Z cyklu broń ratuje życie: napadnięty właściciel auta miał broń, to zła wiadomość dla przestępcy

Gdzieś w Brazylii, lipiec tego roku. Pan przestępca pewnym krokiem zbliżył się do samochodu. Można nawet powiedzieć, że dość grzecznie zapukał lufą w okno, będąc pewny pokornej reakcji ofiary wobec żądania uzbrojonego napsatnika. Domagał się otworzenia drzwi, popełniając w ten sposób bardzo poważne przestępstwo.

Po otworzeniu drzwi przez napadniętego właściciela auta spotkała przestępcę ostatnia w życiu bardzo niemiła niespodzianka. Właściciel samochodu miał broń i strzelił prosto w twarz bandziora.

Panu przestępcy udało się przebiec jakiś odcinek w panicznej ucieczce, ale na skutek postrzału zmarł. Pocisk wystrzelony prosto w twarz przestępcy zrobił swoje.

(źródło concealednation.org diariodaamazonia.com.br)

Oglądam film z napadu i się zastanawiam nad jedną sprawą. Właściciel auta miał możliwość strzelić do przestępcy niekoniecznie w twarz. Mógł strzelić w nogi, mógł strzelić w tułów, ale strzelił w twarz. Zastanawiam się czy w tego rodzaju okolicznościach można zastanawiać się czy napadnięty człowiek zrobił słusznie. Zastawiam się czy w tego rodzaju okolicznościach można, w zależności od miejsca w które napadnięta osoba oddała strzał, oceniać odpowiedzialność ofiary.

Zastawiam się jak powinno być, bo nie mam wątpliwości, że gorliwa prokuratura na ten przykład w Polsce, z faktu, że strzał poszedł prosto w twarz postawiłaby stosowne zarzutu napadniętemu człowiekowi.

Moja odpowiedź brzmi: nie, nie można tego rodzaju okoliczności rozważać. To nie ma znaczenia w jaką część ciała napastnika strzeliła ofiara. Strzeliła w twarz, bo w tak uznała za słuszne. Krótki czas jaki był potrzebny na podjęcie decyzji o sposobie obrony sprawia, że nie można niczego rozważać. Tu nie rozważania o losie bandziora są potrzebne. Jedna kwestia jest do rozważenia: jak strzelić aby obronić się skutecznie. Nie można rozważać tego jak strzelić aby obronić się skutecznie i jeszcze aby pan bandyta odniósł jak najmniejsze obrażenia.