą oddzielnie nabyć w sklepie – zobacz wpis przypięty wyżej).

🔸 Nowe regulacje zawierają klauzulę o ochronie praw nabytych – osoby aktualnie posiadające “broń szturmową” i “duże” magazynki nic nie tracą i niczego nie muszą oddawać czy przerabiać.

Jak się rzekło – jedyną niepokojącą rzeczą w kontekście referendum jest fakt, że Szwajcarzy znowu ulegają naciskom Brukseli (warto dodać, że Helweci korzystają z udogodnień strefy Szengen, zatem w tle był pewnie szantażyk – albo akceptujecie wynegocjowane zapisy dyrektywy, albo koniec ze swobodnym przemieszczaniem się po UE). Przy następnej okazji na szali może być znacznie więcej niż tylko lekkie zaostrzenie przepisów o nabywaniu karabinków SG 550, AK czy AR-15.

Rozumiem, ale upieram się, że Szwajcarzy jednak przegrali. Gdyby ta sprawa nie miała dla nich znaczenia, nie podejmowaliby walki. Twierdzę, że przegrali, bo socjalizm ma taką cechę, że wkrada się niepostrzeżenie w życie narodów. Początkowo nic się nie dzieje, nic się nie zmienia, tylko ludzie są przyzwyczajani do delikatnych zmian, które później są uzasadnieniem dla kolejnych, bardziej stanowczych itd. Taki mechanizm jest następnie samowystarczalny dla uzasadniania coraz to dalszego okradania ludzi z ich naturalnych spraw.

W związku z tym jestem jednak przekonany, że na pozór bez widocznych skutków ale jednak zaostrzenie czy nawet uregulowanie szwajcarskich praw, jest początkiem czegoś większego. Szwajcarów nie da się rozbroić z dnia na dzień. Trzeba najpierw przygotować ich umysły do tego, że unijne regulacje z pozoru niczego im nie odbierają. Jest Schengen i jest karabin. Później pójdzie szybciej. Mechanizm, który opisałem w akapicie wyżej, w miarę postępu przyspiesza.

Może powinienem zmienić tytuł, bo ten nieco za bardzo alarmistyczny. Nie, myślę, że powinno zostać jak jest. Ta walka na początku toczy się o ludzkie umysły.

Zastrzegam, że zupełnie nie będzie mi przykro gdy okaże się, że jestem w błędzie. Pozdrawiam.